środa, 20 września 2017

Od Oriane C.D Will'a

Uśmiechnęłam się miło pod nosem, ale pokiwałam mimo to przecząco głową, delikatnie gładząc szyję klaczy, która parsknęła cicho.
- Silver ma dziś termin. Trochę się obawiam... - Przyznałam spoglądając w dół. Will wyprostował się, podchodząc do mnie bliżej, tak że praktycznie stykaliśmy się czołami...
- Nie martw się.- Złapał mnie za dłoń z uśmiechem i złączył nasze wargi w pocałunku.- Może znajdziesz dla źrebaka jakiś ładny kantar czy coś.- Odparł cicho, masując kciukiem mój nadgarstek.
- Will... Ja chyba serio nie dam rady. Nie jestem w stanie jej opuścić... Nie po tym co się ostatnio stało.- Zakryłam twarz dłońmi, starając się zapomnieć obraz martwego płodu. Mam nadzieję, że tym razem źrebak będzie żył...
~ ~ ~
Właśnie wycierałam siwka jakimś ręcznikiem, który wcześniej sobie przygotowałam. Młody po dłużej chwili wstał i zaczął ssać mleko matki, która spokojnie zajadała się paszą, którą wcześniej jej przygotowałam. Do stajni wparował Will, który od razu zajrzał do boksu, by sprawdzić, jak wygląda maluszek. Źrebak po chwili spojrzał w naszym kierunku i zaczął niepewnie podchodzić, ale kiedy tylko wyciągnęłam do niego rękę, młody się spłoszył i uciekł do mamy.
- Uroczy. - Zaśmiał się Will, obserwując noworodka. W końcu postanowiliśmy, że zostawimy ich samych, a sami poszliśmy po konie. Weszłam do boksu Mount Blanc, która przypominała mi mojego pierwszego konia imieniem Toru. Pamiętam, jak świetnie się dogadywaliśmy i jak dużo różnych przygód razem przeżyliśmy... To były czasy.
Poszłam po siodło, ogłowie i sprzęt do czyszczenia, po zabraniu tego wszystkiego, jak to zwykle bywało na jedną kupkę, weszłam do boksu fiordki i zaczęłam pielęgnację, począwszy od sierści, po kopytach kończąc.
Pozostało jej osiodłanie, ale z tym już był większy problem (pomińmy fakt, że Blanca, kiedy jej czyściłam brzuch, odsuwała się i lekko kopała ścianę), ponieważ przy tym strasznie się wierciła... Siodło kilka razy prawie spadło mi na łeb, kiedy to próbowałam odplątać wodze z jej kończyn, a popręg był jeszcze niedopięty. Po naprawdę długiej chwili wyszłam wreszcie zmordowana, "tańcem " w boksie z klaczką, która zadowolona ocierała pysk o moją bluzkę, która pachniała świeżo narodzonym źrebakiem.
- Jedziemy? - Zapytałam miło, spoglądając na Willera, dostałam odpowiedź w postaci skinięciu głową i wkrótce wyjechaliśmy poza tereny Akademii. Delikatnie splotłam palce z Will'em, kiedy tylko udało mi się ruszyć tę leniwą kluskę Blancę.
Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, jednak głównym tematem był nowo narodzony źrebak, delikatnie stanęłam w strzemionach, aby go pocałować, ale nagle fiordka pokłusowała w innym kierunku i nagle wylądowałam w lepkim błocie. Podniosłam głowę, spoglądając na mojego lubego oraz Mount, która zaczęła rzuć moje włosy, ubrudzone błotem. Westchnęłam ciężko, zaczynając się śmiać i po chwili wstałam, nadal chichrając się pod nosem.
Will odgarnął jeden z ubrudzonych kosmyków z mojej twarzy i ucałował w policzek.
- Wyglądałaś przekomicznie, jak leciałaś twarzą w błoto. - Zarechotał.- Moje prosiątko.
- SUGERUJESZ, ŻE JESTEM GRUBA?!- Zaśmiałam się i podparłam się na grzbiecie fiordki, która wesoło zaczęła brykać.
Nagle momentalnie, ból rozłożył mnie na ziemi jak Janusz Cebula leżak nad Bałtykiem...
<Will? Wiem krótkie >.< Postaram się później napisać lepiej >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)