sobota, 23 września 2017

Od Katniss C.D Artema

- Katniss – Uśmiechnęłam się nieśmiało.- Mogę podejść jeszcze po moją sunię?
- Jasne! Poczekam. – Gdy mężczyzna to powiedział, od razu popędziłam do pokoju po Lunke.
Po chwili wparowałam do pokoju z numerkiem 3. Zamknęłam drzwi, będąc w pomieszczeniu, gdzie mieszkałam. Po nie całej sekundzie moja Lununia skoczyła na mnie, liżąc mnie po twarzy. Migiem założyłam jej szelki i podpięłam do niej smycz. Tuż przed wyjściem Naomka zapytała mnie:
- Gdzie tak lecisz?
- Em… Na spacer z sunią… - Próbowałam dyskretnie wyminąć temat po którym „dyskusja” ciągnęłaby się bez końca.
- A co to za chłopak? Ten, z którym idziesz.- Pytała szyderczo.
- Ech… To Artem. Idę z nim, to znaczy z naszymi psami.
- Ale z ciebie szybkie bestia!- Wtrąciła Esma.
- Dajcie spokój!- Odpowiedziałam zaczerwieniona.
Zbiegłam z pieskiem u boku po schodach, przy okazji się z nią ścigając. Chwila moment i wybiegłam z budynku, a następnie znalazłam się przy chłopaku. On poczochrał mojego psiaka po główce i ruszyliśmy w drogę. Jednak po minucie puściłam Lune wolno, by mogła swobodnie biegać.
- Skąd pochodzisz? Co robiłeś przed akademią?- Zaczęłam rozmowę.
- Z Rosji… - Powiedział ozięble mężczyzna.
- To tutaj pewnie zdychasz z gorąca… -Próbowałam rozweselić atmosferę… niestety na próżno.
- Prawda. Moi rodzice raczej ze mną i moim rodzeństwem nie przebywali. Więc wpadłem w nie za fajne towarzystwo, a potem do woja. Skończyłem jako snajper, ale po jednej takiej feralnej misji postanowiłem to rzucić i przyjechałem tu. A ty? Skąd pochodzisz?
- Z racji tego, że moi rodzice zginęli w pożarze, wychowywałam się z dziadkami. Mój przodek miał hodowlę Quarter Horse i miał też kilka Mustangów. I stąd moja pasja, potem weterynaria, zarabianie w restauracji, barach, knajpach aż w końcu udało mi się tu dostać. Niestety musiałam opuścić technikum, żeby móc tu być, ale moim zdaniem było warto.
- A… Masz już konia? – Dopytywał.
- Mam moją ślicznotkę Tofflairs… pół Quaterek, pół Mustang. Myślę, że odnajdzie się w Westernie.
- To fajnie…- Po skromnej odpowiedzi chłopak wziął do ręki patyk i rzucił daleko, żeby pies mógł się pobawić.
Po kilku minutach maszerowania w ciszy doszliśmy na plażę, gdzie psy od razu wbiegły do wody, by się pobawić. Ja też tak uczyniłam i wbiegłam do morza. Artem stał na brzegu i się ze mnie śmiał.
- Co Cię tak bawi? – Zapytałam.
- Ty!- Wydusił z siebie chłopak pomiędzy śmianiem się.
- A więc tak? – Wyszłam na brzeg i popchnęłam Artema w wodę.
Po 25 minutach stwierdziliśmy, że pora wracać do akademii. Podczas powrotu opowiadaliśmy sobie różne kawały… Przeszliśmy przez bramę AMH i tam się rozeszliśmy. Podziękowałam Artemowi za wspólną przechadzkę i poszłam w stronę stajni, by przywitać się z moim konisiem.
<Artem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)