środa, 20 września 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

Ciepły oddech mężczyzny, sprawił, że poczułam się jak w rękach mojego wybawcy. W sumie to tak było, gdyby nie jego szybka reakcja stałabym się teraz ludzką żarówką, która ma już ostatnie drgania przed marną śmiercią. Poczułam jak Harry zaczął bawić się koszykiem moich włosów, których wygląd w tym momencie pozostawił wiele do życzenia. Nagle jednak schylił się nad moim dekoltem, pozostawiając tam również ślady swojej 'działalności'. Byłam mocno świadoma tego, że niebieskooki zassał delikatnie moją skórę między obojczykami.
- Hazzuś, nie za dużo procentów Ci do główki strzeliło? - Zachichotałam, bawiąc się jednym z jego loków. - Bo wiesz, wydaje mi się, że niespełna dwa tygodnie temu idę poznaliśmy - dokończyłam, unosząc brew. Brązowowłosy oderwał się od swojego zajęciach i posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Mogę przerwać, choć będzie ciężko - posłał mi figlarny uśmieszek. Wywróciłam delikatnie oczami i nie czekając na odpowiedni moment, uniosłam delikatnie swoją głowę znad jego ramienia i musknęłam jego ciepłe wargi. Ta czynność była tak przyjemna, że miałam ochotę cofać czas i robić to cały czas, od początku do końca i znowu, znowu.
- Powinniśmy? - Westchnęłam prosto w twarz chłopakowi, który na odpowiedź ponownie postanowił złączyć nasze warto w pocałunku. Tym razem, był on jednak trochę bardziej śmiały i zdecydowany. Nie miałam nic przeciwko temu, więc bez słowa zostałam w jego ramionach, śląc sobie delikatne, przyjemne pocałunki.

~*~

Blask latarki nagle oświecił mnie i Harry'ego, który nagle się podniósł, a ja bez żadnego ostrzeżenia, wylądowałam na twardym podłożu.
- Harry, cioto! - Krzyknęłam, ale natychmiast podniosłam się do pionu, widząc, że przed nami stoi wierzchowiec, a na nim siedziała instruktorka Sue, która patrzyła na nas jak na zjawy. - Miłego dnia, Panno Sue - uśmiechnęłam się wesoło.
- Co Wy tutaj robicie? Czemu nie jesteście w łóżkach i w pokojach? Macie raz dwa wracać do Akademii! Migiem! - Powiedziała, ale na jej twarzy zagościł cień uśmiechu.
- Proszę Paniiiiiiiii - zaciągnęłam specjalnie, niczym mała dziewczynka. - Pozostanie to między nami?
- Zastanowię się. Teraz nie chce już Was widzieć - mruknęła, a ja powlokłam się z Harry'm w stronę ścieżki. Buty głucho odbijały się od piasku, po którym jak się przekonałam świetnie jest galopować. Kroczyliśmy w zupełnym milczeniu, a ja jak głupia starałam się zakryć malinki pozostawione przez Hazzusia.
- Muszę dzisiaj pojeździć Notte, i już tak trochę się załamuje - westchnęłam. - Pewnie znowu będzie latanie od bandy do bandy - zaśmiałam się.
- Będę mógł Ci pomóc, ale to za jakieś dwie godziny bo chciałbym się chociaż trochę przespać - powiedział, a po chwili ziewnął. - Może nie będzie aż tak źle - posłał mi pokrzepiający uśmiech. Bez żadnej odpowiedzi zerwałam żółtawy liść i zaczęłam go rwać na ultra małe kawałki. Nauczyłam się tego od ojca, który robił to zawsze z notatkami wypisanymi podczas treningów.

~*~

Gniadoszka zadarła głowę, podczas poprawiania futrzanego popręgu tuż przed wsiadaniem. Wydłużyłam puśliska jeszcze o jedną dziurkę i bez mojego zwyczajowego, dziarskiego uśmiechu, podeszłam w stronę srebrnych schodków i z gracją wsiadłam na grzbiet klaczy.
- No Notte, trzeba się ruszyć - powiedziałam, zbierając dwie pary wodze i ruszając delikatnie wydłużonym stępem, bez jakiegokolwiek zebrania. Nagle zawiał delikatny wietrzyk, który wprawił w ruch cienką kurtkę młodego mężczyzny, który opierał się o płot, beznamiętnie wpatrując się w telefon. Mera spięła się i odskoczyła na drugi ślad jak poparzona. Westchnęłam i poklepałam klacz, jak tylko zobaczyła, że materiał i wiatr to nic co ma ochotę ją zjeść. Po chwili delikatnej zabawy w stępie, ruszyłam kłusem od razu poprawnie zbierając klacz. Z siodła doskonale widać było jej okrągłą potylicę. Białe ochraniacze na nogach Notte, co takt wyskakiwały przed nią, a moje obawy co do jakiejś kontuzji znowu zaczęły narastać. Mimowolnie, widząc jak klacz zaczyna czuć przyjemność z pracy, gdy tylko zaczęłyśmy robić łopatki, poczułam jakiego posiadam niesamowitego konia i delikatnie odpuściłam wodzę munsztukową oraz pogłaskałam umięśnioną szyję. Wielokrotnie zmieniałam tempo w chodzie, jak i również przechodziłam w stęp, stój, i znowu kłus. Zdecydowałam, że dobrze byłoby zagalopować, ponieważ czułam, że pode mną kumuluje się ogrom energii. Zmieniając ułożenie łydek, dosłownie o milimetry, delikatnie ścisnęłam boki klaczy, a ona wystrzeliła swoimi przednimi nogiszczami do przodu. Zauroczona jej galopem, próbowałam bez żadnego śmiechu wysiedzieć jej każdy krok z dumą. Meravigliosa żuła wędzidło jak zakochana, wykonując przy tym potężne foule. Niby jest to czasami bardzo problematyczne, ale gniadoszka tak jakby była tego świadoma, że jej trzytaktowy chód jest wyróżniający się, ogromny i musi nad nim starać się zapanować.
Zatrzymałam się obok Harry'ego, który zaskoczony podniósł swój wzrok na moją twarz.
- Wsiadasz, chcę zobaczyć jak sobie radzisz z ujeżdżeniem - uśmiechnęłam się i poklepałam holenderkę.

Hazzuś? Przepraszam ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)