Kotka cicho pomrukiwała pod swym mokrym, drobniutkim noskiem, gdy z należytą delikatnością dla jej drobnego ciałka drapałem ją tuż za nadstawionym w moim kierunku łebkiem. Para niebieskich oczu intensywnie świdrowała każdy mój ruch, a drobne, mięciutkie w dotyku łapki lekko szturchały jedną z moich dłoni. Xsara wbijała w moje udo swe pazurki, jakby wiedząc, że ślad po nieznacznym drapnięciu wkrótce zniknie, zostając przeze mnie właściwie prawie nieodnotowany. W akompaniamencie kocich mruknięć w pokoju dosłyszeć można było się także niedowierzającego, cichego kobiecego śmiechu. Właścicielka dopieszczanej przeze mnie bengalki przez dłuższą chwilę przyglądała się temu, jak jej pupilka, wygodnie ułożona na mych skrzyżowanych kolanach, zwracała na mnie chwilowo całą swoją uwagę, domagając się nieodłącznych wraz z moim pojawieniem się w pokoju udogodnień. Nie przypominałem sobie, żebym dotychczas bardziej polubił jakiegokolwiek zwierzaka.
- Odnoszę wrażenie, że jestem tutaj całkowicie zbędna - mruknęła szatynka, siadając na łóżku tuż obok nas, ówcześnie narzucając na siebie wyglądający na całkiem ciepły i miękki w dotyku koc. Kot nie zaprzestał swego mruczenia, choć przelotnie spojrzał na egzystującą jeszcze nieopodal właścicielkę. - Nie przeszkadzajcie sobie - mruknęła zauważywszy, że z cieniem uśmiechu na ustach począłem przyglądać się jej poczynaniom.
Westchnąwszy, zdjąłem Xsarę z własnych, wygrzanych przez nią nóg, by móc swobodniej oprzeć głowę na ramieniu szatynki, skupionej na poszukiwaniu odpowiedniego filmu.
Oderwała się na chwilę od swego absorbującego zajęcia, by posłać mi roześmiane spojrzenie.
- To jak, kiedy zaczniesz podbijać z Notte międzynarodowe czworoboki?
Tym razem to Adeline wypuściła spory haust powietrza, odkładając pilota na dosyć odległy bok.
- Chyba nie masz żadnych wątpliwości? - roześmiałem się, przelotnie łaskocząc ją po szczególnie wrażliwym na zabiegi tego typu boku. - Nawet jak masz, to mogę szybko wybić Ci je z pustej głowy.
Morderczy wzrok definitywnie miał sprowadzić mnie na wyżyny znacznie doroślejszej powagi, choć działanie te nie przyniosło konkretnie oczekiwanych skutków.
- Znalazłam zawody nawet całkiem niedaleko Akademii, w ten weekend... - westchnęła, by z niezaprzeczalnie sporym rozmarzeniem naciągnąć na swe ramię kolejny odcinek długiego koca. Sprawnie zachęciłem ją do kontynuacji, wyraźnie dostrzegając, jak się waha. - Nie jestem przekonana po prostu, czy to na pewno jest dobry pomysł.
Z trudem powstrzymując w stu procentach nie wypadający w tych okolicznościach śmiech, pokręciłem lekko swą głową.
- Jesteście idealnie przygotowane na to, by wyjechać na jakieś zawody nawet poza Miami - starając się ją pocieszyć, przekręciłem swą twarz na jej ramieniu tak, by móc z łatwością przyglądać się jednemu z profili jej smukłych, kobiecych rys. - W końcu nikt nie każe jechać wam od razu najwyższych klas, choć i w nich z pewnością dałybyście sobie radę.
Dziewczyna delikatnie uśmiechnęła się, sięgając dłonią po błąkającą się po łóżku Xsarę.
- Pojedziesz z nami, prawda? - błagalnie spojrzała na mnie bursztynowymi tęczówkami, zachęcająco przejeżdżając po moim chłodnym policzku drobną dłonią.
Bezgłośnie przytaknąłem, po długiej chwili oddalając się na optymalną odległość nieopodal leżących poduszek.
~*~
Oglądaliśmy już drugi film z kolei, skupiając się na toczącej się na ekranie akcji w różnych częściach pokoju - czy to na łóżku, czy to na fotelu, czy nawet na podłodze. Sączyliśmy w międzyczasie grzecznie trunki, naturalnie nie mające nic wspólnego z obezwładniającym nasze umysły alkoholem, a także udało nam się pochłonąć subtelną część tego, co tylko nadawało się do zjedzenia. Adeline widocznie uważała taki obrót sytuacji za zabawny, bo pierwszym filmem, którym postanowiła mnie uraczyć, były przygody jakże sławnych, wesołych i różowiutkich kucyków.
