poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Noah'a C.D Adeline

- Właściwie to i tak miałem Cię dzisiaj oprowadzić, więc jakoś szczególnie mi nie przeszkadzasz - uśmiechnąłem się lekko, zaciskając mocniej palce na jednej z walizek, by wygodniej podnieść ją ku górze. - Co prawda właściciele spodziewali się Ciebie nieco później, ale to żaden problem. Najważniejsze, że mam już klucze do Twojego pokoju - gestem zachęciłem ją do ruszenia przed siebie, co czarnowłosa zrobiła od razu, starając się dotrzymać mi nieco wolniejszego kroku.
- Mam nadzieję, że nie będę mieszkała na końcu korytarza?
- Jeśli pierwszy pokój to dla Ciebie szczyt możliwości, to zawsze możesz poprosić o zmianę - uniosłem kąciki swych ust nieco wyżej, równocześnie starając się wtargać wszystkie walizki po stromych, pierwszych napotkanych przez nas schodach. - Standardowo dźwigam wszystko co dało się tylko spakować, prawda?
- I tak zostawiłam kilka mniej potrzebnych rzeczy, dobra? - broniła się, co nie do końca jej wychodziło, bo nuta rozbawienia w jej donośnym głosie była silnie wyczuwalna.
Śmiejąc się pod nosem, zaprowadziłem ją prosto pod odpowiednie drzwi, które na nasze szczęście, tak jak to Adeline zdążyła się już dowiedzieć, znajdowały się na samym początku długiego korytarza.
- Nie wiem do końca, czy jestem skłonny oddać Ci klucze za darmo i całkowicie bezinteresownie, zdajesz sobie z tego sprawę? - jakby nagle zamyślony oparłem się o chłodną, pomalowaną na bordowy odcień ścianę, równocześnie zajmując się odnalezieniem odpowiednich kluczy, które zaginęły w najciemniejszych zakamarkach moich spodni. Wyjmując je po krótkiej chwili, obracałem nimi w palcach, przyglądając się reakcji delikatnie zdziwionej, ale wciąż pewnej siebie dziewczyny.
Gdy miałem już negocjować odpowiednią zapłatę, drzwi niespodziewanie otworzyły się, a z głębi pokoju wyszła jego dotychczasowa jedyna mieszkanka.
- No, to chyba jednak nie będą Ci potrzebne - odezwałem się, gdy dziewczyny wymieniły się wzajemnie lakonicznymi, nieco wymuszonymi zwrotami, ograniczając się do minimalnego minimum, jakim było przedstawienie swych imion i delikatne uśmiechnięcie się na oglądany tylko przeze mnie pokaz. Cassandra szybko jednak powlokła się do wyjścia, a ja pomogłem wnieść czarnowłosej walizki do wnętrza pomieszczenia, oddając jej ówcześnie metalowy pęk składających się z zaledwie dwóch małych kluczy.
Bagaże zostały postawione pod jedną z pustych ścian.
- Będziesz się teraz rozpakowywała? - z podziwem dla i tej ewentualności, przyglądałem się nieco ciemnemu pokojowi, w głębi duszy zastanawiając się nad tym, o której godzinie zawitam we własnym, tak bardzo upragnionym łóżku. Opcja ta wydawała się być na tyle odległa, że szybko postanowiłem wyperswadować ją ze swojego najbliższego grafiku. - Bo nie wiem czy wiesz, ale dziwnym trafem posiadamy tutaj garstkę koni.
- Fakt, coś obiło mi się o uszy - prychnęła wyciągając z jednej z walizek wysokie oficerki, które sprawnie zasznurowała na swoich smukłych nogach. Gotowa stanęła przy otwartych drzwiach, widocznie oczekując, jak i ja opuszczę pozbawione istot żywych pomieszczenie. - Twoim obowiązkiem jest więc oprowadzić mnie po wszystkich istniejących boksach.
- Nawet po tych, gdzie składujemy słomę? - uniosłem w rozbawieniu jedną ze swych brwi, przyglądając się temu, jak Adeline w pełnym skupieniu mocuje się z opornym zamkiem. - Po za tym, nikt mi za to nie płaci...
- Jestem aż tak nieznośna, że potrzebujesz dopłaty, by przebywać w moim towarzystwie? - mruknęła, niemalże mordując mnie wzrokiem, kiedy to prowadziłem ją do jednej z postawionych stajni.
Hamując wchodzący na moje usta uśmiech, postanowiłem przejść do kwestii, która zdawała się dużo bardziej interesować czarnowłosą.
- Same szkółkowe, dostępne dla wszystkich. Począwszy od skoczków, rekreantów, przełajowców, powożeniowców, skończywszy na tych używanych do westernu, ujeżdżeniowców i mniej przyda...- momentalnie uciąłem, gdy niebieskie oczy mojej nowej towarzyszki zabłysnęły nieznanym mi dotąd blaskiem, ledwo gdy tylko wspomniałem o koniach, które trenowane były głównie pod kątem precyzyjnego ujeżdżenia.
Z ust dziewczyny wypłynęło mnóstwo pytań, spełzających wreszcie do tego, które wierzchowce były tymi pod jej względem idealnymi.
- Na zawody najczęściej jeździ Storm i Hollywood, względnie Lemon czy Szafir, ale jakbyś była bardzo zawzięta, to na każdym zrobiłabyś jajowatą woltę.
Następne piętnaście minut, czy tego chciałem czy też nie, spędziliśmy zaglądając do każdego boksu z osobna. W końcu jednak nadszedł moment w którym opuściliśmy budynek, udając się do drugiej stajni.
- Tutaj stoją prywatne, w tym mój - nieco już zmęczony dreptałem od jednego boksu do drugiego, wreszcie dochodząc do tego, który należał do Dream Catcher'a. - Na upartego ujedzie wyższe klasy ujeżdżenia, ale to na pewno nie pode mną. Zresztą, jakbyś chciała, mogłabyś nawet na niego dzisiaj wsiąść, bo nie jesteś jeszcze rozpinana na szkółkę, a domyślam się, że chcesz wsiąść jak najszybciej. Mi tam się dzisiaj nie uśmiecha dreptanie po piachu.

Adeline? Wygrałam order za napisanie najgorszego opowiadania na blogu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)