Usiadłam obok Esmy, która jak zaczarowana wpatrywała się w swojego nowego wierzchowca. Uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej dziewczyny, która jakby nie patrzeć stawała się moją najbliższą osobą w tej Akademii.
- Twoja ciotka mnie zaskoczyła. Nie mam pojęcia skąd mnie zna, kompletnie jej nie kojarzę. Może mój ojciec coś wie, jak będziemy na miejscu to do niego zadzwonię i się podpytam. Możesz mi powiedzieć jak ma na nazwisko?
- Jasne, że tak. Dorothy Emma Evans-Müller, w sumie to ludzie ze środowiska ujeżdżeniowego się zazwyczaj znają, więc może będą siebie kojarzyć. - Odpowiedziała, znowu zwracając swój wzrok na zapakowaną klacz. Po chwili dołączyła do nas reszta znajomych. - To co towarzystwo? Zbieramy się? - Zapytała, a wszyscy chętnie zaczęli pchać się do samochodu. I tak o to wylądowaliśmy tak samo jak w drodze do Białego Marzenia. Lily wpakowała się na kolana Noah'a, który wykorzystał sytuację i oparł się o jej plecy, Naomka usadowiła się z przodu przy Esmeraldzie, Lena z lewej strony, ja zaś w prawej. Opierałam się o chłodną szybę, mając tylko nadzieję na jak najszybszą podróż, ponieważ nie ścierpię tak samo długiej z tym chorym towarzystwem, do którego z resztą sama należałam. Nie wiedziałam czemu wpakowałam się w podróż do Nowej Zelandii, przecież sama miałam za niedługo zawitać w kraju bardziej odległym niż Zelandia, więc po co męczyć się dwa razy? Szybko jednak odgoniłam od siebie tej myśli, bowiem każdy teraz krzyczał w moją stronę me imię.
- Adiśka, weź się wybudź z transu! - Usłyszałam ze strony Naomi, i dzięki niej wyrwałam się do góry by usłyszeć pytanie od Esmeraldy.
- Ej, Adelka, Ty chyba też masz zamiar za niedługo wybrać się po konia, czy tylko obiło mi się coś o uszy? - Powiedziała, odwracając się od prostej, długiej drogi, która ciągnęła się niemiłosiernie.
- Owszem, tylko trochę dalej bo do Niemiec. Mam ochotę pojechać na korung holsztyński, i nie wiem z jakiej beczki na konie KWPN, nie mam pojęcia czemu nie jest w Holandii, ale nie wnikam. - Odpowiedziałam delikatnie wzdychając, słysząc po raz kolejny chichoty od Lilian, Noah'a i Leny. - Jeszcze jakieś trzy, cztery dni i będę lecieć. Drogę powrotną będę pokonywała promem, no i później do Akademii samochodem. Cicho, że nie mam prawka - zaśmiałam się, a wszyscy też to przypieczętowali głośnym wybuchem śmiechu.
~*~
Upragniony chrzęst kamieni znajdujących się pod Akademią, nareszcie zabrzmiał. Wreszcie dojechaliśmy do naszego celu, a Esma po prostu szalała z radości, że zaraz będzie prezentowała swój nabytek właścicielom stadniny. Jednakże wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, i tylko ja wraz z brunetką zostałyśmy przed stajnią koni prywatnych, no może nie same, ponieważ w przyczepie stał Divine wraz z Sambą.
- To może ja zaprowadzę Blast'a do boksu, a Ty weź Desert i zaprezentuj ją właścicielom, bo właśnie tu idą - powiedziałam, na co nastolatka szybko obróciła się za siebie. Korzystając z sytuacji, otworzyłam rampę koniowozu, która natychmiast bezgłośnie opadła. Zdziwiłam się widząc, jak karosz nie rwie się w stronę klaczy, która równie melancholijnie stała po prawej stronie. Usmiechnęłam się pod nosem i weszłam do przyczepy, gdzie natychmiastowo odwiązałam uwiąz od belki przytrzymującej. Pozbyłam się również zabezpieczenia zza zadu ogiera i powolnym krokiem, wyprowadzałam go bez żadnych zbędnych emocji. Divine rozdymał chrapy i zaczął wesoło dreptać w miejscu, na widok jak i zapach swojej stajni. Pogładziłam jego szyję i ze stoickim spokojem szłam przez stajnię, nie zwracając uwagi na jakiekolwiek wybryki młodego ogiera, który widząc, że mam to gdzieś, przestał i zaczął normalnie iść na niemalże kraniec stajni. Boks młodzieniaszka wyłożony był świeżą słomą, w której sama z miłą chęcią mogłabym spać. Z resztą, mogłabym teraz być wszędzie, abym mogła się udać w spoczynek (wieczny, heh).na tą chwilę jednak nie było mi to dane, i musiałam się zadowolić powrotem do Esmy i wzdychaniem właścicieli nad klaczą. Samba zaczęła kłusować za nastolatką, która pędziła ile sił w nogach, by nie zacząć być ciągniętym przez siwiejącą gniadoszkę. Desert posiadała efektowny kłus, lecz miałam delikatne wrażenie, że swoją przednią lewą nogą potrafiła czasami tak zwanie zamiatać.
Wreszcie nadszedł upragniony moment wracania do akademika, w towarzystwie Esmeraldy.
- Jak Ci się podoba Desert Jackal? - Zapytała nastolatka, która aktualnie poszukiwała kluczy w swojej kieszeni.
- Nie mam pojęcia jak to nazwać, ale dla mnie jest po prostu normalna. W pewnych momentach nie podoba mi jej się kłus, ale tak to ten chód jest bardzo na plus. Jeśli z nią popracujesz, możesz zrobić z niej fajnego konia. Sama z chęcią mogę na nią wsiąść. Tymczasem proponuję Ci nocowanie u mnie - zaśmiałam się i znacząco uniosłam brwi.
Esmeraldo? Przepraszam, że tak długo czekałaś ;^;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)