niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Esmeraldy C.D Noah'a

Moja reakcja była jak najbardziej adekwatna do sytuacji, dla niektórych naprawdę nie miłej, dla mnie- całkiem normalnej. Usiłując się podnieść, poczułam czyjąś dłoń na swojej ręce. Pociągnięta w górę, stanęłam na nogach i uśmiechnęłam się w stronę posiadacza owej dłoni. Był to chyba pierwszy szczery uśmiech, posłany do Czekoladowłosego. Po chwili serdecznych uśmiechów również na twarzy chłopaka zawitał drobny uśmiech. Uśmiechanie się jest czymś fajnym, jednak na dłuższej mecie robi się dość niewygodne i krępujące, tak więc odwróciłam czym prędzej głowę i postawiłam nogę na glebie. Ostry ból przeszył moją nogę, uniemożliwiając mi tym samym stanie, przez co zawyłam z bólu. Karosz, widząc, że znowu upadłam, podbiegł do mnie i najpewniej niewiele myśląc, począł mnie natrętnie szturchać, nie pozwalając Noah'owi na potrzebną w tym momencie pomoc. Tak czy inaczej, o szturchaniu Draculi wstałam i pokuśtykałam w stronę płotu.
-Powiem tak, czas przyzwoity, ale spadłaś. Dyskwalifikacja!- zaśmiał się, odwiązując wodze Dream Catcher'a. - No, dasz radę zmierzyć nam czas?- Noah wsiadł na Gniadosza i wjechał na tor.
Gdy tylko Catcher ruszył galopem, ja włączyłam stoper i co chwilka, zerkając na sprzęt, podziwiałam, z jakim profesjonalizmem chłopak naprowadza rozochoconego Gniadosza na przeszkody. Po ukończeniu widowiskowego przejazdu zatrzymałam stoper i pokiwałam głową, uznając w głębi duszy wynik za całkiem niezły. Bujając kilka chwil w chmurach, wyobrażałam sobie najdziwniejsze rzeczy, od lodowych potworków po latające lamorożce. Mimo mojego stanu umysłowego dochodziły do mnie skrawki słów, które...no, nic sobie właściwie z nich nie robiłam, prócz dziwnego uśmiechu na mojej twarzyczce. -Dziś w sali gier urządzamy krótką, bo krótką imprezę, wpadniesz?- Noah zsunął się z ogiera, lądując na twardej ziemi, i tu wcale się nie przewrócił, po prostu zjechał na nogi.
-Czy ja wiem...- niewyraźna mina przejęła kontrolę nad twarzą, wszelkie próby poprawienia miny zakończyły się porażką. -Wpadnę, o której?
-Godzina 19, sala gier. Postaraj się niczego nie rozwalić po drodze.- Czekoladowłosy wsiadł na Gniadosza i pogonił go do galopu, zniknął w popołudniowej mgle.
No i zostałam sama. Zmęczona usiadłam na trawie, i tak jakoś powieki mi się zamknęły i zasnęłam.
***
Mój telefon rozdzwonił się na dobre, sięgnęłam do plecaka po IPhone i odebrałam.
-Halo?- ziewnęłam przeciągle, próbując sobie przypomnieć, kogo imię wyświetliło mi się na ekranie.
-Gdzie ty jesteś?! Czekamy na ciebie od 20 minut!- Głos Noah'a rozległ się w urządzeniu. W tle słychać było głośną muzykę.- Czy ty spałaś? No Esma...
Kliknęłam czerwoną słuchawkę, i już nic nie wydobyło się z telefonu. Ociężałe wsiadłam na konia, by po chwili uderzyć w jego boki kilka razy. Chwila szybkiego galopu sprawiła, że już po chwili na horyzoncie pojawił się kremowy budynek Akademii, a w niej Czekoladowłosy i jego paczka. Tuzin aut przed akademikiem i smród alkoholu, o ile dobrze pamiętam, w sąsiedztwie odbywa się jakaś balanga. Huh, że też nie mają swojego parkingu, tylko wykorzystują nasz. Zgrabnie ominę temat czyszczenia konia, a przejdę do mojego pokoju, w którym robiłam stanowczo ciekawsze rzeczy. W poszukiwaniu luźnego ciuszka udałam się do szafy, po czym przeszukałam dokładnie półkę z dresami. Mój wybór padł na biały top i dresową spódniczkę, tak, to odpowiedni strój na luźną imprezę. Zegarek usadowiony na moim nadgarstku wskazywał 19.40, czyli 40 minut cholernego spóźnienia. Poprawiłam makijaż, a włosy potraktowałam szczotką z naturalnego włosia. W małej lodówce, która stała w mojej tyciej kuchni stała butelka wina, którą ze sobą zabrałam. Mocno spóźniona wpadłam do pokoju gier, gdzie bawiła się grupka b.zaawansowanych i jeszcze kilka osób. Chyba nikt nie zauważył przybycie mojej osoby, usiadłam więc przy stole z napojami i nalałam sobie do kieliszka trochę soku jabłkowego- dobrze, że pomyśleli o czymś takim jak soczek. Zdecydowanie za głośna muzyka, sprawiała, że w pewnym momencie byłam krok od ogłuchnięcia. Do stołu, dosiadło się kilka osób, usilnie próbowałam ich ignorować, jednak oni wciąż gadali w najlepsze. Głośniki wydały cichy szmer, a po chwili leciał całkiem niezły kawałek, który zmusił mnie do wstania. Tak, i to jestem ja. Zaczęłam wywijać się w rytm. Nie wiem, z kim tańczyłam, nie wiem, z kim później gadałam. Atmosfera rozluźniła się, każdy miał za sobą kilka kieliszków wina, a na stole już rozlewano inny napój. Spocona jak mysz, usiadłam na chłodnym krześle i odwinęłam włosy do tyłu.
-Wyczuwam porządnego kaca...- chrząknęłam, dopijając ostatni łyk czerwonego wina. Trunek schłodził spuchnięte gardło, uśmierzył ból wywołany poprzez nawoływania.
Niespodziewanie obok mnie, pojawił się Noah.
-Ja nadal pamiętam, że przez ciebie rozwaliłem auto.- burknął, stawiając kieliszek na stole.
-Tak? Ale to nie ja kierowałam!- chwiejnym krokiem udałam się, właśnie... Dokąd poszłam?
Dywan jakby zrobił się wyższy, a nie zauważając tego faktu, poszłam dalej. I tak jakoś się stało, że już po chwili leżałam na podłodze za sprawą zbyt dużej ilości wypitych kieliszków z winem i wódeczką. Nie wiem dlaczego, ale Noah też padł, zwijając się ze śmiechu- czyli i jemu promile uderzyły do głowy.

Noasiu? 8)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)