niedziela, 17 września 2017

Od Harry'ego C.D Adeline

Można mnie zabić, tak źle jeszcze nie było (;
Budynek nagle otulił całkowity mrok, pozostawiając rolę dostarczania do środka jakiegokolwiek światła lekko przybrudzonym oknom, za których framugami znajdowały się wysokie, jeszcze zapalone przez właścicieli latarnie. Choć boks był wyjątkowo ciemny w porównaniu do reszty nieco intensywniej oświetlanej stajni, wciąż mogłem dostrzec nawet najmniejsze detale twarzy szatynki, którą dzięki różnym mniej lub bardziej oczywistym sytuacjom mogłem podziwiać z coraz mniejszych odległości.
Cień uśmiechu błąkał się w okolicach kącików jej ust, a ciepło bijące od delikatnie spiętego ciała było wyjątkowo przyjemne, gdy docierało wprost do mojej opartej o jedną ze ścianek boksu sylwetki. Stałem na tyle blisko Adeline, by słyszeć przyspieszone bicie jej serca i nienaturalnie, choć nieznacznie, przyspieszony oddech.
Odwzajemniłem gest uniesienia kącików warg, w duchu czując niesamowite, niewątpliwie nie do końca znane mi uczucie, po usłyszeniu całkiem szczerego komplementu. Szczerzyliśmy się tak do siebie nawzajem, spoglądając wzajemnie w błyszczące tęczówki osoby stojącej naprzeciwko.
Rozchylałem wargi, by udzielić szatynce absurdalnie nieprawdopodobnej odpowiedzi, gdy obydwoje zastygliśmy w jeszcze większym bezruchu. Wstrzymałem na kilka niezwykle dłużących się sekund oddech, gdy usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk otwierania wieka olbrzymiej, drewnianej skrzyni, mieszczącej się obok jednych z pierwszych boksów umiejscowionych wzdłuż starannie zamiecionego korytarza.
- To tylko Sue - mruknąłem cicho w jej kierunku, ówcześnie nieśmiało wychylając się zza ciemnych krat. Instruktorka ku naszemu zadowoleniu skierowała się w przeciwnym kierunku do naszego, zaledwie na kilka krótkich chwil zatrzymując się przy boksach.
Szybko opuściła stajnię, znowu zostawiając nas samych sobie w opustoszałym budynku. Gdyby nie to, że jeszcze kilkoro koni kończyło jedzenie swych kolacji, w tym także stojąca tuż obok mnie Meravigliosa, bez większego zawahania i omijania ewidentnej prawdy rzekłbym, że do moich uszu nie docierał żaden wyraźny dźwięk.
- Idziemy? - siląc się na całkowicie niewymagany szept, dziewczyna po raz kolejny pogładziła delikatnie mokrą sierść na umięśnionej, końskiej szyi. Bezgłośnie powtórzyłem jej ruchy, by pociągnięciem za kaptur jej bluzy ciągnąć ją lekko w stronę wyjścia. Szatynka szła jak na skazanie do samego momentu, w którym wyzwoliłem ją z własnego uścisku.
Z racji, że kuchnia w której wcześniej nasze drogi się zbiegły została już zamknięta, a towarzysząca mi Adeline dosłownie leciała z nóg, odpuściliśmy sobie jakiekolwiek plany co do upieczętowania tego dnia, skupiając się na dotarciu do tym razem własnych pokoi i wyczekiwanemu położeniu się spać. Decyzji tej nawet nikt nie śmiał podważać, co przyjąłem z oczywistą radością, gdy mogłem wygodnie ułożyć się wśród własnej, cieplutkiej pościeli.
~*~
Stojąc przed budynkiem czułem się zupełnie tak, jakbym powrócił do wczesnych lat swojej edukacji. Z plecakiem na plecach, wyznaczoną godziną stawienia się przed wrotami do miejsca naszego zamieszkania i w oczekiwaniu na całą resztę uczniów, którzy nie zdążyli się jeszcze pojawić w odpowiednim miejscu, już żywiłem niechęć do jakiegokolwiek wyjazdu poza granicę całego obiektu.
O piątej rano wolałem leżeć jeszcze w swoim łóżku, zamiast przyjmować pierwsze promienie słońca padające na moją ewidentnie zmęczoną twarz.
Zaskakujące było to, że o obowiązkowym, prowizorycznym odbyciu praktyk dowiedzieliśmy zaledwie dzień wcześniej. Naturalnie nie wyobrażałem sobie lepszego spędzenia całego długiego, słonecznego dnia niż na przypatrywaniu się oddalonej o kilkaset kilometrów od nas hodowli kucyków. Podchodziłem do tego przedsięwzięcia wyjątkowo sceptycznie, dostrzegając plus jedynie w ominięciu treningu z Blythe'm.
- Naprawdę widać po Tobie, że emanujesz szczęściem - prychnęła Adeline, zaskakując mnie swoim pojawieniem się tuż za moimi plecami. Usiadła tuż obok mnie przy ścianie budynku, ze znudzeniem przyglądając się jeszcze pustym pastwiskom.
Po chwili przeniosłem na nią wzrok, uśmiechając się przelotnie pod nosem.
- Też miło Cię widzieć.

Los jednak w miarę szybko nad nami się zlitował. Ta część kadry, która miała pojechać ponoć pilnować pełnoletniej części już towarzystwa, wkrótce zjawiła się w naszym najbliższym otoczeniu, zapowiadając ekspresowy przyjazd autokaru, mimo tego, że i on pojawić miał się kilkanaście minut wcześniej. Prawdziwy teatrzyk rozpoczął się jednak wtedy, gdy niemalże wszystkim udało się wsiąść do środka pojazdu i zająć względnie satysfakcjonujące miejsca.
Dzięki uprzejmości zwinnej, z czarującym uśmiechem na ustach podczas przeciskania się szatynce, zyskaliśmy jedne z najbardziej oddalonych miejsc od wejścia do autokaru. Standardowo, nawet właściwie nie liczyłem na jakąkolwiek inną opcję, dziewczyna usadowiła się na siedzeniu obok okna, uznając to za część swojej nieodebranej jeszcze zapłaty.
- Za wynagrodzenie rozumiem także to, że posłużysz mi jako poduszka - oznajmiła beztrosko, z błyskiem w orzechowych tęczówkach przyglądając się mojej neutralnej reakcji. Zwyczajnie pokręciłem z niedowierzaniem głową, uśmiechając się z uznaniem dla jej godnego pochwały sprytu.
- Jeśli w ogóle uda nam się to przeżyć, to zapewniam Cię, że w drodze powrotnej to Ty będziesz musiała znosić mój ciężar - mruknąłem, lekko obejmując ją ramieniem, gdy oparła się o mój bark.
Skwitowała moją uwagę krótkim śmiechem, mając to szczęście, by zasnąć już na początku kilkugodzinnej podróży. Ku za pewne jej niezadowoleniu jednak, pod wpływem gwałtowniejszego hamowania i jej wygodnej pozycji, dzięki której zajmowała także część mojego miejsca, niefortunnie opadła głową z mojego ramienia na kolana, czego znając życie nie przyjęłaby z takim zadowoleniem, gdyby zdawało sobie z tego w pełni świadomości sprawę.
Nie mając jednak serca by ją podnieść, co równałoby się najpewniej z jej rozbudzeniem, śmiejąc się w duchu bawiłem się kosmykami jej długich, niezwykle przyjemnych w dotyku włosów.

Adeline? :c ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)