poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Camille'a C.D Gai

Wyprowadziłem konia z boksu i przywiązałem go uwiązem do krat. Odgarnąłem pokaźnej długości grzywkę z czarnych jak węgielki oczów Ametysta. Nie spodziewałem się żadnych egzaminów, ale sytuacja nie pozostawiała wątpliwości - one czekały i mnie. Haflinger wyglądał na konia spokojnego, opanowanego, ale jednocześnie lgnącego do ludzi na tyle, że aż prosił się o głaski. Podrapałem go po szyi, a później znów ręce przeniosłem na bujną grzywę, żeby wkrótce przeczesać ją palcami.
- No, maleńki, jeżeli starczy mi czasu, zaplotę ci te kudełki w warkoczyki, dobrze? - odezwałem się do konia.
Zaraz po tym usłyszałem kroki. Ktoś powoli zbliżał się do mnie i Ametysta. Była to oczywiście przed chwilą poznana dziewczyna. Uśmiechnąłem się, kiedy ujrzałem filigranową blondynkę z przewieszonym przez ramię ogłowiem dźwigającą siodło.
- Może chciałabyś uzyskać drobną pomoc, młoda damo? - zaproponowałem.
Ona prychnęła:
- Dziękuję, ale poradzę sobie. To ja pierwsza zaoferowałam ci pomoc.
Fakt. Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Kiedy dziewczyna ułożyła siodło i ogłowie na dostosowanym do tego wysięgniku, zabrałem się do czyszczenia konia udostępnionymi przez stadninę szczotkami. Młoda kobieta chwilowo stała z boku, obserwując moje poczynania, ale wkrótce ja zdobyłem się na słowa zwrócone w jej stronę:
- Co cię tu sprowadza?
- Wkrótce mam jazdę, ale przyszłam tu wcześniej, żeby złapać kontakt z końmi i może pogawędzić z kimś miłym - odparła. - Miałam nadzieję na poznanie kogoś nowego, ponieważ dziś rano na korytarzu widziałam kilka nowych twarzy.
Kiwnąłem głową. Miało to sens. Po jej wypowiedzi poznałem, że musi być w akademii od dłuższego czasu. W końcu jaki świeżak poznaje od razu, że przybyła nowa partia uczniów?
- Póki co jak podoba ci się akademia? Co sądzisz o nauczycielach? - starała się podtrzymać rozmowę.
- Szkoła jak szkoła, nauczyciele jak nauczyciele - Wzruszyłem ramionami. - Jedynie przedmioty bardzo wszechstronne i trudno mi się przestawić, zważając na fakt, że studiuję zaocznie.
Dostrzegłem, jak z zaciekawieniem zaiskrzyły się jej ładne, szaro-zielone oczy. Przysunęła się bliżej, jakby chciała mnie posłuchać. Problem w tym, że nie miałem zbyt wiele do powiedzenia. Rzuciłem niedbale, że to filologia klasyczna.
- Wymarłe języki? - zdziwiła się jeszcze bardziej. - Mówię po angielsku, francusku i hiszpańsku, ale te przynajmniej mają realne zastosowanie.
Na chwilę przerwałem usuwanie zaklejki na lewej łopatce konia, aby złapać z nią kontakt wzrokowy. Zadziwienie i dociekliwość dziewczyny były dla mnie zrozumiałe. Wszakże ja sam nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uczę się łaciny, jeśli chodzi o powody, które mogłyby przekonać szarego człowieka. Zręcznie wymigałem się odnośnikiem do wypowiedzi Gai:
- Przejdźmy na francuski, obywatelko.
Zgodziła się, wyjawiając mi, że to jej ojczysty język. Moje posunięcie okazało się słuszne, ponieważ dowiedziałem się, iż mamy ze sobą wspólnego więcej niż myślałem. Ona również pochodzi z Paryża oraz tak samo, jak ja posiada przybranych rodziców. Język ojczysty stał się punktem zapalnym do rozmowy o naszej historii. Tak zleciało kilka minut, w których zdołałem do końca wyczyścić i osiodłać Ametysta. Wtedy do stajni weszła pani Laura.
- Przyszłam tylko sprawdzić, jak sobie radzi nowy uczeń - powiedziała i sprawnie sprawdziła, czy koń jest dobrze osiodłany.
Nie miała żadnych uwag. Obróciła się w stronę Gai.
- Fajnie, że zagadałaś trochę Camille'a. Mam dla ciebie specjalne zadanie - stwierdziła po krótkiej pauzie. - Proszę, żebyś osiodłała Pompeję.
Wymieniłem z Gaią zmieszane spojrzenia. Czyżby miała jakiś udział w moim teście?

Gaia?


523 słowa = 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)