niedziela, 16 grudnia 2018

Od Gai - dzierżawa Kleopatry

Dzisiejszy dzień, czyli niedziela, był przeze mnie przeznaczony na zajęcie się swoim pokojem, który swoją drogą nie był w najlepszym stanie. Stos książek na biurku, które powinny dawno być na półkach, stosy rozłożonych na całym biurku kartek oraz rzeczy w miejscach, w których być nie powinny, to była tylko część problemu. Moje plany jednak troszkę się pozmieniały, gdy dostałam SMS-a od Rose. Kobieta kazała mi jak najszybciej przyjść do jej gabinetu, co lekko wytrąciło mnie z równowagi. Po co? W końcu nic nie nabroiłam, a oceny mam w miarę dobre. A w kolejnej wiadomości od niej była prośba bym wzięła rzeczy do stajni.
Schowałam telefon do kieszeni kurtki, po czym poszłam przebrać czarne legginsy w granatowe bryczesy. Gdy już to zrobiłam, wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy, ubrałam kurtkę oraz komplet czapki z szalikiem, po czym wyszłam z pokoju. Idąc przez korytarz, obcasy moich czarnych sztybletów stukały w podłogę, wydając charakterystyczny dźwięk. Nie powiem, lubiłam ten odgłos.
Otworzyłam drzwi akademika i wyszłam z budynku. Na dworze wreszcie, po kilku dniach padał śnieg. Śnieg bez deszczu ani bez innych nieciekawych rzeczy. Czyściutki, biały puch. Wszystkie ścieżki prowadzące do poszczególnych budynków na terenie akademii były zaśnieżone. Będąc przed domem kadry, zapukałam do drzwi. Wręcz od razu otworzyła mi je Rose, która kazała wejść do środka, zdjąć kurtkę i usiąść w jej gabinecie. Tak jak kazała, tak i zrobiłam. Po chwili czekania dyrektorka również usiadła, naprzeciwko mnie. Westchnęła cicho i włączyła komputer, jednocześnie rozmawiając ze mną.
- Więc może domyślasz się, po co cię przywołałam? - widząc moją zmieszaną i trochę przestraszoną twarz, instruktorka uśmiechnęła się. - Nic w stajni nie nabroiłaś.
Odetchnęłam. Może nie będzie tak źle?
- Wraz z mężem i paroma innymi instruktorami zdecydowaliśmy, że jesteś gotowa na wydzierżawienie konia.
Uśmiechnęłam się dość szeroko. Starałam się jakoś nigdy o to nie pytać. Wiedziałam, że instruktorzy wiedzą, kiedy ktoś ma wystarczającą wiedzę i doświadczenie, by takiego konia wydzierżawić. Przygryzłam dolną wargę.
- Bardzo dziękuję. - odparłam. - Oczywiście, chętnie wydzierżawię któregoś z koni.
Ostatnie zdanie powiedziałam, zapominając o ostatniej kwestii. Wyborze konia. No cóż, marzyłam, by był to Hubert vel Hurt, jednak jestem na niego troszkę za wysoka. Oprócz niego nie miałam żadnego ulubieńca w stajni dzierżawionych, więc wydaje mi się, że będę musiała poprosić Rose o radę.
- Super. Ale teraz musisz wybrać jeszcze wierzchowca. - powiedziała Rose. - A ja mam dla ciebie propozycję.
Brunetka włączyła komputer i zaczęła ruszać myszką, co jakiś czas wpisując słowa lub hasła na klawiaturze. Ja natomiast siedziałam najciszej, jak umiałam, czekając, aż dyrektorka odezwie się. Po jakimś czasie kobieta przekręciła laptopa w moją stronę tak, żebym widziała monitor. Widniał na nim siwy koń oraz instruktorka stojąca koło niego. Nie za bardzo znałam, czy nawet kojarzyłam wierzchowca. Rzadko bywałam w stajni koni do dzierżawy, ale coś czuję, że to się za niedługo zmieni. Kobieta zaczęła opowiadać mi o koniu. Była to klacz rasy Selle Français o imieniu Kleopatra. Siedem lat i mniej więcej sto siedemdziesiąt centymetrów w kłębie. Podobno kochana Mysia uwielbiająca skoki. Rose powiedziała mi o niej, jak najwięcej potrafiła, po czym spytała się mnie czy wolę się na niej przejechać, czy może od razu podjąć decyzję. Wybrałam przejażdżkę, tak w razie czego.

~-~

Pod wieczór wróciłam do internatu zadowolona z wyboru konia. Z Kleopatrą spędziłam prawie cały dzień i nie żałowałam. Poznałam ją troszkę bliżej, dowiedziałam się o niej wielu ciekawych rzeczy. Jazda na niej w terenie była dla mnie czystą przyjemnością. No dobrze, Kleośka raz spłoszyła się i pognała dzikim galopem przed siebie, ale oprócz tego zachowywała się bez zawodu. Na początku, gdy oporządzałam i siodłałam ją, byłam trochę przeciwna wydzierżawienia jej z powodu różnych humorków klaczy. Ale koniec końców moim marzeniem było wydzierżawienie jej. Z taką decyzją pobiegłam więc do pani Rose, która ucieszona powiedziała, że od jutra będę na niej trenować i zajmować się nią. I wiedząc, że mam pod opieką Siwą poszłam zadowolona do pokoju, ogarnęłam się i położyłam spać.

641 słów= 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)