wtorek, 22 sierpnia 2017

Od Esmeraldy C.D Edwarda

Że też o tym nie pomyślałam! Cholerny Gilbert zauważył, że nasze telefony tajemniczo zniknęły, a z nimi jego koperta. Teraz nie było czasu na rozmowy między mną a Edwardem, gdyż wlepione w nas spojrzenia Naomi, Katniss i Lily wymagały wyjaśnienia sytuacji.
-No więc, dlaczego wparowaliście do naszego pokoju o tej godzinie?!- Lily wyjęła z szafy czystą koszulkę, gdyż tamta uległa pochlapaniu herbatą.
-Podpisuję się pod pytaniem.- Naomi uśmiechnęła się chytrze, a jej zawtórowała Katniss.
Nie było innego wyjścia, jak tylko pokazać im naszą "zdobycz", zdecydowanie nie było innej opcji. Między Edwardem a mną, doszło do wymiany spojrzeń. Tak czy owak, zaczęłam opowiadać, gdyż chłopak bronił się rękami i nogami przed opowiedzeniem tej super ciekawej historii. Opowieść zaczęłam od kwadratowej wolty Edwarda, oraz wcale nie gorszej mojej jajowatej. Przeszłam także przez sprzątanie stajni, dodałam pikanterii skarpetami w członki, aż doszłam do sedna- nagie zdjęcia w papierowej kopercie. Koparki dziewczynom opadły, na słowo "nagie", chyba się tego nie spodziewały, nie?
-Weź pokaż, Esma....-błagała Lily, już w nowym T'shircie.
Stanowczo odmówiła, ale po dostaniu solidnego kuksańca od towarzyszącego chłopaka, uległam i rozłożyłam zdjęcia na stole. Z kwaśną miną rzuciłam się na swoje łóżko, słysząc zachwycone wzdychania ( 8) ) dziewczyn, zasłoniłam twarz poduszką i zganiłam się w myślach. Słysząc pomrukiwania Edwarda o różowych, puchatych kajdankach, uśmiechnęłam się z lekka. ~Różowe, puchate kajdanki...tralalaa....CO? WRÓĆ! O CHOLERA~ Teraz wszystko było jasne.
-Edward, idziemy...- warknęłam w stronę bruneta, otoczonego dziewczynami.
-Gdzie tym razem?- stęknął, z trudem wstając z krzesła. - Chociaż...To i tak lepiej niż siedzenie na tym cholernym taborecie...
-Nie marudź, kochanienki,bo Ci nogi z tyłka powyrywam, jak jeszcze raz mi o taborecie wspomnisz.- charknęłam, otwierając drewniane drzwi.
Edward wsadził dłonie do kieszeni, po czym niezadowolony ruszył za mną. Pod nosem bełkotał coś o tym, że zaraz na Gilberta wpadniemy i na pewno znowu zabierze nam telefony. Na nasze szczęście naszego zboczeńca nie było nigdzie na korytarzu, więc ze spokojem udaliśmy się do stajni, gdyż tam teraz było najspokojniej. Powitały nas wesołe rżenia koni, starające się nam powiedzieć "Chcemy drugą kolację!".
-Po co mnie tu zaprowadziłaś?-  Tak naprawdę, sama nie wiedziałam dlaczego.
Postanowiłam zignorować słowa chłopaka, gdyż usłyszeliśmy wesołe śpiewy jakiejś dziewczyny. Nagle kroki w stajni...GILBERT!

<Edek, zabij, poćwiartuj. To opko to koniec mojej kariery :< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)