niedziela, 3 września 2017

Od Leny C.D Esmeraldy

Usiadłam z Esmą przy szklanym stoliku z dwoma krzesłami w zestawie. Gdy w moje ręce dostało się menu, z prędkością maratończyka przeskakiwałam wzrokiem po daniach, zatrzymując się na rodzajach spaghetti. Wprost uwielbiałam tę potrawę, zwłaszcza z oliwą i świeżymi przyprawami, ale z powodu, iż w karcie dań nie znalazła się taka odmiana, zamówiłam te z sosem pieczarkowym. Poczekałyśmy chwilę, po czym dostałyśmy jedzenie. Zerknęłam na talerz Esmy. Znajdował się na nim makaron oraz szpinak.
- Wygląda smakowicie. Jak to się nazywa?
- W menu opisują to jako Spinacci Tagliatelle.
- Można sobie język połamać- stwierdziłam, pamiętając, jak ciotka czepiała się mojej wymowy niektórych francuskich słów.
- Dla tego dania warto.
Zaśmiałam się nie dosłyszalnie pod nosem. Pomiędzy zębami dziewczyny znalazł się zielony listek, a ja niemalże od razu przypomniałam sobie pewien film, który oglądałam, gdy miałam 8 lat. Opanowałam się, ale zanim zdążyłam powiadomić towarzyszącą mi dziewczynę, o jej plantacji szpinaku, sama z siebie pozbyła się zielonego.
***
Wróciłyśmy do budynku Akademii, kiedy słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Niebo nabrało trochę inny odcień, zbliżający się do fioletu. Szłyśmy w stronę naszych pokoi w ciszy, póki nie zadałam pytania.
- Jak sądzisz, ile jeszcze muszę czekać, zanim będę mogła postarać się o własnego wierzchowca?
<Esma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)