Patrząc na czyszczącego Noah’a odechciało mi się. Nie kleiło
mi się iść do pielęgniarki. Choć widok zakrwawionego Noah’a był gorszy niż
uczucie, że zaraz dostane wpierdol.
-Kur**a, pośpiesz się!- w końcu fuknęłam.
Noah popatrzył na mnie z widocznym grymasem. Prychnął a ja
wyszłam ze stajni. Po chwili zauważyłam wolno podążającą w moją stronę istotę w
zakrwawionym podkoszulku. Z moich obliczeń to był Noah. A kto go tak pięknie
rozwalił? No Ja! Mogę być z siebie dumna… nie każdy ma możliwość rozwalenia
nosa Noah’owi. Po krótkim czasu był już „dość” blisko mnie, bym znowu mogła
ruszyć. Nie przedłużając w końcu dotarliśmy do tych strasznych drzwi
pielęgniarki. Zapukaliśmy do drzwi, po czym pojawiła się w drzwaich.
-O jezu! Chłopaku! Kto cię tak urządził?- zapytała
przerażona.
Już chciał coś odpowiedzieć, ale wypaliłam.
-Bo ja go tam… no wie Pani. No zupełnie przypadkiem-
„zrobiłam to specjalnie”, przeszło mi przez myśl.- Ja go przypadkiem walnęłam z
obcasa.- powiedziałam i oblałam się burakiem.
Pani pokiwała tylko głową i zabrała go do pokoju. Ja w tym
czasie czekałam przed gabinetem. Za kilkanaście minut Noah wyszedł z wielkim
bananem na twarzy, i piknym białym plastrem na nosie. O ile profesjonalnie nie
nazywało to się „szynami”.
-Nie jest złamany!- krzyknął radośnie, ale po chwili
uświadomił sobie, że jednak moja osoba nadal sterczy przed nim jak słup soli.
-To się ciesz. Następnym razem złamię Ci nogę.- och, ten mój
czarny humor xd.
Prychnął a ja poszłam SPAAAĆ!
*****************2 dni później*****************
Poszłam nakarmić konie a następnie na tzw. śniadanko, które
śniadankiem nie było. Ponieważ, domniemane śniadanko było za wcześnie, bo za
karę miałam posprzątać po innych na stołówce. I tak założyłam piękny i czerwony
szlafroczek. Ruszyłam już by posprzątać tą kupę gnoju pozostawioną po innych.
*********Po jakimś czasie***********
Wyszłam ze stołówki, a jeszcze miałam pojechać w teren z
Draciem. NAWAŁ ROBOTYYY!
-Kombinuję, zwlekam….- odpowiedziałam na pytanie Naomi,
która zadała bardzo poważne pytanie „Jak zrobiłam, że na szafie zostały
przyklejone zdjęcia Draculi z kombinacją zwlekania”(cokolwiek to znaczy).
Jednakże, ruszyłam do mieszkania kopytnych, a dokładnie do
boksu mojego ogiera. Od razu weszłam do stajni, ale za nim postawiłam nogę przy
progu stajni usłyszałam głos Gilberta…
-Esmeraldo! Co to za strój?!- zapytał z środku ujeżdżalni.
Popatrzyłam na siebie. Brązowe bryczesy i zapinana na guziki
koszula w kratę włożona do spodni. Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam do
ogiera, który na wznak, że usłyszał mój głos wystawił łeb z drzwiczek boksu,
radośnie poparskując.
-No stęskniłeś się?- zapytałam gładząc ogiera po uszach.
Radośnie parsknął a ja powoli, ale z sensem otworzyłam
drzwiczki. Widziałam, że koń chciałby już pobiec przed siebie, więc nie mogłam
za szeroko otworzyć tych drzwiczków (xd).
-Co u ciebie?- zapytałam przytulając go. Myślę, że
parsknięcie było oznaką odpowiedzi.- Bardzo śmieszne! Jak to zjadłeś
drzwiczki?- zapytałam uśmiechając się.
Dopiero po chwili zobaczyłam nadgryzione drzwiczki, a ogier,
gdy nie patrzyłam zaczął łykać.
-Drac. Przestań.- powiedziałam przymykając mu pysk.
Nie wiem czy gadanie do koni jest normalne, ale należy do
moich obowiązków. Zresztą, tu w AMH, prawie każdy gada do zwierząt, więc mogę
czuć się zupełnie normalnie. Po kilku męczących próbach wyczyszczenia kopyt
temu wampirowi udało się i poddał się. Po chwili już prowadziłam ogiera na
padok.
-Esmeraldo!- krzyknął p. Gilbert. Znowu on?!- Nie wiedziałaś
o tym, że zamieniacie się końmi?
Błagam! Jaka zamiana?
-Ale z kim?- zapytałam mając nadzieję, że jednak z kimś kto
toleruje moją głupotę.- Nie wiedziałam nic o takiej formie nauki.- ale ładnie
to oceniłam.
-Z panem Noah’iem Avalanche.- odpowiedział z uśmiechem.
Czy on ku*wa wie, że my do siebie sympatią nie pałamy? Po
tym jak wpadliśmy do rowu i rozbiliśmy auto? Przyjęłam to z stoickim spokojem,
podobno jego Dream Catcher nie jest gorszy od mojego wampira, więc jakoś
przeżyję. Ruszyłam swój zacny tyłusiu z miejsca przed panem Gilbusiem i poszłam
za róg Akademika.
