środa, 23 sierpnia 2017

Od Esmeraldy- zadanie 2

RUMIAAANEEE JABUSZKO....PO ZIEMI SIĘ TOCZY....ROZWAL SOBIE GŁÓWKĘ, WALNIJ MIĘDZY OCZY...

Pewnego słonecznego dnia, postanowiłam zabrać na jazdę Peppera. Kary ogier Arabski zawsze mnie fascynował- piękna czarna grzywa, lśniąca sierść- czego więcej chcieć? Ranek był wyjątkowo pogodny, a ptaki śpiewały, wku...wnerwiając całą masę osób. Podniosłam głowę z puchowej poduszki i przeciągnęłam się. Zastałe kości strzelały, przygotowując się do ciężkiego dnia. Moje brązowe włosy ułożyły się w nieokreślony kształt, jeśli mogę to tak nazwać. Szybko zerwałam się z łóżka, twierdząc, że jestem samolotem i lecę do Wielkiej Brytanii... Z szafy wyciągnęłam wczorajsze ubrania, po czym już ubrana udałam się do łazienki, w poszukiwaniu szczotki do włosów. Kłaczki przeczesałam i spięłam w naprawdę luźnego warkocza, którego następnie trochę powyciągałam. Z racji tego, że dzisiaj obudziłam się jako ostatnia, musiałam zamknąć drzwi, by żaden nieproszony gość, nie zakradł się do naszego pokoju. Do miski mojej kotki wsypałam suchą karmę oraz wymieniłam jej wodę, po czym pogłaskałam jej puchaty łepek, który od dłuższej chwili domagał się pomiziania.
-Pa koteczku!- rzuciłam, zamykając drzwi na klucz.
Jak już wcześniej wspomniałam, byłam delikatnie spóźniona na karmienie koni. Konie przydzielone do mnie na pewno już gryzły boks i tupały niespokojnie, główkując, gdzie podziało się jedzenie. Na tą myśl ruszyłam szybciej, by już po chwili znaleźć się w stajni. Pierwszym odwiedzonym przeze mnie miejscem, była paszarnia, z której zabrałam taczki z paszą i wiaderko z marchewkami. Każdemu z koni nasypałam do żłobu trochę paszy i jedną marchew, wiedząc o tym, że żaden ze stajennych koni nie miał uczulenia na marchew. Po skończonym karmieniu wstąpiłam też do Dracula, który jeszcze spał. Po cichu wsypałam do jego żłobu paszę i jedno jabłko, po czym znowu wróciłam do Pepper'a, który właśnie kończył jedzenie.
-To, co mały? Jedziemy na trening?- położyłam dłoń na kości nosowej ogiera, po czym powoli weszłam do boksu. Oczywiście zapomniałam wziąć szczotek, więc wróciłam się i zabrałam do boksu czerwony zestaw szczotek. Do jeden ręki chwyciłam plastikowe zgrzebło a do drugiej szczotkę ryżową. Z niemałym odciąganiem przemieszczałam zgrzebło po grzbiecie, następnie jego miejsce zajmowała szczotka ryżowa. Gdy chciałam przejść na drugą stronę, przesunęłam trochę Araba i czyściłam z drugiej strony. Wielkimi krokami zbliżało się czyszczenie kopyt, z którym tak odwlekałam. Wyciągnęłam kopystkę i przejechałam prawą dłonią po zadzie konia. Tylne kopyto śmignęło obok mojej głowy, na szczęście uniknęłam ciosy. Kontynuowałam czyszczenie tylnego kopyta, po czym zabrałam się za drugie tylne. Tym razem ogier wymierzył precyzyjny cios, trafiając mnie w nogę... Moje powieki zamknęły się, a głowa walnęła w boks.
***
-Esma! Budź się!- głos Adeline wybudził mnie, po czym powoli podniosłam głowę.- Wszystko okej?
-Chyba tak...- skrzywiłam się lekko, drapiąc się po głowie.- Co się stało? Gdzie Pepper?- zapytałam zaniepokojona.
-Nie wiem, co się stało dokładnie, ale Pepper jest tu.- brunetka wskazała na boks.
Syknęłam delikatnie, gdy postawiłam nogę na ziemi. Adelka zaprowadziła mnie do feministki (oczywiście, że do higienistki), która zdiagnozowała jedynie skręconą kostkę, którą zawinęła w szczelny bandaż i wysłała mnie do szpitala. Z białego budynku wróciłam z kostką w gipsie, który nosić miałam przez 3 tygodnie.
Ten długi czas, czyli równe 3 tygodnie przesiedziałam w boksie mojego konia, którego objeżdżała p. Rose. To, co mi się zdarzyło, to przestroga, by zawsze zaczynać od przednich kopyt.

Dostajesz 15 punktów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)