poniedziałek, 24 grudnia 2018

Od Winter C.D Navarro

Już zignorujmy sam fakt, że jego dotyk wkurzał mnie jak ciul, bo przez niego nie mogłam się skupić. Spiorunowałam go wzrokiem z taką siłą, że niemal natychmiast odwrócił wzrok.
Zsunęłam się po krześle, bawiąc się długopisem. Całe szczęście, że byłam obeznana z tematem dzisiejszej lekcji, bo bym chyba zwariowała. Natomiast Navarro miał chyba problem z tym, co mówił nauczyciel.
W ogóle, czy da się nie rozumieć historii? To żadna filozofia.
*
Mając na uwadze, że sobota dwudziestego dziewiątego grudnia była...no,sobotą, to przysięgłam sobie, że nie wyjdę z łóżka, aż do chwili, kiedy Nav postanowi mnie z niego wyciągnąć. Czyli znając życie, nie da mi pospać dłużej niż do drugiej po południu.
Esmeralda śmiała się ze mnie, że hibernuję.
Nie zaprzeczam i nie żałuję.
Koło pierwszej już tylko leżałam na brzuchu, głaszcząc leżącego na nim kota. Novis zamruczała, ugniatając łapami okolice mojego mostku. Podrapałam ją pod brodą, zdejmując z twarzy łapę Toro.
Obydwa zwierzaki chyba za bardzo się do mnie upodabniały, nie wiem czy to na pewno dobrze. Jeszcze zaczną być agresywne i złośliwe.
Słysząc pukanie do drzwi, naciągnęłam kołdrę na głowę i przeturlałam się na bok.
Pomińmy to, że prawie spadłam z łóżka.
- Wiem, że tam jesteś! - niski i znajomy mi głos sprawił jedynie, że rzuciłam w drzwi poduszką. - Otwieraj albo sam wejdę!
Jęknęłam ciężko, po czym zeszła z łóżka i usiadłam na podłodze. Dobre kilka chwil. Zastanawiałam się chwilę czy na pewno dobrym pomysłem jest, byśmy byli tylko we dwójkę w moim pokoju. W końcu jednak ruszyłam się z miejsca i otwarłam drzwi.
- Nareszcie - przelustrował mnie wzrokiem. - Ty dalej w piżamie?
Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
- Dziwisz się? Jest sobota - prychnęłam, wpuszczając chłopaka do środka. Od razu usiadł na moim łóżku i pogłaskała czarną.
Korzystając z okazji, że jeszcze obok niego nie usiadłam, przeszłam do kuchni i zabrałam stamtąd butelkę z wodą.
- Zawsze tak długo śpisz? - zapytał, a ja tylko obrzuciłam go spojrzeniem pod tytułem "nie możesz być poważny". Albo udawał debila, albo nim był.
To zdecydowanie to drugie.
Uderzyłam go w ramię, by przesunął tłustą dupę. Rzeczywiście to zrobił, więc usiadłam obok niego. Odchyliłam się do tyłu i ułożyłam głowę na pościeli, tuż przy ścianie.
- Jest sprawa - zaczął Navarro po chwili milczenia.
Bać się? Oto jest pytanie.


327 słów= 3p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)