czwartek, 20 grudnia 2018

Od Harry'ego C.D Caroline

W mojej głowie nieustannie tliła się iskierka, która myślała tylko i wyłącznie o sytuacji z Caroline. Za każdym razem uświadamiałem sobie coraz bardziej, co ja właściwie zrobiłem i czym zawiniłem u nastolatki, która po zobaczeniu mnie w klubie, opuściła go. Rzecz jasna i oczywista, od razu rzuciłem się w kierunku wyjścia, lecz będąc już na zewnątrz, nie spotkałem znanej mi dobrze sylwetki. Pozostawiając blondynkę samą sobie, udałem się wówczas na spacer, do mieszkania dilera, by po raz kolejny zażyć heroinę, która wprawiła mnie w stan błogości, przez co zapomniałem o kłótni z współlokatorką. Z fazy zszedłem dopiero po jej wyjeździe, jedna z uczennic naprowadziła mnie na informację o tym, że wyjechała do swojego rodzinnego domu, żeby tam, w pełnym spokoju spędzić święta, która właściwie już dzisiaj miały swój początek. Mi na szczęście udało się wymigać od wyjazdu z akademii, przez co cały świąteczny kicz, spędzałem w akademickim saloniku w towarzystwie trzech, niezbyt znanych mi osób. Na święta otrzymałem całkiem ładny przelew na moje konto, nowe, zdobione oficerki od ukochanej siostry i kartkę świąteczną od matki, której życzenia skupiały się na "pójdź na odwyk, bo inaczej cię wydziedziczę do końca". Resztę świąt, przeleżałem w łóżku, skupiając się raczej na samym sobie, spędzając cały dzień w piżamie, siedząc na laptopie i oglądając seriale. Tylko raz wyciągnięto mnie na trening ujeżdżeniowy, który jak się okazało się nie był za dobrym pomysłem na Velvet, która nie chodziła od dłuższego czasu. Nie tknąłem się narkotyków ani razu, pilnując siebie jak nigdy dotąd. Miałem ochotę uwolnić się od tego gówna, lecz spisując plusy i minusy, przewaga tych dodatnich była o wiele za duża. Blondynka poznana w klubie wypisywała do mnie tonę wiadomości doprowadzając do momentu wrzucenia jej numeru na czarną listę. Na moją listę nałogów powracały papierosy, które znowu zaczęły być palone przeze mnie w masowych ilościach. Z każdym dniem oczekiwałem coraz bardziej powrotu Caroline, nawet takiej, która wściekałaby się na mnie coraz bardziej z każdą minioną godziną.

