poniedziałek, 4 września 2017

Od Leny C.D Esmeraldy

- Chciałabym Hanowera, ale mam też dziwny sentyment do Criollo. Choć, raczej nie kupię takiego konia, jeśli w ogóle jakiegoś będę miała. Moja matka nie jest biedna, ale, bądźmy szczere - nie mamy też za dużo pieniędzy.
- Hm...
- Wiesz? Dzięki za wycieczkę. Zawsze chciałam zobaczyć Hollywood. W Wellington też było ciekawie.
- Nie ma za co.
- A twoja nowa klacz! Samba jest po prostu cudna! Nie jest moim ideałem, ale świetnie się prezentuje. Może do niej pójdziemy?
- Nie mamy nic do stracenia - stwierdziła Esma i chwilę potem znalazłyśmy się przy pastwisku.
- Desert!
Chwilę potem zobaczyłyśmy klacz, leniwie idącą w naszym kierunku. Gdy wyciągnęła łeb, zaczęłam ją głaskać. Sierść miała krótką, trochę szorstką, nie wspominając o fantazyjnym kolorze.
- Jest ta... - nie zdążyłam dokończyć zdania, gdy moja czapka została brutalnie zerwana z mojej głowy.
- Zmieniam zdanie. Nie jesteś grzeczna! Czapkę oddawaj, ale już!
Esma przyglądała się tylko z boku, widocznie starając się stłumić śmiech. Klacz, niepomna na me słowa, zadowolona z siebie odeszła, demonstrując, jak ona pięknie chodzi. Niewiele myśląc, pokonałam ogrodzenie. Queen puścił się galopem, zostawiając za sobą głębokie ślady. Wryło mnie w ziemię. Gdyby nie pękająca ze śmiechu dziewczyna, stojąca tuż za mną, puściłabym się biegiem za klaczą. Ale, nie chciałam zrobić z siebie wariata, pędzącego po całym padoku w bezsensownym pościgu za Desert Jackal aka Queen of Samba. Wbiłam swój wzrok bazyliszka w Esmę, której powoli zaczynało brakować tchu.

<Esma? Odkupujesz mój kaszkiet :{ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)