Okazało się, że jednak jest coś co pozwala nam się dogadywać. Udało mu się namówić mnie nawet na przejazd toru. Byłam ciekawa jak mi pójdzie bo wiedziałam, że jemu nie sprawi to najmniejszego problemu. - Jedź. - Uśmiechnęłam się nieznacznie do znajomego. Ten w odpowiedzi kiwnął głową i ruszył. Obserwowałam jego ruchy. Były one bardzo płynne. Widać od razu, że tworzy jedność ze swoim wierzchowcem. Wydawałoby się, że nie ma dla nich przeszkody nie do pokonania.
Muszę przyznać, że byłam pod lekkim wrażeniem. Głaszcząc końską grzywę postanowiłam sobie, że kiedyś też tak będę jeździła. Kilka przeszkód później Noah podjechał bliżej szczęśliwy. - Gotowa? - Posłał mi lekko wyzywający uśmiech. - Jasne. - Odpowiedziałam mu pewna siebie. Bez słowa chłopak zawrócił wierzchowca i ruszył wyznaczoną przez siebie trasą. Z daleka widziałam jak nieuchronnie zbliża się do nas pierwsza przeszkoda. Skupiłam wszystkie swoje myśli aby nic nie zaprzątało mi głowy. Mimo tego, że Noah robił to bez wysiłku ja musiałam trochę go włożyć. W głowie powtarzałam sobie tylko jedno zdanie, "Nie spadnij!" Nawet nie zauważyłam kiedy minął mi ten dystans. Poczułam jak koń spina mięśnie do skoku, przyjęłam odpowiednią pozycję i zamknęłam oczy. Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale jednak stało się i czasu nie cofnę. Zganiłam samą siebie w myślach aby się ogarnąć, przecież nie jestem strachliwa. Wyskok motocyklem i akrobacje nie stanowią dla mnie problemu to dlaczego miałoby to? Wylądowałam szczęśliwie bez komplikacji. - Żyjesz? - Rzucił nie odwracając głowy. - Taa. - Odpowiedziałam już rozluźniona. Kolejne skoki wychodziły mi tak samo, czyli z zamkniętymi oczami. Przy już przedostatnim usłyszałam śmiech. - Co jest? Boisz się? - Zażartował Noah. - Nie bój się to tylko skoki. - Nie boję się. Poczułam się trochę urażona ale nie pokazałam tego w najmniejszym stopniu. "Ja się boję? Pfff..." Postanowiłam mu pokazać, że stać mnie na to aby móc skakać. Chłopak przyspieszył i zostawił mnie z tyłu pokonując ostatnią przeszkodę. Dałam znak Catcher'owi, ten od razu przyspieszył. Już kiedy ogier spiął się do skoku wiedziałam, że to był mój błąd. Będąc już w powietrzu miałam otwarte oczy i przy okazji straciłam jakimś cudem równowagę. Skutkiem tego było moje bliskie spotkanie z ziemią tuż przy przeszkodzie. - Meg! - Krzyknął Noah. Po tym słyszałam rżenie konia i stukot kopyt. - Chyba żyję. - Podniosłam się ociężale. Byłam cała w błocie. - Na pewno? - Zapytał zeskakując aby podać mi rękę którą przyjęłam. - Przeżyję chodź będę miała kilka siniaków. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. - Zaśmiałam się.
Noah?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)