sobota, 9 września 2017

Od Holiday C.D Adeline

- Mam się z tego powodu cieszyć, czy raczej smucić? - uśmiechnęłam się szeroko. Odwróciłam się w siodle, oglądając jej profil boczny. Perspektywa spędzenia czasu z Adeline wydawała mi się dość optymistyczna. Brunetka szybkim krokiem oddaliła się, zasiadając na stołku na środku placu. Hej, to był TEN stołek. Ten sam, którego dzisiaj brakowało w siodlarni. Skrzywiłam się mimowolnie. Będę musiała go potem przestawić. 
~*~
- Dawaj mi to. – usłyszałam głośne kobiece westchnienie. Zaraz potem skrzypnięcie drzwiczek boksu i cichy szelest ściółki. Kątem oka zobaczyłam twarz Adeline. Rozbawionym wzrokiem lustrowała moje niezdarne poczynania. Prze chwilę dawałam sobie jeszcze radę, ale dziewczyna z każdą sekundą coraz bardziej się niecierpliwiła. W końcu z cichym podziękowaniem oddałam Adelce konia, a sama wyszłam pospiesznie z boksu i usiadłam na kupce siana, zakładając nogę na nogę i przymykając oczy. Po chwili drzwiczki od boksu otworzyły się i wyszła z nich brunetka.
- Dziękuję. – wymamrotałam, jak dziewczyna zamykała drzwi. 
- Drobiazg. Odniesiesz siodło? – spytała, odwrócona do mnie tyłem. Skinęłam lekko głową. Szybkim kokiem przemierzałam stajnię, aż doszłam do siodlarni. Od natłoku innych myśli wypadło mi z głowy, że miałam przynieść stołek. 
- ADELINE! – zawołałam, było mnie chyba wszędzie słychać. Parę chwil później przybiegła zdyszana. A widząc o co mi dokładnie chodzi wywróciła tylko oczami, przechwytując ode mnie siodło. 
- Ciebie to nawet nie można na chwilę zostawiać, bo od razu pomocy potrzebujesz… - jęknęła, ze zmarszczonymi brwiami i z gracją jej godną wślizgnęła przedmiot na wyznaczone miejsce. Złapałam ją lekko za łokieć, ciągnąć za sobą. Pierw przyjęła to z lekkim zaskoczeniem, ale potem ruszyła za mną. Kiedy dotarłyśmy na padoki, zasiadłam na płocie. Adeline przyłączyła się do mnie szybko. 
- Wiesz co…? – po szybkim pomruku typu: „hmmm?” ciągnęłam dalej. – Mam ochotę pójść na plażę. Masz prawko? 
- Tiaaa… - prychnęła, zeskakując z poręczy. – To jak? Daję Ci dwadzieścia minut, potem spotykamy się dokładnie w tym miejscu co teraz. Wykąpałabym się. – przeciągnęła się i nie czekając na jakąkolwiek reakcję ruszyła szybkim krokiem żwirową ścieżką, przy akompaniamencie chrzęstu. A ja pobiegłam za nią. 
- Kto pierwszy w akademii, ten lepszy! – wrzasnęłam za nią. Była to gra dla 5-cio latków, ale mimo wszystko często w nią grałam. Z siostrami, kimkolwiek. Adeline szybko ruszyła za mną, miała dłuższe nogi, więc jak się spodziewałam szybko prędko mnie wyprzedziła. Stanęła pierwsza u drzwi. – Jesteś straszna. – jęknęłam, łapiąc pomiędzy słowami hausty powietrza. Miałam bardzo słabą kondycję. 
- To ty chciałaś się ścigać. To teraz masz. – uśmiechnęła się szeroko. Wyminęłam ją w przejściu i podążyłam do swojego pokoju. Na miejscu wepchnęłam wszystkie rzeczy do torby. Nie miałam ochoty ich układać, więc wyszło jak wyszło. Ręcznik, strój i parę innych potrzebnych rzeczy. Zajęło mi dwie minuty, żeby przebrać się z powrotem w rzeczy na co dzień. Potem biegiem zdyszana przemierzałam korytarz. Przy wejściu nie spotkałam Adelki, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomyliłam godziny. Została minuta do zbiórki. 
- Boże… - zdyszany głos odezwał się za moimi plecami. – Nigdy więcej dwadzieścia minut. Następnym razem dwa razy więcej powinno być. 
- Sama chciałaś, przecież. Sama ustalałaś reguły. Więc – nie marudź teraz. – uśmiechnęłam się, biorąc Adeline pod rękę. - To jak? 
<Adi? O Boże, żyję, żyję, ale opowiadanie już nie ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)