-K***AAA!- wrzasnęłam.
-Esmeraldo!- krzyknął znowu p. Gilbert.
-Hmm?- odezwałam się wyciągając głowę zza rogu.
On tylko westchnął i wrócił do lonżowania jakiegoś ogierka,
najpewniej Alladyna. Wprowadziłam ogiera na padok i przyniosłam sprzęt. Po
chwili wyszłam zaczęłam wymachiwać rękami. Za chwilę walnęłam w kogoś i
usłyszałam soczyste „O K***A”. Otworzyłam jedno oko by nie dostać chwilowego
urazu poNoahowego. Jednakże gdy już spojrzałam na to wściekłe urządzenie
zabijające mnie wzrokiem, uznałam, że on już też wie, że znowu musimy udawać,
że się cieszymy z zamiany końmi.
-Hej!- powiedziałam szukając czegokolwiek do spięcia włosów.
-Hm?- bąknął, gdy ja zaczęłam spinać włosy.
-Mam nadzieję, że już się wyżyłeś na drzwiach….-
powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
-O co Ci chodzi?- zapytał zbity z tropu.
-Bo chce Ci przekazać wiadomość, że….- zawiesiłam głos,
próbując wyobrazić sobie jaka będzie jego reakcja.- Mamy się wymienić końmi….
Otworzył szeroko oczy na co ja otworzyłam swoje tak samo
szeroko.
-Dobra…. Spokojnie. Dream czeka tam.- wskazał miejsce w
boksie.
-Dracul jest na padoku.- pokazałam na patrzącego na mnie z
żalem ogiera.
Odeszliśmy do siebie by się nie zabić, „zupełnie przypadkiem
zrobić to specjalnie”. Podeszłam do boksu ogiera Noah’a i wyciągnęłam rękę w
stronę jego łba. Ten odsunął gwałtownie łeb i prychnął.
-He he, spodziewałeś się kogoś innego? Wiem, ja też
zadowolona nie jestem, ale się poznajmy.- powiedziałam dość obojętnie, jednakże
wyciągnęłam ponownie swoją rękę w stronę łba ogiera. Ogier przyłożył łeb do
mojej ręki po czym weszłam do jego boksu, uprzednio zabierając jego szczotki.
Zaczęłam od kłębu. Ogier stał dość grzecznie, ale co chwila spoglądał na moje
ruchy i gdy tylko się przesunęłam zerkał na mnie jakby mówiąc: „Masuj jeszcze”.
Po chwili koń Noah’a możliwie błyszczał a wręcz raził czystością. Wyprowadziłam
go i ubrałam ( no dobra, założyłam mu siodło i ogłowie wraz z czaprakiem).
Usłyszałam głos Noah’a najwyraźniej delikatnie wkurzonego. Wyjrzałam z stajni i
ten widok szczególnie zapadł mi w pamięci. Noah leżący na trawie z ogłowiem na
głowie ,przykryty czaprakiem a nad nim mój ukochany Demon. Zaśmiałam się a
Dream potrącił mnie pyskiem po czym przewróciłam się. Wtem popatrzył Noah i
zaczął się śmiać i wskazał na tańczącego wokół niego ogiera. Podeszłam do
Dream’a i pogładziłam jego ucho. Po chwili poczułam ukłucie. Ogier właśnie
skorzystał z okazji i ugryzł mnie w rękę.
-Ej, mały. Przestań!- powiedziałam klepiąc go po łopatce. –
Dobra, jedziemy….
Wsadziłam nogę do strzemienia i przerzuciłam drugą przez zad
konia. Przycisnęłam pięty do boków konia , a ten ruszył kłusem.
-Noah! Ratuj!-krzyknęłam, gdy wylądowałam pod brzuchem
konia.
Ten zaśmiał się a mój ogier, już osiodłany przez niego
zacisnął zęby na jego koszulce podnosząc go 1 centymetr do góry. Nie
wytrzymałam i puściłam się siodła.
-Kur**a.- powiedziałam wstając.
-No już idę.- burknął w stronę Dracula.
Dociągnął mocniej popręg i wrócił do wsiadania na Draculę.
Po chwili oboje jechaliśmy przez las, aż do chwili, gdy przed nami przebiegło
stado dzików.
-O ja pi****lę!-wydusił Noah poniesiony przez mojego
Draculę.
Odetchnęłam tylko i pogoniłam jego konia do galopu, który
był trochę wyboisty… Ta sama rasa a całkowicie inne charaktery. Po chwili
galopu usłyszałam odgłos podobny do łamania kości, ale miałam nadzieję, że to
nie Dracul właśnie zabił Noah’a. Podjechałam bliżej i zauważyłam Draculę,
stojącego najspokojniej w świecie a na nim siedział Noah.
-Widzisz Dream? Twojemu Noah’owi nic nie jest.- powiedziałam
gładząc go po szy.
Nie zostało to przez niego przyjęte z wielką radością, bo po
chwili zrobił baranka i zupełnie przypadkiem wylądowałam na Draculu, spychając
przy tym jegomość Noahowską do błotka. UPS…
<Noah? G*wno miało wyjść, g*wno wyszło i g*wnem będzie
xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)