poniedziałek, 17 grudnia 2018

Od Camille'a - zadanie 1

Korzystając z wolnej chwili, postanowiłem wybrać się na przejażdżkę konną. Naturalnie skierowałem się w stronę stajni dla koni dzierżawionych. Akurat tak się złożyło, że po drodze tam piłem napój ,,Ice Tea", który zakupiłem w szkolnym sklepiku. Zastanawiałem się, jak moja podopieczna radzi sobie w terenie. Nie miałem okazji sprawdzić jej w tych okolicznościach. Owszem - byłem już na jeździe indywidualnej czy grupowej, ale nigdy w terenie. Na takie zajęcia zwykłem brać Paris. Odnosiłem wrażenie, że była skoczniejsza od Ice Tea i dorównywała jej szybkością. Czas się przekonać! Wszedłem do stajni, przywitałem się z klaczą. Tym razem nie trwało to tak długo, jakby tego chciała, więc prychnęła z wyrzutem. Nie miałem całych wieków! Szybkim krokiem poszedłem po siodło i ogłowie. Zawiesiłem zestaw w stosownym miejscu, przystąpiłem do czyszczenia sierści oraz kopyt Ice Tea, co poszło mi sprawnie. Gorzej z siodłaniem. Nie miałem takiej wprawy w nakładaniu westernowego ekwipunku, ale dzierżawa tej klaczy miała to zmienić. Jakoś uporałem się z tym zadaniem, chociaż nie pierwszy raz. Z każdym następnym szło mi sprawniej. Wyprowadziłem klacz ze stajni i wsiadłem na nią, jako podnóżek wykorzystując poziomą belkę drewnianej zagrody nieopodal. Ruszyliśmy stępem. Celem wyprawy była polana tuż za gmachem akademika. Dojechałem na nią lasem. Dzisiejszy dzień nie był wcale taki zimny, ponieważ nie wiał wiatr, co odejmowało kilka stopni od temperatury odczuwalnej. To sprawiło, że przejażdżka była dla mnie niezmiernie przyjemna. Wkrótce wjechałem na polanę. Kilka chwil jeszcze stępowałem, po czym dałem Ice Tea sygnał do ruszenia kłusem. Ten chód był u niej wygodny, przynajmniej dla mnie tak. Przejechałem polanę po przekątnej i zrobiłem kilka volt. Zabawne... Dopiero zauważyłem, że traktowałem polanę niemalże na równi z ujeżdżalnią! Postanowiłem nadać temu spotkaniu bardziej nieformalny wymiar. Przyszedł czas na galop. Pozwoliłem klaczy na trochę swobody. Nie kierowałem nią, żeby szła po konkretnym śladzie czy wykonywała polecenia. Po prostu miała pędzić w przód równo i na kontakcie, ale bez przymusowych zmian kierunku. Zaskoczyła mnie prędkość, jaką klacz rozwinęła w terenie. To dlatego mówią, że marnuje się w westernie? Moim zdaniem nie. Przecież istnieją dyscypliny szybkościowe takie jak barrel racing. Na myśl o tym sporcie upatrzyłem sobie samotne drzewo na polanie i miałem zamiar na nim nawrócić. Znajdowało się ono tuż przy skraju lasu. Wykonałem półpradę mającą na celu zwrócenie uwagi Ice Tea na pomoce jeździeckie. Klacz weszła w ostry zakręt, kiedy nagle... jakaś smuga wbiegła jej prawie pod kopyta, ujadając wściekle, ale nagle zawróciła, jakby wystraszyła się kopytnej! Klacz zarżała i wykonała gwałtowny zwrot w stronę polany. Nie zdołałem się utrzymać, więc zleciałem na ośnieżoną ziemię. Całe szczęście, że miałem na sobie kask. Nieprzypadkowo to obowiązkowy ubiór. Otrzepałem się ze śniegu. Upadek nie był spektakularny, ot zsunięcie się bokiem, więc mi nic nie było. Rozejrzałem się dookoła. Ice Tea nie stała daleko stąd. Podszedłem do niej powoli, bojąc się, że może zacząć uciekać. Pochwyciłem obie jej wodze. Podprowadziłem klacz pod drzewo, spod którego tak nagle zawróciła spłoszona. Domyślałem się, że powodem mogła być tamta wokalizująca smuga. Spojrzałem na skraj lasu, a tam stał duży, chudy zwierz.
