czwartek, 27 grudnia 2018

Od Navarro C.D Leny - zadanie 7

-Przez Ciebie będę mieć czerwony ryj. Pociesza mnie jedynie fakt, iż śnieg na twojej twarzyczce wygląda równie dobrze co na mojej.- uśmiechnąłem się chytrze, przed wejściem do pokoju otrzepując jeszcze kurtkę z pozostałego tam śniegu.- Może wstąpisz na coś rozgrzewającego, zdradliwa bestio?- mruknąłem cicho.
Już myślałem, że uszkom Leny umknęła moja propozycja, kiedy opierając się o framugę drzwi wpatrywała się mętnym wzrokiem w przestrzeń gdzieś za mną, jednak po chwili potrząsnęła zabawnie głową, samą siebie wyrywając z głębokiej kontemplacji. Wręcz szaleńczy ruch głową brunetki stanowił jasną odpowiedź - dzisiejszy dzień nie był tym, w którym gorąca herbatka w moim pokoju doszłaby do skutku.
-A więc widzimy się...na wieczornych zajęciach?- z jej tonu nie dało się wywnioskować, czy było to twierdzenie czy też pytanie, więc zostawiłem je bez odpowiedzi, posyłając jej jedynie nonszalancki uśmiech.
Niedbale przymknąłem za sobą drzwi. Tabaca wylegiwała się na łóżku, lecz gdy tylko ściągnąłem buty, ta przeciągnęła się i przytruchtała do mnie, ocierając się o moje nogi. Podniosłem ją na ręce, gładząc perfekcyjnie białe futerko koteczki. Zauważyłem pustkę w jej misce, więc postawiłem na ziemię nieco niezadowolony traktorek, otwierając świeżą konserwę dla niej. Niejednokrotnie potykając się o wijące się u moich nóg kocię, odłożyłem w końcu różową miseczkę obok tej z wodą, przelotne poklepując białe futerko na wyprężonym grzbieciku. Sam nie zauważyłem gdy na zegarku wyskoczyła godzina siedemnasta czterdzieści pięć, więc po przemyciu twarzy z grubsza uporządkowałem notatnik na resztę lekcji, chwilę później zamykając pokój na klucz. Pech chciał, iż zerkałem akurat na zegarek na nadgarstku, kiedy przede mną wykwitła sylwetka dziewczyny, a ja z moim pełnym rozpędzeniem naruszyłem strefę osobistą młodej kobiety, przy okazji burząc jej równowagę i w ostatnim momencie chwyciłem ją w tali. Lena rzuciła mi wdzięczne spojrzenie, na ramieniu poprawiając podręczniki.
-Jak sobie radzisz? - zwróciłem na siebie uwagę dziewczyny sprzedając jej kuksańca w bok, na co ona wściekle wywróciła oczyma, po dłuższej chwili odpowiadając.
*~*
-James nas chyba nie zabije, co nie? - jęknąłem cicho, kiedy kasztan nastanął mi swoim ciężkim kopytem na stopę odzianą w skórzane sztyblety.
-Z tego co wiem, potrafisz wypędzić wszystko i wszystkich w kłopoty, więc... Kto wie? - szatynka zamyśliła się teatralnie, przygładzając nieco odstającą tybinkę do boku kasztanowatej klaczy.
Mogę przyznać, iż panna Macke mocno mnie intrygowała, a przede wszystkim jej niemal groteskowe wypowiedzi, na które niechybnie wybuchałem śmiechem,  więc i tym razem ukryłem twarz w zagięciu łokcia, miękko siadając na grzbiecie Jumpera. Nie czekając na gramolącą sięenę, ruszyłem luźnym kłusem na ścieżkę, by niemal kilka sekund później zbierać gwałtownie widzę, gdy obok mnie minęła dziewczyna w szaleńczym galopie na swojej Merci. Zwlekałem dwie minuty, zanim sam nie docisnąłem łydek do boków zblazowanego ogiera, który w mgnieniu oka podążył radosnym galopem za towarzyszką. Na nasze szczęście Lena nie pogalopowała na swojej klaczy za daleko, gdyż czekała zaraz przy torze crossowym, na co posłałem jej wdzięczny uśmiech, gdyż nie w smak byłoby mi szukanie drogi powrotnej do Akademii.
-Przejedziemy się na tym mniejszym crossie? - dziewczyna krzyknęła w moją stronę, skracając nieco wodze i dociskając do swoich boków ramiona.
Przytaknąłem na propozycję, od razu popędzając ogiera do nieco niezgranego galopu, parę fuli przed pierwszą przeszkodą uaktywniając go i skracając wyrok, gdy kasztan nieco za energicznie naparł na cornera, jednak to nie przeszkodziło w prawidłowym baskillu nad niskim drewnem, po czym z równą energię najechał na bankiet, wyłamując niecały krok przed nią. Byłem całkowicie przekonany, iż to przez zbyt wielką prędkość, której nie dopilnowałem, jednak gdy zza ośnieżonego krzaka wychyliła się para czerwonych ślepi, stanowczo zaciągnąłem w tył spanikowanego konia. Ręką dałem znać dziewczynie by nie jechała za mną, a jedynie cofnęła się, gdyż szary zwierzak wyskoczył z kłami do nóg ogiera, a ja zbyt wiele nie myśląc przydzwoniłem w pysk wilka batem, w mgnieniu oka zwracając kasztana.
-Wiej! - krzyknąłem, z niewyjaśnionym uśmiechem na twarzy popędzając Jumpera do nieco szybszego chodu, niżli szalony kłus, przy którym dół moich pleców cierpiał, obijając się o twarde siedzisko.
-Navarro, co ty odwalasz?! - niezadowolony jęk wymsknąl się z ust równie niezadowolona dziewczyny, kiedy wyrównała z nami, unosząc tyły z siodła oraz wyraźnie mocniej przykładając łydki do kasztanki.
-Jeszcze mi podziękujesz. - powiedziałem cicho,  częstując dziewczynę na uśmiechem 
Dojechanie do Akademii było kwestią kilku minut, więc już po chwili zeskakiwałem ze spoconego rumaka, klepiąc jego świeżo ogoloną pierś.
-Wyjaśnij, dlaczego nagle zawróci...- panna Macke nie dokończyła, gdy w drzwiach stajni ukazała nam się oświetlona przez lampy twarz Pana Withmore'a.
-Lavinelle, Macke, do mnie!

Lena? C:

724 słowa = 3p.

25 punktów za zadanie + 3 punkty za długość  czyli 28 punktów razem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)