poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Navarro do Leny

Cholerny urok panny Smith bywa zgubny, o czym też właśnie się przekonałem, gdy z nietęgą miną podnosiłem się z błota, po tym, jak jej ukochana kobyła wykonała zamach na moje życie.
-Pomóc Ci?- zaraz obok mnie pojawiła się szatynka, pewnie podchodząc do rozbrykanej klaczy.
-Nie tak...- mruknąłem cicho, gdy Pompeja ponownie wierzgnęła, biegnąc w siną dal, a dokładniej na południową część pastwisk, co było najgorszym, co mogło się stać, cholerne południowe pastwiska dla ogierów. - Pompeja do k*rwy! Wracaj tu!- krzyknąłem, zniesmaczony otrzepując bryczesy z błota i szybko ruszając za uciekinierką.
Dziewczyna również za nią poszła, zachodząc ją od drugiej strony. Kiedy klacz zauważyła, że jest otoczona, z werwą kopnęła w płot, co szybko wykorzystałem, na jej szyję zarzucając uwiąz.
-Krowa.- warknąłem w stronę gniadoszki, która z wysoko uniesionym łbem kroczyła obok mnie, parę razy próbując przydeptać mi stopę. - Wybacz, nawet się nie przedstawiłem. Navarro.- uśmiechnąłem się lekko w stronę dziewczyny, wychylając się zza cielska Pompei.- Gorzej Ci?- warknąłem, kiedy Krowa vel Pompeja zarzuciła wyżej łbem.
-Lena.- odparła szybko, wciskając dłonie do kieszeni kurtki.
Już kilkanaście minut później Pompeja stała przygotowana do jazdy w boksie, a ja czekałem na przybycie ucznia, który miał szczęście nie uczestniczyć w tym całym cyrku ze złapaniem jej.
-A więc...piękna pogoda, prawda?- uśmiechnąłem się lekko, spoglądając za okno, gdzie za nim rozlewał się śnieg.
-Mhm, pomijam fakt, że jest zimno.- odmruknęła, bawiąc się wargą niezadowolonej gniadoszki. - Uważaj, zmierza tu chyba chmura gradowa.
Rzeczywiście, w naszą stronę szła płynnie panna Smith wraz z Britney, czyli największą suką wszechświatów. Dziewczyna zwycięsko unosiła brodę, jakby w jej głowie emanowała jakąś dziwną światłością, lecz w rzeczywistości stawała się tylko pośmiewiskiem, gdy nie zauważyła wiadra i się o nie potknęła, natychmiast odwróciłem głowę, by ukryć uśmiech.
-Mam nadzieję, że nie było problemów z Pompeją, Nav.- panna Smith uśmiechnęła się promiennie, wchodząc do boksu klaczy.

*~*

Jumper stał spokojnie, kiedy operowałem maszynką przy jego szyi. Stosunkowo późno wziąłem się za golenie, za co ganiłem się w myślach, a ze względu na to, iż Jumper miał skłonności do pocenia się, postanowiłem wykonać tak zwane "Hunter Clip", gdzie goli się szyję, łeb, brzuch oraz podbrzusze, zostawiając sierść w miejscu siodła. Tak więc miałem dość spore doświadczenie w goleniu koni, co pokazałem, pomagając mężczyźnie golącemu stajenne konie dwa tygodnie temu. Wystarczyło tylko zajumać golarkę. Niemal podskoczyłem, gdy znów zza mnie usłyszałem głos Leny. Cholerny szpieg.
-A więc może skoro już tu jesteś, to potrzymasz mi Jumpera, bo wolę go nie zaciąć na pysku. - uśmiechnąłem się lekko do szatynki, zmieniając nakładkę w maszynce.

Lena? :>


419 słów = 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)