wtorek, 11 grudnia 2018

Od Esmeraldy do...- No, to do pracy!

Widły spadły z hukiem na jeszcze pustą podłogę w boksie, powodując oburzone kopnięcie w ścianę od strony Toothlesa.
-No przepraszam no!- jęknęłam pod nosem, rozrywając kostkę trocin we wreszcie niezasyfionym mieszkaniu Jaskółki, która obecnie chodziła sobie w koło z innymi konikami.
Śnieg nie ułatwiał sprawy, gdyż podłoże na zewnętrznych ujeżdżalniach zamarzło na tyle, by nie dało się tam jeździć, a namioty mieli postawić dopiero w przyszłym tygodniu, wychodząc od tego mogliśmy jeździć albo w tereny, albo cisnąć się na dwóch krytych ujeżdżalniach, z czego ja nie załapałam się dziś na żaden wariant - wszystko przez zgubioną podkowę Divine'a, pochorowaną Desert i nieznośną Jaskółkę. Nie mając nic innego do roboty po prostu posprzątałam boksy moich koni, pamiętając o lekcjach, na które obowiązkowo musiałam zdążyć - kolejny plus wstawania o 6, chociaż szala nadal przechylała się na stronę minusów.  Zamiotłam trociny pod główną ścianę boksu, zadowolona z siebie wędrując po świetnie bawiącą się Jaskółkę, aktualnie blokującą karuzelę, cholerna prowokatorka. Patrząc z niedowierzaniem na kasztankę, szczerze chciałam, żeby to był sen. Jednakże kiedy już miałam się odwrócić i przekląć na niszczycielskiego diabła, spotkałam się z twardym jak skała ciałem. Podarta derka w porównaniu z tym facetem to był nic nieznaczący problemik, kiedy tu, centralnie przed Tobą sterczał najbardziej nieznośny instruktor, którego kiedyś pozwałaś za pornograficzną kolekcję, obraziłaś go przy przyjaciołach oraz oblałaś wrzącą kawą. Ludzie się jeszcze dziwią, że to do mnie najczęściej ma problemy.
-Dzień dobry panie Blythe! - uśmiechnęłam się szeroko, próbując przynajmniej zachować resztki dobrego humory w wypowiedzianych słowach.
-Nie szczerz się Müller. Mam dla Ciebie zadania. Podwyższą Ci zachowanie po ostatnich wybrykach.- mężczyzna jeszcze chwilę raczył mnie chłodnym spojrzeniem, kilka sekund później wyciągając w moją stronę dłoń ze skrawkiem papieru. - Możesz wziąć kogoś do pomocy.
Gilbert w dwóch krokach znalazł się kilka metrów ode mnie, po czym odwrócił się na pięcie, częstując mnie swoim najbardziej wymownym spojrzeniem, które jedynie uświadomiło mnie do końca, że to on w tej Akademii rozdaje karty. Kiedy instruktor oddalił się na bezpieczną odległość, ze świstem wypuściłam powietrze, na swojej głowie poprawiając granatową czapkę, ciekawie komponującą się z moimi rudymi włosami. Można powiedzieć, że zdążyłam już zajść w głowę co takiego tym razem wymyślił Blythe, więc rozłożyłam papier, po chwili niemal rzucając nim o śnieg.
-Ja mam mu zamiatać podwórko?!- warknęłam do siebie, w akcie niezadowolenia wyrzucając ręce do góry.- Cholerny człowiek.
Jaskółka póki co wyglądała na zadowoloną ze swojej zabawy, więc machnęłam na nią ręką i sfrustrowana odeszłam od karuzeli, po chwili z krzesła zabierając torbę z notatnikami na wszystkie dzisiejsze przedmioty. Otrzepałam z wiór czarne cygaretki, ruszając w stronę uniwersytetu.

