niedziela, 23 grudnia 2018

Od Camille'a C.D Gai

Szczerze? Gdyby Gaia nie znalazła mnie na tamtych schodach, zapewne jakoś doczłapałbym się do klasy i zaczął rutynowy, nudny dzień. Dziwnie byłoby nie skorzystać z szansy na odpoczynek, urozmaicenie, nawet jeśli oznaczało to ucieczkę z lekcji. Jakimś sposobem czułem się mniej winny, będąc z kimś, martwiąc się, że nie tylko ja mógłbym mieć potencjalne problemy. Z początku byłem skory przystać na luźną propozycję terenu, ale po krótkiej analizie naszej sytuacji uznałem pomysł za niekorzystny.
- Nie mamy dobrego wytłumaczenia - starałem się wyjaśnić Gai. - Po stajni niekiedy krzątają się instruktorzy.
- Ma sens - stwierdziła po dłuższej chwili namysłu. - Najbardziej logicznie byłoby przesiedzieć ten czas w pokojach, że niby poranny ból głowy albo inna sraczka.
- Myślałem o czymś podobnym - odparłem krótko, a na moją bladą twarz wpełzł subtelny uśmieszek.
Dla mnie i tak już szczytem wszystkiego była higienistka polewająca mnie wodą utlenioną. Koszmar z dzieciństwa powrócił! Do tego brakowałby jeszcze wagarów zakończonych fiaskiem. Wolałem zachować chociażby te minimalne środki ostrożności.
- W takim razie rozchodzimy się do swoich pokojów. - Z rozmyślań wyrwała mnie Gaia teatralnie obracająca się na pięcie.
Zachichotałem.
- Tak się składa, że nawet w takim wypadku byśmy nie szli w dwie strony. Kwatera każdego znajduje się przecież w tym samym gmachu - odpowiedziałem z nutą rozbawienia. - Ponadto zapraszam cię dziś do siebie. Jestem ci winien podziękowania za dosłowne podanie pomocnej dłoni.
Dziewczyna z powrotem stanęła frontem w moją stronę.
- Pomysł niegłupi - mruknęła, przyjmując iście zamyślony wyraz twarzy.
Sprawiała wrażenie wykonywania wnikliwej analizy planu. Zdążyłem się zorientować, że to raczej próba budowania napięcia niż rzeczywisty zamysł.
- Czemu nie? Wchodzę w to! - ku mojemu zadowoleniu zgodziła się.
Zaczęliśmy zmierzać ku akademikowi. Po drodze przedstawiłem, co zawiera moja "oferta" spędzania czasu, w którym większość naszych koleżanek i kolegów słucha nudnych wykładów albo rozwiązuje zadania rachunkowe.
- A może jakiś film? - rzuciła Gaia, kiedy wspomniałem, że powinienem mieć gdzieś w szafce chrupki imitujące smak pizzy lub chipsy fromage.
Nie miałem nic przeciwko. To ja byłem dłużnikiem, mimo że dług należał do tych stosunkowo niewielkich, więc chciałem zrobić to, na co ona miała ochotę. Wraz z wejściem do pokoju wyskoczył na nas czworonożny przyjaciel mojej współlokatorki. Typowy Ghost - taki radosny, a jak przychodzi co do czego, to akurat nie jego pani wchodzi. Wobec tego stanu rzeczy usiadł na rogu dywanu, wpatrując się w nas. Neron leżał cicho w swoim kącie, także nie dziwię się, że Gaia podskoczyła z zaskoczenia na jego widok.
- Masz psa?! - zdziwiła się.
Przeszedłem przed posłaniem Nerona, symbolicznie gładząc po drodze jego łepetynę. Na mój widok nieznacznie zamerdał ogonem w kształcie futrzastej szabli.
- Oui. Dość świeża historia - skomentowałem.
Wziąłem się do włączania potrzebnej elektroniki. Nie używałem tych artefaktów często, więc trochę zajęło mi rozplątywanie kabli.
- Hm, co chcesz obejrzeć? - zapytałem w międzyczasie.
Na chwilę skierowałem wzrok na dziewczynę, która rozglądała się po schludnym pomieszczeniu.

Gaia?

457 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)