Miękkie chrapy wytrąciły mnie z zamyślenia, które złapało mnie tuż przy boksie zniecierpliwionej Velvet. Mój mózg wariował od bliskości, a zarazem dystansu, w którym trzymała mnie Caroline. Nadal nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa, czasami rzucaliśmy sobie chłodne, ale pełne tęsknoty spojrzenia. Żadne z nas nie było w stanie przełamać niewidzialnej bariery, którą budowaliśmy każdego kolejnego dnia coraz mocniejszą i trwalszą. Chciałem jej, tak bardzo pragnąłem jej całej, jej obecności, jej dotyku, a przede wszystkim jej pełnych, miękkich warg, które koiły każdy problem. Teraz nie mogłem nawet dotknąć należącego do dziewczyny ciała, cieszyłem się, że mogłem ukradkowo na nią spoglądać, co dodawało do mojego pożądania jeszcze więcej ognia. Przypominając sobie jednak o celu mojej wyprawy do stajni, podałem czekającej Velvet smakołyk i przystąpiłem do błyskawicznego czyszczenia, przy którym nie przytrafiły się żadne niepożądane sytuacje. Może oprócz jednej, jedynej próby kopnięcia zadnią nogą, która była dzisiaj niezwykle żywa. Udając, że nic się nie stało, osiodłałem klacz, wykorzystując chwilę, gdy zaciekawiona spoglądała przez okno, wypatrując swoich stajennych przyjaciół. Usłyszałem donośny dźwięk kroków, który z niemalże stuprocentową pewnością należał do stajennego, bowiem nadchodziła pora karmienia niektórych koni. Olałem to i podpiąłem mocniej popręg, po czym szeroko otworzyłem boks. Pamiętając o wytoku, nie ściągnąłem wodzy i wyprowadziłem wierzchowca na przestronny korytarz. Jakież zaskoczenie wystąpiło w mojej głowie, gdy przed moimi oczyma pojawiła się dobrze znana mi postać Victora, który na twarzy nosił sarkastyczny uśmiech. Posłałem mu pełne nienawiści spojrzenia, ale powstrzymując potok brzydkich słów, ruszyłem w stronę wyjścia, wsłuchując się w dźwięk odbijanych podków, które zmienione były ledwie trzy dni temu, przez co mocno pobłyskiwały srebrem, sprawiając, że na ścianach boksów pojawiały się refleksy świetlne. Wychodząc z budynku, okazało się, że zaczyna padać mocny śnieg, przez co przyspieszyłem kroku i w trybie natychmiastowym znalazłem się pod zarezerwowaną dla mnie halą. Wprowadziłem Velvet, czule wygładzając jej grzywkę i poprawiając wszelakie paski przy brązowym ogłowiu. Wsiadłem na konia i puściłem luźno wodzę, dając przy tym pełną swobodę dla rozpoczynającej pracę klaczy. Rozluźniając własne ramiona, starałem się ogarnąć swoje myśli i skupić się na aktualnym treningu, który miał ambitne plany. W końcu jest to ostatni trening w tym roku. Chowając telefon do głębokiej kieszeni, odetchnąłem i podebrałem Velvet, która zareagowała drobnym bryknięciem. Nakręcona siwka chciała niemalże od razu przejść do aktywnego kłusa, lecz seria półparad poprawiła jej skupienie i ruszyła równym, elastycznym stępem, pewnie krocząc do przodu. Uśmiechnąłem się lekko i pogładziłem kciukiem miejsce tuż przy kłębie kobyły. Przejście do kłusa było zdecydowanie mało zaplanowane i kontrolowane, bowiem puściliśmy się dzikim galopem po długiej ścianie. Velv mimo mocno zapiętego wytoku, wystrzeliła głową w same chmury i pędziła na oślep. Po jednym kółku braku kontroli, stwierdziłem, że nie ma żadnego sensu siłowanie się z siwką, a lepszą opcją będzie wyładowanie jej pary, a potem rozpoczęcie właściwego, porządnego treningu skokowego.
Mokra szyja młodzianki rozluźniła się po przejściu do spokojnego kłusa, które zaszło z jej własnej inicjatywy. Zadowolony z efektu rozhulanego początku jazdy, zwolniłem do stępa, dając siwce moment na uregulowanie jej oddechu. Po chwili przerwy rozpocząłem jeżdżenie przeróżnych kombinacji ustawionych z drągów, chwaląc za każde ich prawidłowe pokonanie.
Skoki rozpoczęły się od niskich krzyżaków ustawionych w składającym się z czterech przeszkód szeregu gimnastycznym. Klacz aktywnie pracowała zadem, skacząc każdą z przeszkód, zachowując ogromny zapas. Po kilku wzorowych wykonach zadania, zacząłem podwyższać przeszkody, dochodząc do wysokości około metra dziesięciu. Po jednym oddanym skoku, zakończyłem jazdę. Rozkłusowałem klacz, która wyciągnęła głowę do samego jasnego kwarcu, który odskakiwał od siwych, lekko umięśnionych nóg. Zadowolony z efektów, zatrzymałem klacz, poluźniłem popręg z siodła i ruszyłem ku wyjściu, wystawiając się na próbę otworzenia drzwi z grzbietu wierzchowca. Velvet pomogła mi w tym zadaniu bardziej niż myślałem, więc po krótkiej chwili stępowaliśmy w zimowej aurze ku jej stajni.
- Jesteś świetna. - poklepałem mokrą szyję i rozpocząłem rozsiodływanie. Cały sprzęt spoczął na wieszakach przy boksie. Na moje szczęście, na podłodze walała się stara, stajenna derka należąca do Velvet. Zielony materiał szybko okrył mokrą sierść. Podając ostatniego smakołyka zmęczonej klaczy, opuściłem jej boks i pewnym krokiem wyszedłem z stajni. W głowie zagościła mi paskudna potrzeba zapalenia tytoniu, który jak się okazało znalazł się w mojej stajennej kamizelce. Z zadowoleniem, podpaliłem białą bibułkę, racząc się każdym kolejnym zaciągnięciem. Z głowy totalnie wypadła mi myśl o tym, że już dzisiaj ma odbyć się sylwester akademicki. Nie miałem jakiejś szczególnej ochoty przebywania wśród opitych do granic możliwości. Przede mną wyrosła sylwetka, Caroline, która zaczęła omijać mnie szerokim łukiem, lecz sprytnie chwyciłem ją za ramię, umożliwiając jej obojętne przejście.
- Możesz mnie z łaski swojej puścić, czy mam zacząć do cholery jasnej krzyczeć? - warknęła, mierząc mnie lodowatym wzrokiem. Przewróciłem oczami i nadal trzymałem ręce na jej ramionach.
- A ty możesz, do cholery, zrozumieć wreszcie, że nie zrobiłem tego dla pokazu? - zmrużyłem powieki.
- Ahh.. no tak, czyli to było jednak w twoich zamiarach? - mruknęła. - Harry, przestań wreszcie zachowywać się jak dziecko, i zostaw mnie w spokoju. - dodała, próbując się wyrwać.
- Skoro jestem dzieckiem, to ty jesteś zabawką.
- Że co proszę? Ty słyszysz co mówisz?! - krzyknęła, obrzucając mnie pełnym wściekłości spojrzeniem.
- Chcę tylko ciebie, nikogo więcej.

Caroline?
Przepraszam.

1153 słowa = 6 punktów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)