niedziela, 17 września 2017

Od Adeline C.D Harry'ego

Wtuliłam swoją w twarz w ramię Harry'ego, który delikatnie objął moją talię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, czując ciepło bijące od ciała chłopaka.
- Dziękuję, że przyjechałeś tutaj ze mną - szepnęłam mu prosto do ucha, na co Harry delikatnie się wzdrygnął, a zarazem bardziej zacisnął swój uścisk. 
- Nie masz za co dziękować - odpowiedział. Wiedziałam jednak, że tą chwilę będzie musiało coś zepsuć, a raczej nie coś tylko ktoś. W moją stronę właśnie podążała dwójka dorosłych ludzi, elegancko ubranych, lecz w kobiecie widać było niechęć do tego miejsca. Mężczyzna zaś uśmiechał się od ucha do ucha, obserwując konie w kolejnych boksach. Widać było, że przedstawicielka płci pięknej wlepiła we mnie swój chłodny i ostry wzrok. 
- Ehh... Harry, bo moi rodzice strasznie szybko zbliżają się w naszą stronę - westchnęłam, na co Hazza wypuścił mnie ze swych ramion. - Świetna marynarka - zaśmiałam się. 
- Adeline! - Dobiegł do mnie niski głos mojego rodziciela, który aktualnie zaczął mnie ściskać. - To pokazuj swój zakup - posłał mi szczery uśmiech. Kobieta, zwana moją matką, trzymała się z tyłu nie okazując żadnych emocji.
- Cześć, mamo. 
- Witaj, Adeline - odparła i prędko odwróciła swój wzrok. 
- Oh, my się już znamy - powiedział starszy mężczyzna, który wskazał na towarzysza mojej podróży. 
- No tak, mieliśmy już taką okazję. Harry Styles, dziękuję za zapalniczkę - uśmiechnął się sztucznie, po czym z kieszeni wyciągnął brązowy przedmiot. 
- Tata tej damy, Sam Whittaker, zachowaj ją sobie.
Westchnęłam przeciągle i ponownie podeszłam do krat jednego z boksów. Stała w nim delikatnie zestresowana klacz, która reagowała na każdy minimalny ruch czy dźwięk.
- Notte Meravigliosa, sześcioletnia, holenderska klacz po ogierze Ampere, matka z linii Totilas'a - powiedziałam na jednym wydechu, spoglądając w międzyczasie na moją matkę, która wściekle patrzyła się na Harry'ego.
- Ma świetny zad, bardzo ładne nogi, ogólnie całkiem niezły, pierwszy zakup - zaśmiał się.
- No pewnie, na sto procent miałeś lepszy - wystawiłam mu język. - Dobra, tato, ja z Harry'm musimy Cię przeprosić, ponieważ jesteśmy padnięci po wczoraj oraz w dalszym ciągu po podróży. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, buziaki! - Uśmiechnęłam się ciepło, a po chwili włożyłam swoją dłoń między pręty i pogładziłam miękkie chrapy.
W niemalże prędkości światła znaleźliśmy się w hotelu, którego wygląd nadal mnie zachwycał. Wszystkie rzeczy ciągle znajdowały się w walizkach, które otworzone leżały na podłodze. Łóżko, był to jeden ogromny bajzel, do którego właśnie zmierzałam. Nie ściągając żadnej części garderoby, rzuciłam się na łóżko, by po chwili poczuć delikatne ugięcie się materaca pod wpływem ciężaru Hazzy.
- Jak dobrze, że powiedziałaś tacie o zmęczeniu. Po prostu padam i nie wstaję - westchnął mój nowy znajomy.
- Lepiej nic nie mów, podczas rozmowy z byłym właścicielem, autentycznie opierałam się o ścianę i po prostu przysypiałam - mruknęłam, wtulając się mocniej w poduszkę. - A jakby pójść teraz spać, później jeszcze gdzieś może wyskoczyć i znowu wrócić do hotelu żeby się ogarnąć? - Posłałam propozycję w stronę niebieskookiego.
- Spać.

~1 tydzień później~

Tydzień po wróceniu z Niemiec, klacz wreszcie zaczęła przyzwyczajać się do nowego stadka oraz zmiany stajni. Na pastwisku zachowywała się jak jakaś pokraka, ale jak tylko została wypuszczona sama na piaskowy padok, bądź karuzelę wariowała jak niewiadomo co. Wraz z Harry'm wielokrotnie już wyjeżdżaliśmy w teren, czy mieliśmy wspólne treningi. Zdarzały się też jakieś bardzo nieliczne spotkania poza światem jeździeckim i akademickim. Młody mężczyzna naprawdę mnie zaintrygował i chciałabym jeszcze bardziej go poznać. Był osobą o niezwykłym charakterze, który bardzo mi podpasował. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk przychodzącego powiadomienia o wiadomości. Uśmiechnęłam się mimowolnie, widząc, że wiadomość przychodzi z pokoju nr 30, czyli od Harry'ego. Wiadomość pisemna dotyczyła propozycji spotkania się w akademickiej kuchni z zamiarem przygotowania jakiegoś deseru. Bez żadnego zamieszania, zgodziłam się i już po dziesięciu minutach znalazłam się w innym pomieszczeniu. Czekał tam na mnie brązowowłosy, który wstał i uśmiechnął się na mój widok.
- Witaj, zacny milordzie! - Zakrzyknęłam, ale już po chwili zbladłam, widząc, że w kuchni znajdują się jeszcze inne osoby oraz to, że jest już grubo po dwudziestej pierwszej. - Mamy inną robotę, trzeba sprowadzić Notte do boksu - westchnęłam, a chłopak czyniąc to samo, ruszył za mną do wyjścia.
- Nie zdążyłem się nawet przywitać - mruknął. - Tak więc, witaj Adisia - uśmiechnął się ciepło w moją stronę. Pastwisko było już niemalże całe puste z wyjątkiem jednej kasztanki, która delikatnie mówiąc, spanikowała bez reszty swojego stąd.
- Stajenni są pop**rdoleni, szczególnie wiedząc jaka ona jest - westchnęłam głośno, a potem z goryczą chwyciłam za przewieszony przez ogrodzenie, skórzany uwiąz.
- Na Twoim miejscu, poszedłbym do Rose na skargę - odparł i zamknął białą bramkę. Wspólnymi siłami udało nam złapać się za ciemno brązowy kantar Meravi, która zaczęła drobno kłusować, niemalże w miejscu. Wzruszyłam ramionami i bez żadnych dodatkowych ceremonii, weszłam z wierzchowcem na brukową ścieżkę. Przymknęłam oczy w niemym zmęczeniu, które po wkroczeniu do stajni niemalże od razu wyparowało przez wrzawę wśród rumaków. Zdecydowanym krokiem wkroczyłam do ósmego boksu z lewej strony, na którym widniała tabliczka z informacjami o Notte. Kasztanka od razu dopadła się do świeżego siana, które znikało w ekspresowym tempie. Oparłam się o drewnianą ścianę boksu, a po chwili na swojej twarzy poczułam ciepły oddech z całą pewnością należący do Hazzy, który nachylił się tuż nade mną.
- Masz ładne oczy - mruknęłam i uśmiechnęłam się mu prosto w twarz.

Hazzuś? 8)
Road to 18 ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)