niedziela, 24 września 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

- Wiesz, drogie dziecię, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - Zapytałam szyderczo, na co chłopczyk delikatnie się spiął i nie zadawał już żadnych pytań. Cały czas, bez ustanku, moje szczęki były mocno zaciśnięte, a morderczy wzrok świdrował zwijającego się ze śmiechu Harry'ego.
- Odegram się, Loczuś - warknęłam do niebieskookiego, który pomógł zejść chłopcu. - Miłego wieczoru życzę - warknęłam, a blondynek szybko podbiegł do reszty grupy.
- Zmienić Cię? - Zapytała mnie Oriane, która posłała mi pogodny uśmiech.
- Idź tym z koniem w cholerę. Nienawidzę dzieciaków. - Powiedziałam, po czym wyszłam z ujeżdżalni. Moje kroki zmierzały w stronę oddzielnych padoków, gdzie na jednym stała moja klacz. Trzęsącymi się dłońmi wyjęłam ostatniego papierosa z kieszeni i zapaliłam, by po chwili wypuszczać gęste kłęby dymu. Gniadoszka biegała w każdą stronę, by po chwili zatrzymać się i z dzikim fukaniem spoglądać na niebieski traktor, który toczył się, przewożąc belę wysokiej jakości siana. Zaśmiałam się gdy dopiero po kilku minutach zorientowała się, że stoję pod ogrodzeniem. Rozweselony wierzchowiec podkłusował do mnie, stawiając przy tym niewyobrażalnie ogromne kroki.
- Hola, koleżanko, bo krzywdę sobie zrobisz - mruknęłam, wyciągając z kieszeni kokosowy smakołyk, na którego widok nawet mi ślinka leciała. Zgniotłam skończonego już papierosa i wrzuciłam go do kieszeni. - No co, tak bardzo się, panienka stęskniła? - Zaśmiałam się, a po chwili pogładziłam wąski pas białej sierści. Na swoich plecach poczułam czyjś dotyk, na co ja podskoczyłam, a klacz zwiała na drugi koniec padoku.
- Dzięki, Obrońco! - Krzyknęłam za nią. - Ohh.. no kogo mogłam się spodziewać? Harry.
- No ja, przepraszam, ale wyraz twarzy tego dzieciaka, doprowadzał mnie do łez - powiedział, uśmiechając się delikatnie. - No mi nie wybaczysz? - Zapytał.
- Jakbym nie wybaczyła, to już dawno bym tutaj nie stała. - Bąknęłam. - Wiesz, że wszystko pamiętam?
- Chciałbym wiedzieć co się tam takiego wydarzyło, ale widząc malinki na Twoim dekolcie, jestem w stanie się po części domyślać. Z chęcią dowiem się szczegółów - uniósł brwi w rozbawieniu.
- Cóż, prawie się spaliłam, ale Ty mój wybawicielu, mnie uratowałeś. Słusznie zauważyłeś, pozostawiłeś mi sporo pamiątek, a w tym jedno, ciekawe wspomnienie.. nieźle całujesz - uniosłam jedną brew, ukazując rząd białych zębów. Mężczyzna stał jak zamurowany, ale widać było cień zadowolenia na jego twarzy.
- No cóż.. z chęcią wyrażę opinię o Tobie, ale trzeba by było to powtórzyć, ponieważ tak się składa, że teraz jestem trzeźwy - uśmiechnął się zadziornie, na co ja wspięłam się na palce w celu musknięcia warg chłopaka. Delikatny pocałunek przeobraził się w niewielki wulkan, który był niezwykle namiętny. Jakimś dziwnym cudem znalazłam się na ogrodzeniu, co ułatwiało mi zadanie kontynuowania przyjemnej czynności. Nadszedł jednak moment, że coś musiało to przerwać, a była to gniadoszka, która trąciła moją łopatkę.
- JEZUS CHRYSTUS, NOTTE! - Krzyknęłam i z braku równowagi, wpadłam w objęcia Harry'ego, który uniósł mnie nad ziemię. - Kolejny raz mnie ratujesz, no nieźle - uśmiechnęłam się.
- Za taki pocałunek, mogę Ciebie ratować za każdym razem - mruknął, niczym moja kotka, która prawdopodobnie teraz czekała na kolację.
- Przykro mi, ale teraz muszę odprowadzić tą panienkę do stajni, aczkolwiek mogę Cię zaprosić na obejrzenie jakiegoś filmu.
- Cóż, prawdopodobnie skorzystam z tej propozycji, więc żegnam się, Adeline - zaśmiał się i odszedł do akademika. Wzięłam uwiąz przewieszony przez furtkę, na co klacz od razu do mnie podbiegła. Na szczęście, Meravigliosa wiedziała, że jeśli nie będzie współpracowała to zwyczajnie w świecie nie dostanie dodatkowej porcji jej ukochanego musli. Już po chwili podkowy gniadoszki obijały się o bruk, co dawało znak do wszystkich innych wierzchowców, że już zaraz zostaną zabrane do swoich boksów. Ogiery szalały na widok klaczy, która bez żadnej reakcji kroczyła dumnie na przód. Kary wierzchowiec wywijał przeróżne baranki na trawie, tylko po to by jakimś cudem przedostać się do jak się okazało mojej klaczuchy, która prawdopodobnie nie byłaby aż taka niechętna do powiększenia gatunku.
~*~
Xsara kręciła sie wkoło moich nóg, usilnie starając się zwrócić na siebie uwagę.
- Przestań, dostałaś już jedzenie, więc daj mi chwilę spokoju - bąknęłam, zrzucając z siebie w tym samym momencie brudny t-shirt. Notte postanowiła umazać mnie swoją zabarwioną na kolory tęczy śliną. Na moich ramionach zawisła niezwykle luźna koszulka, która odsłoniła każde, ale to każde dzieło pozostawione przez Harry'ego. Wywróciłam oczami, widząc, że chłopak zawędrował.. dość nisko ze swoimi malunkami.
Już dosłownie po kilku sekundach, rozległo się delikatne pukanie w drzwi. W futrynie stał Harry, wypchany po brzegi przeróżnymi trunkami.
- Nie piję - mruknęłam. - Nie można po wczorajszym - uśmiechnęła się szeroko.
- Skąd wiesz, że to alkohol? Mam za dużo butelek, więc w nich przechowuje wszystko.
- Uważaj bo uwierzę. - Po tych słowach, schyliłam się do szafki, z której wyrzuciłam stos jedzenia, były w nim suszone owoce, kisiele, chipsy, zupki błyskawiczne.. dosłownie wszystko. - No cóż, trzeba chociaż odrobinkę przytyć - zaśmiałam się.

Haaaaaaazzuuuuuuś? ❤❤❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)