czwartek, 13 grudnia 2018

Od Any - Zimowe tereny

Któregoś przedświątecznego poranka, kiedy razem z Camille siedzieliśmy w naszym pokoju popijając gorącą czekoladę, zajrzała do nas Riley chcąc wiedzieć, czy któreś z nas nie miałoby ochoty pojechać z nią konno w teren. Camille grzecznie odmówił, tłumacząc się masą nauki na sprawdzian, który miał mieć następnego dnia, ale że ja podobnych problemów nie miałam, z entuzjazmem przystałam na propozycję.
Odłożyłam kubek po napoju do zlewu, zawołałam Ghosta, który spał wyciągnięty na kanapie, po czym udałyśmy się z przyjaciółką i czworonogiem do stajni.
Przygotowanie Mel i Charlesa zajęło nam z pół godziny (z czego Charlesa czyściłyśmy ostatecznie wspólnymi siłami, a i tak wyglądał, jakbyśmy tego w ogóle nie robiły - uroki siwych koni). Wyprowadziłyśmy konie na plac przed stajnią i kawałek dalej, na trawę, po czym wpakowałyśmy się na siodła.
Rozpoczęłyśmy teren jadąc obok siebie i rozmawiając na przeróżne tematy, raz szkolne, raz zupełnie jej niedotyczycące. Riley pstryknęła nam też parę zdjęć, a kiedy konie były już rozstępowane, ruszyłyśmy kłusem.
Cały czas starałam się pilnować drogi, ale zimowa sceneria terenu, który znałam w zasadzie na pamięć, wyglądała zupełnie inaczej. Na całe szczęście na ziemi leżał śnieg, więc ślady kopyt koni były doskonale widoczne, dzięki czemu, jakby co, mogłyśmy wrócić się po nich.
W którymś momencie, akurat gdy urządziłyśmy sobie mały wyścig, zaczął padać śnieg. Czy raczej wielkie jego płaty, które w trymiga zasypały nasze ślady. Momentalnie wpadłam w lekką panikę, przez co omal nie wysiedziałam wesołego bryknięcia Charliego, co skótkowałoby upadkiem na twardą, bo zamarzniętą, ziemię. Co z kolei mogłoby się skończyć dla mnie nieciekawie...
Dojechawszy na miejsce, do którego się ścigaliśmy (tym razem wygrała Riley z Melindą), ściągnęłam delikatnie wodze i odchyliłam się do tyłu, przechodząc do kłusa.
- Zawracamy - rzuciłam do Riley, która chyba właśnie również zdała sobie sprawę z naszego nieciekawego położenia. Nie bardzo wiedziałyśmy, gdzie się znajdujemy, a do tego zaczynało już robić się ciemno. Pokłusowałyśmy tak daleko, jak byłyśmy pewne, drogi. Wyszedł dość spory kawałek, ale nadal został nam do przebycia odcinek na tyle długi, że nie było jeszcze zza drzew widać świateł Akademii. Zaczęłyśmy już nieco panikować, kiedy nagle z krzaków wyskoczył Ghost, trzymając w pysku sporych rozmiarów patyk (czy raczej niewielką gałąź). Obydwie odruchowo podskoczyłyśmy wystraszone. Mel odskoczyła na bok, reagując na niepokój właścicielki i gwałtowny szelest wywołany przez psa, natomiast Charlie tylko spojrzał na husky'iego i parsknął cicho, spuszczając do niego łeb, żeby się przywitać.
- Myślisz, że Ghost znalazłby drogę do Akademii? - zapytała Riley, głaszcząc Czarną uspokajająco po szyi. - Mógłby rozwiązać nasz problem, nie zmuszając nad do puszczenia tej dwójki wolno, licząc, że w końcu postanowią wrócić do siebie, przy okazji nas odprowadzając.
Przyznałam rację pomysłowi przyjaciółki. Zawołałam psa, a gdy na mnie spojrzał pojazując, że mnie słucha, wydałam krótkie polecenie, które wydawałam wielokrotnie wcześniej, kiedy wybieraliśmy się ma spacery po lesie bez smyczy.
- Do domu.
Pies, natychmiast zrozumiawszy polecenie, ruszył sobie tylko znaną trasą między drzewami. Nie mając wielu innych opcji w zanadrzu, ruszyłyśmy za nim modląc się, żeby nasze konie nie połamały sobie nóg, przedzierając się przez krzaki i zdradliwe runo leśne oraz żeby którać z nas nie została śniągnięta z siodła, zawieszona na gałęzi, których cała masa rosła na mniej więcej na poziomie naszych piersi.
Po jakimś czasie naszym oczom ukazały się już zabudowania szkoły, więc mogłyśmy w końcu odetchnąć z ulgą. Dojechałyśmy stępem do miejsca, gdzie wsiadałyśmy, żebyśmy mogły zejść i odprowadzić konie do boksów.
- Miałyśmy sporo szczęścia - zauważyłam, wciąż nieco wystraszona, że mogłybyśmy zgubić się w lesie podczas mrozów.
- Yhy - mruknęła Riley. - Na szczęście zabrałaś Ghosta.
I tak mój pies został naszym dzisiejszym bohaterem. Nawet sobie nie wyobrażam co by było, gdyby nie zrozumiał polecenia, albo sam nie wiedział, w którym miejscu lasu się znajduje...


606 słów

+20 punktów prezentowych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)