poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Marco do Felixa

Moment w którym wysiadłem z auta wraz z moim przybranym ojczymem i przywitałem się z jednym z nauczycieli był swego rodzaju przełomem. Zewsząd otuliła mnie miła atmosfera i przyjaźnie nastawieni do wszystkiego ludzie. Chyba się tu nie wpasuję.
- Mam nadzieję, że mojemu synowi się tu spodoba. - Posłał nauczycielowi ten swój firmowy uśmieszek.
Miałem ochotę wysyczeć przez zęby, że nie jestem jego synem, aczkolwiek zarówno mój prawdziwy tata jak i ukochana siostra nalegali bym chociaż spróbował tu odpocząć od codziennego zgiełku oraz przy okazji nauczyć się czegoś pożytecznego. Tak więc uśmiechnąłem się najładniej jak umiałem i zamieniwszy kilka zdań z mężczyzną zostałem pokierowany do mojego pokoju. Pech chciał, że był pełen ludzi, w tym jak się później dowiedziałem Brendona, Adrianny oraz Riley. Wyglądali sympatycznie, szczególnie znalazłem wspólny język z wyżej wspomnianym panem, chociaż zbytnio nie słuchałem co mówił, tylko nieustannie patrzyłem w okno czekając, aż znajome auto opuści tereny, a ja będę mógł w spokoju zacząć żyć własnym życiem. Kamień spadł mi z serca, gdy w końcu się to stało.
Pora zacząć wszystko od nowa...

~*~*~*~

Poniedziałek nadchodził wielkimi krokami, a ja praktycznie nie ruszałem się nigdzie bez moich nowych znajomych. Na moje nieszczęście nie miałem okazji zwiedzić wszystkiego, więc przez jakiś czas czułem się jakby wyrzucony pośrodku nieznanego mi kraju, chociaż wokół mnie znajdowali się ludzie, których mogłem spytać o drogę.
Gdy budzik zbudził mnie z samego rana, dopiero zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz pójdę do tej ogromnej szkoły. Razem z moimi współlokatorami udałem się na korytarz, ale oczywiście taki ktoś jak ja musiał zagapić się w tylko sobie znany obiekt i szybko zgubić ich w tłumie.
Brawo ja!
W tamtym momencie tylko stałem z mind fuckiem na twarzy i w myślach przeklinałem samego siebie za własną głupotę. Oczywiście mógłbym uprzejmie kogoś spytać o drogę, ale postanowiłem być silnym, niezależnym i dorosłym mężczyzną oraz odnaleźć się sam. Sprawa pokomplikowała się, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, a ja nieco się zestresowałem.
- Ch*lera. - mruknąłem pod nosem zapatrzony w rozkład, z którego swoją drogą i tak nic nie rozumiałem.
Idąc tak zapatrzony w skrawek papieru wpadłem na jakiegoś chłopaka w sumie dość podobnego posturą do mnie.
- Przepraszam. - bąknąłem marszcząc brwi.
- Nic się nie stało. - Nieznacznie się uśmiechnął. - Wyglądasz na zdezorientowanego. Zgaduję że się zgubiłeś?
- Owszem... Wiesz może, gdzie jest ta klasa? - Wskazałem palcem na odpowiednie miejsce na kartce.
- Wiem, w drugim końcu szkoły. - Zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne. - Wydąłem policzki zachowując się jak mała, rozkapryszona dziewczynka.
- Chodź zaprowadzę cię. - Powiedział ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.
- Sam się spóźnisz.
- Jedno spóźnienie nic mi nie zrobi. - Wzruszył ramionami. - Chodź, bo jak się spóźnię na marne to będzie twoja wina. - Wycelował we mnie palcem, a ja nie chcąc sprawiać większego kłopotu udałem się za chłopakiem po opustoszałych już korytarzach.

W trakcie naszego jakże krótkiego spacerku dowiedziałem się od niego kilku rzeczy, też jest tu od niedawna i zwie się Felix.
- To tutaj. - odparł wskazując na ostatnie drzwi.
- Dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopot. - Westchnąłem. - Wiszę ci przysługę. - Poklepałem go po ramieniu i sam pobiegłem do odpowiedniej klasy nie czekając na odpowiedź i mając nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał szansę się odwdzięczyć...

Felix? Może być trochę nudne cri :c

517 słów= 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)