niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Esmeraldy C.D Katniss

-Myślę, że możemy zrobić jeszcze jedną rundkę, po czym wrócimy do Akademii i trochę poczyścimy konie...- westchnęłam ciężko, ściągając wodze. Można uznać to za pytanie retoryczne, bo już po chwili ścigałyśmy się w stronę plaży.
Przeszłyśmy do kłusa, nie rozstrzygając, która z nas pierwsza dobiegła na plażę. Bez zbędnego gadania wskoczyłyśmy do wody, konie tak jakby porozumiewały się czy wejść do wody, czy też nie. Po dłuższej chwili weszły do wody, mocząc kopyta i biegając po brzegu. Prowadziłyśmy zaciętą dyskusję na temat przyszłego konia Katniss. Jej marzeniem, jak mi zdradziła w ścisłej tajemnicy, jest Mustang. Gawędziłyśmy i gawędziłyśmy, jak na prawowite kobiety przystało, ciemność spowiła wszystkie drzewa, a ziemię otuliła gęstą, mleczną mgłą, co zmusiło nas do przerwania pogawędki. Stępem udałyśmy się do Akademii. Przed Akademią nasze drogi się rozeszły i poszłyśmy w swoje strony. Wypielęgnowałam ogiera, po czym zmęczona całym dniem, potruchtałam do pokoju, a krótko po wykonaniu wieczornej toalety położyłam się do łóżka.
***
Wszystkie poranne zabiegi zostały wykonane. Byłam już u ogiera i nakarmiłam go solidnie, bo dzisiaj cały dzień na pastwisku. Już nieco bardziej świadoma, udałam się na śniadanie. Szybko zjadłam posiłek, w którego skład wchodziła jajecznica ze szczypiorkiem oraz sałata lodowa. Kubek z zieloną herbatą został błyskawicznie opróżniony i odniesiony wraz z talerzem do pani na zmywaku. Miałam jeszcze dużo czasu do prywatnej lekcji z panią Rose, więc sama pozmywałam swoje naczynia. Zadowolona pobiegłam do stajni dla koni szkółkowych- obecnie nie bywam tam zbyt często, a to jedynie skutek tego, że własny koń wymaga ode mnie więcej czasu. Tak czy inaczej, dzisiaj postanowiłam zawitać do boksu Mezzo. Na przywitanie dałam mu parę smaczków marchewkowych. Wszystkie szczotki leżały przed boksem, więc wyczyściłam Holendera i osiodłałam go. Przez stajnię akurat przechodziła Katniss, gdy ja usiłowałam dopiąć popręg.
-No proszę, proszę, kogo moje oczy widzą!- Katniss zaśmiała się, opierając się o pusty boks.
-Niecodzienny widok, nie?- Mezzo zostawił ślad zębów na moim ramieniu, oczywiście za popręg. - Idę do p.Rose, masz później chwilkę?
-Jasne, teraz mam jazdę z p. Cooper, ale tylko godzina.- blondynka pomachała mi i zniknęła w boksie któregoś z koni.
Wyprowadziłam ogiera z boksu, przed stajnią na niego wsiadłam i czekałam na instruktorkę. Kobieta zjawiła się kilka minut po mnie. Od razu zaczęłyśmy lekcję. Najpierw parę rzeczy mi przypomniała, czyli tak zwana teoria, następnie przeszłyśmy do praktyki. 60- centymetrowe stacjonaty, później trochę wyższe. Lekcja przeminęła szybko, a ja wyprowadziłam ogiera na padok, by trochę ochłonął. Teraz tak naprawdę pozostaję mi wyczyścić boks Demona i mam wolne, wieczorem go wyczyszczę. ~W takich momentach, jak ten, cieszę się, że padoki są zadaszone. Jest zdecydowanie za gorąco! 45 stopni w słońcu! ~ Wtem za mną rozległ się stukot kopyt, więc się odwróciłam. Wprost na mnie galopował rozpędzony koń, dokładniej Wings. Już miałam zwiewać, gdy klacz zatrzymała się, a moją wybawicielką okazała się osóbka, którą spotkałam rano- Katniss. Dziewczyna trzymała klacz na uwiązie, przez to nie zostałam staranowana. Wymieniłyśmy parę zdań, aż postanowiłyśmy gdzieś pojechać.
-Tym razem Tobie pozostawiam wybór miejsca, Kat. A więc, gdzie jedziemy?- uśmiechnęłam się, głaszcząc Wings po chrapach...

Katniss? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)