- Pies - szepnąłem niewyraźnie.
Futrzak podszedł nieco bliżej, skomląc. Ze strachem przypatrywał się Ice Tea, którą nadal trzymałem za wodze. Zdecydowanie bał się podejść blisko konia. Cmoknąłem, ale on nie przejawił chociażby cienia większej pewności. Stwierdziłem, że z koniem niewiele zdziałam. Odwróciłem się tyłem do psa i zacząłem prowadzić Ice Tea do stajni. Wciąż nerwowo oglądała się za chartem, który okazał się tamtą smugą.
- Zapewne uciekł obywatelowi miasta - mówiłem do konia. - Znajdzie go.
Właściwie chciałem pocieszyć sam siebie. Kochałem psy, więc wolałem, aby okazało się, że ten ma właściciela. W przeciwnym razie... Cóż, znów wyjdzie na jaw moje miękkie serce. Na chwilę odwróciłem wzrok od konia i spostrzegłem, że stworzenie idzie z boku, jednak zachowuje spory dystans. Zdziwiłem się. Sytuacja trwała aż w trójkę doszliśmy do stajni. Wszedłem rozsiodłać konia, ale pies nie poszedł za mną. Czekał przy wyjściu. Jak najszybciej uporałem się ze sprzętem Ice Tea. Korciło mnie, żeby rozwiązać sprawę psa. W końcu opuściłem stajnię, a czworonóg przysunął się bliżej, jakby z większą ufnością. Kucnąłem i gwizdnąłem, a on poczynił kilka kroków w moją stronę. Postęp! Miałem szansę dokładnie się mu przyjrzeć. Długie, smukłe łapy, kędzierzawa sierść, dziwny kształt pyska... Wyglądał jak chart rosyjski! Lekki nalot siwizny na pysku wskazywał na niemłody wiek psa. To z takimi miałem do czynienia w domu rodzinnym. Adoptowaliśmy podobne staruszki ze schroniska. Sentyment sprawił, że zapragnąłem jeszcze bardziej przyjrzeć się psu. Wyglądał na wychudzonego, nie miał też obroży. Westchnąłem:
- Nie dajesz mi wyboru.
Podążyłem do budynku, w którym urzędowało kierownictwo akademii. Przecież to trzeba zgłosić! Przy wejściu zastałem panią Rose, która akurat gdzieś szła. Gdy przywitałem ją, sprawiała wrażenie, jakby spieszyła się gdzieś, a ja wyrwałem ją z rytmu wykonywania ważnego zadania. Zadałem jej zwięzłe pytanie. Pospiesznie rzuciła, że pozwala mi zostawić psa, ponieważ wielu uczniów posiada własne zwierzęta, chociaż ja pytałem, co mam z nim zrobić, a nie o pozwolenie. W duchu ucieszyłem się. Zanim zniknęła mi z oczu, zapytałem jeszcze:
- Jaki mamy dziś dzień?
- Piętnasty grudnia - odpowiedziała.
Podziękowałem i spojrzałem na psa. Duży, majestatyczny... Wystarczy go trochę podkarmić. Nadałem mu imię Neron na cześć cesarza, który właśnie piętnastego grudnia miał urodziny i wyglądało na to, że chart zostanie ze mną już do końca swoich dni, a ja się temu nie potrafiłem sprzeciwić. Za bardzo kochałem psy!

873 słowa

20 punktów ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)