poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Esmeraldy C.D Felixa

-Esmeralda, miło mi. Wybacz, że zacznę tak niekreatywnie, ale jesteś nowy, prawda?- uśmiechnęłam się szeroko, szybko opuszczając grzbiet Desert, następnie podając dłoń chłopakowi.
Zauważając rękawiczkę na swojej dłoni, momentalnie cofnęłam rękę, nieco speszona swoim zagapieniem, zdarłam materiał ze skóry, ponownie wystawiając ją przed siebie.
-Mi również.- odpowiedział rześko, wracając do uśmiechu sprzed paru minut.
-Kiedy przyjechałeś?- puściłam brązowe wodze, zakładając je za łokieć, poluzowałam klaczy popręg, chwilę później odkładając siodło na barierkę.
-Dosłownie przed momentem.- Felix sprawdził dłonią kieszeń, czy aby na pewno jego telefon zagrzał tam miejsce, po chwili oparł się na dłoniach o barierkę.
-A więc najpewniej nie zdążyłeś jeszcze zwiedzić terenów?- rzuciłam szybko, klepiąc łopatkę kasztanki. - Odprowadzę ją i będę mieć trochę czasu, więc możemy go spożytkować i oprowadzić cię po Akademii, co ty na to?- niemal wykrzyczałam ostatnie słowa, po chwili orientując się, iż chłopak patrzy na mnie z zabawnym przerażeniem w oczach.- Przepraszam...- dodałam po chwili, wreszcie zakręcając swój dzisiejszy entuzjazm.
-Myślę, że to dobry pomysł. - brunet odszedł od bramki, gdy pociągnęłam rozleniwioną klacz za sobą.
Kiedy znalazłam się z nią w boksie, przymknęłam za nami delikatnie drzwi, zaraz z jej pyska zdejmując tranzelkę, która wylądowała na haku obok jej tabliczki. Zatarłam dłonie, radosnym krokiem wychodząc przed stajnię. W kilku krokach znalazłam się obok chłopaka, na zziębnięte dłonie zakładając ponownie rękawiczki, gdyż śnieg wokół będzie służył mi jako świetna amunicja, ale to dopiero później, coby od razu nie zamęczyć chłopaka. Kurtka nie za bardzo chroniła mnie przed zimnem, więc stając przed krytą ujeżdżalnią, już dygotałam.
-Tutaj mamy jedną z dwóch krytych ujeżdżalni, na niej prowadzimy głównie treningi ujeżdżeniowe, za to na tej za nią mamy komplet przeszkód i jest ona nastawiona na treningi skokowe.- powiedziałam szybko, pukając w żelazne drzwiczki, a, jako że nikt nam nie odpowiedział, to zaglądnęłam do środka.- Wejdź.- mruknęłam ze środka, ciesząc się, że nie wyłączyli tu ogrzewania.- Od razu opowiem Ci coś o instruktorze ujeżdżenia. Nazywa się Gilbert Blythe i lepiej nie wchodzić mu zbytnio w drogę, a raczej odzywać się do niego uprzejmie, jest cholernym tyranem. Informuję Cię o tym, bo ekhem...- urwałam nagle, dobierając słowa. -...mnie nikt o tym nie poinformował na początku i teraz ten człowiek mnie nie znosi.- dopowiedziałam od razu, kątem oka spoglądając na bruneta.
Wszystkie pomieszczenia wydawały się o tej porze jakieś ponure, gdy normalnie tętniły życiem, co właściwie ułatwiło mi pokazywanie wszystkiego, bez plątających się wszędzie niespokojnych uczniów, tak więc oprowadzania skończyliśmy na stajniach, co było dość korzystne, gdyż na koniec urządziliśmy sobie pogawędkę przy herbacie w paszarni, trzeba korzystać, że wreszcie postawili tak czajnik, co nie?

Felix? Boże wybacz za to, ale mam nadzieję, że nie wypaliło Ci oczu XDD


424 słowa = 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)