*~*

Test z fizyki poszła mi całkiem znośnie, nie licząc jednego zadania, które ściągnęłam od pewnego osobnika obok, który ewidentnie miał je dobrze, bo niemal zasypiał na ławce, gdy do końca zostało jakieś dwadzieścia minut, a skoro skończył tak wcześnie, to znaczy, że musiał to mieć dobrze. Dedukcje Esmy. Dopiero, gdy postawiłam stopę na śniegu uświadomiłam sobie pewną nieciekawą rzecz.
-Ku*rwa, grupy!- warknęłam głośno, strzepując z czapki płatki śniegu.
Była dokładnie pora obiadowa, lecz wizja przypominającego o zadaniu Gilberta odebrała by mi apetyt na dobre, a więc z pomrukiem niezadowolenia przemieściłam się do stajni, by zabrać łopatę, co też zrobiłam, już parę minut później wbijając ją w czapę śniegu przed domkiem instruktora. Zmarzniętą dłoń włożyłam do kieszeni, w poszukiwaniu granatowych rękawiczek, jednak owych nie znalazłam, przez co fuknęłam, do uszu wkładając bezprzewodowe słuchawki. Pomarańczowa łopata napędzana siłą moich mięśni raz po raz zbierała śnieg, który natychmiastowo odrzucałam na kopę za mną. Miałam szczęście, widząc jak ten zmierza do stajni, najpewniej pomęczyć nowe osoby piekielnie trudnymi zadaniami, chciałabym ich pocieszyć, iż to mu minie, gdy ich lepiej pozna, ale robienie innym złudnych nadziei byłoby grzechem, jakbym patrzyła na grzechy, a phi.
Ze zdenerwowaniem odrzuciłam biały puch na kupę, zacierając rączki, gdyż podwórko wreszcie było odmiecione, co oznacza, że została mi jedynie ujeżdżalnia i odnalezienie drągów. Tak więc zabrałam ze sobą zbawienny przyrząd, chwilę później stając na zamarzniętym podłożu.
-No Esma Esma, nie spodziewałabym się, że tak szybko dasz się podporządkować. - za sobą usłyszałam męski, niezwykle mnie irytujący głos. David.
-Odwal się ode mnie, nie chcę się kłócić jeszcze z Tobą, tak?- odfuknęłam, wbijając łopatę w środkową część maneżu.
Niemal nie wyrżnęłam sobie w brodę łopatą, kiedy plastik natknął się na coś twardego pod warstwą brudnego śniegu. Drąg. Łopatą wygrzebałam kawałek drewna, odrzucając je poza teren. David najwyraźniej zrezygnował z denerwowania mnie, a ja ponownie włączyłam sobie muzykę. Około pół godziny zajęło mi odnalezienie pozostałych dziewięciu drągów, z czego ostatni leżał sobie całkowicie odsłonięty, a to za nim przekopałam pół piachu. Pocieszeniem było to, że właśnie skończyłam wyrównywać mokrą nawierzchnię, więc z zadowoleniem założyłam na ramię łopatę, z ogromnym uśmiechem odwracając się w stronę do wyjścia. Skąd niby miałam wiedzieć, że Blythe będzie czaił się za moimi plecami jak je*any tygrys, przez co głowica łopaty spotka się z jego pyskiem? Z trudem powstrzymałam śmiech, patrząc jak ten cofa się do tyłu, trzymając się za szczękę, za to osoba za bramą nie hamowała śmiechu, a jedynie pokładała się po betonie, nie zwracając uwagi na moje ciężkie położenie. Osoba będąca świadkiem owego incydentu dość szybkim krokiem ruszyła ku instruktorowi, by pomóc mu się podnieść, jeszcze przez chwilę uśmiechając się pod nosem, lecz po chwili zostawiła uśmiech i z kamienną twarzą pomogła instruktorowi wstać.
-Nic Panu nie jest?- osobnik rzucił mi zabawne spojrzenie, słowa kierując jednak do Blythe'a.

Ktoś? :>

890 słów


+30 punktów prezentowych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)