środa, 23 sierpnia 2017

Od Adeline - zadanie 2

Weszłam do stajni, oglądając każdy boks po kolei. Z dużym zamiarem pojechania w teren, musiałam wybrać wierzchowca, który zostanie tak jakby mym wybrankiem. Przystanęłam przy boksie Paris, która ze stoickim spokojem wpatrywała się we mnie. Uśmiechnięta pogładziłam jej kość nosową i podałam smakołyka, którego pochłonęła bez żadnego namawiania.
- To co, przejedziemy się w teren? - Zapytałam niższej klaczy, w której oczach widać było spokojny i radosny błysk. Ściągnęłam z wieszaka jej różowy kantar z uwiązem i weszłam do jej lokum. Rumak bez żadnego problemu dał sobie założyć kantar i wyszedł tuż za mną z boksu. Przywiązałam ją do kółka przy ścianie od boksu.
- Paris, lecę po Twój sprzęt, masz być grzeczna! - Powiedziałam wesoło i lekkim krokiem ruszyłam po rzeczy dwunastoletniej klaczy. Jak się okazało, Pari chodziła w siodle skokowym.
Czym Ci Boże zawiniłam, byś kazał mi na nie wsiąść?!
Zgarnęłam z wieszaka ogłowie, a ze stojaka różowy czaprak i ruszyłam przez korytarz w drogę powrotną do kobyły, która nie ruszyła się z miejsca. Ze skrzynki klaczy wyciągnęłam jej miękką szczotkę oraz zgrzebło plastikowe do zaklejek, które pojawiły się na zadzie klaczy. Okrągłymi ruchami zaczęłam czyścić Paris, która podczas przejechania po jej grzbiecie unosiła delikatnie wargi, i wykrzywiała głowę w przyjemności, którą jej dawałam. Zaśmiałam się, a już po chwili poczułam tępy ból z tyłu głowy. Później była tylko ciemność.
~*~
Obudziłam się, leżąc i tępo wpatrując się w biały sufit. Obejrzałam się w lewą stronę, gdzie siedziała panna Rose i higienistka, które z troską wpatrywały się we mnie.
- Dzień dobry, co się dzieje? - Powiedziałam, odczuwając ogromny ból w nadgarstku, który jak się okazało, był siny i opuchnięty. -Co jest z moim nadgarstkiem?! - Krzyknęłam i zrobiłam wielkie oczy.
- Znalazłam Cię w stajni, droga Adeline, straciłaś przytomność i razem z moim mężem, przynieśliśmy Cię do pani pielęgniarki.
- Tak właśnie było - potwierdziła wesoło blondynka. - Twój nadgarstek musi być zobaczony przez lekarza, bo mam podejrzenie, że sobie go skręciłaś. - Dodała już z mniejszym uśmiechem.
- Zawiezie mnie ktoś do szpitala? - Zapytałam, nie ukrywając smutku, który spowodowany był tą kontuzją.
- Nie, szpital przyjechał do Ciebie - powiedział mężczyzna, który niosąc wielką torbę, wszedł do gabinetu higienistki.

Skończyłam z gipsem na ręce przez dwa tygodnie, zakazem udziału w jakimkolwiek treningu, a przy okazji brakiem pisania, bo ręka, którą piszę, miała skręcony nadgarstek. Nie powiem, świetne uczucie, siedząc na wykładach i będąc znudzonym.

Gratulacje, dostajesz 15 punktów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)