Dopiero po ponad godzinie udręki, gdy słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a księżyc pojawił się na gwieździstym niebie, zyskałem przywilej wybrania następnego filmu. Jeden z uwielbianych przeze mnie filmów, z gatunku tych mrożących krew w żyłach, zyskał początkową aprobatę siedzącej nieopodal mnie szatynki. Sceny jednak pojawiające się w nim zdawały się być zbyt straszne, bo nie minęło zbyt dużo czasu, jak dziewczyna skrupulatnie starała się ukryć przed światłem dziennym swoje wewnętrzne obawy. Pomimo tego iż wiedziała, że utożsamiona w ludzkiej postaci śmierć nigdy nie stanie przed jej oczami w prawdziwym, rzeczywistym świetle, to nie mogła pohamować się przed tym, by wkrótce podzielić się ze mną swym delikatnym lękiem.
Roześmiałem się tylko krótko, widząc, jak Adeline tarmosiła w dłoniach zaspanego kota, byleby nie musieć śledzić toczącej się akcji.
- To jak..? - zafalowałem nieco w rozbawieniu swymi brwiami, gdy odnalazłem wcześniej przyniesioną przeze mnie butelkę nie najgorszego wina. Właściwie ten rocznik, smak i rodzaj był definitywnie moim ulubionym. Krwistoczerwona ciecz zatańczyła w butelkowozielonym szkle, gdy ukazywałem ją niemalże przed oczyma swojej jedynej towarzyszki. - Nietypowo, acz kulturalnie i z umiarem. W celach zwyczajnego rozluźnienia stresogennego momentu.
Szczery uśmiech szatynki tylko napędził mnie do tego, by sprawnie otworzyć butelkę i znaleźć w zanadrzu pokoju dwa przeźroczyste kieliszki. Równomiernie rozlałem trunku do obydwu naczyń, podając jedno ze szkieł uśmiechniętej dziewczynie.
Uniosłem kąciki swych delikatnie spierzchniętych ust, by unieść wino subtelnym ruchem w górę.
- Techniki twego uwiedzenia niewinnych kobiet powoli osiągają coraz wyższe poziomy... - mruknęła ponętnie, gdy zanurzyła po raz pierwszy wargę w wybitnie specyficznie pachnącym alkoholu. Sam uśmiechnąłem się na tę uwagę jeszcze szerzej, aby wkrótce odłożyć trunek na pobliską szafkę.
Nieumyślnie postawiłem jednak kieliszek na krawędzi mebla, co w efekcie końcowym nie tylko objawiło się zbiciem naczynia, ale także rozlaniem wina wprost na moją bladoniebieską koszulę. Westchnąłem, doskonale wiedząc, że plama po zabrudzeniu tego typu nie zejdzie tak łatwo.
- Chyba trzeba będzie się tego pozbyć... - uśmiechnęła się słodko Adeline, sięgając guziczków mojej koszuli. Ku jej zdzwieniu, złapałem jej dłonie w nadgarstkach, by zarzucić je na własną, rozgrzaną do granic możliwości szyję. Bez zbędnych uprzedzeń, w akompaniamencie jej seksownego mruknięcia, wpiłem się w jej ciepłe, smakujące wypitym chwilę wcześniej alkoholem wargi. Łączyłem nasze usta w namiętnych kombinacjach, nie mogąc powstrzymać się przed tym, by złapać ją mocno w talii i zamknąć w gorącym pocałunku na kilkadziesiąt następnych sekund. Szatynka szybko chciała również przejąć inicjatywę, co poczęści jej się udało - oddając moje coraz bardziej natarczywe pocałunki, delikatnie popchnęła mnie na łóżko, gdy usiadła na mnie okrakiem.
Kładąc dłonie tuż pod jej pośladkami, ledwo co zakrytymi materiałem krótkich szortów, z nagłym zachwytem przyglądałem się temu, jak dziewczyna bestialsko pozbywała mojej koszuli następnych i następnych guzików. W końcu, gdy nachyliła się nad moim torsem, nie mogłem w żadnym stopniu zapanować nad ponowną chęcią posmakowania jej ust.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)