poniedziałek, 10 grudnia 2018

Od Harry'ego C.D Caroline

Miękkie wargi szatynki lekko odstąpiły od moich, wprowadzając to coraz większą przestrzeń pomiędzy nimi. Tęsknota za nimi narastała z każdą chwilą wpatrywania się w hipnotyzujące oczy dziewczyny, pobłyskujące w światłach stolicy Chorwacji. Posłałem jej delikatny uśmiech, trzymając ją nadal w swoich objęciach. Magiczna chwila nie trwała jednak długo, bowiem przerwały ją głośne krzyki i gwizdy towarzyszącej nam "publiki". Dziewczyna zaśmiała się, i wtuliła jeszcze raz swoją głowę w moje ramię.
- Oby więcej takich spotkań pod jemiołą. - zaśmiałem się i odstąpiłem od mojej towarzyski. - Nie za bardzo wiem co mam robić, bo ludzie nadal się patrzą. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. 
- Po prostu zacznijmy jeździć. - mruknęła i przewróciła oczami, chwytając mnie za dłoń. Pozytywnie zaskoczony gestem szatynki, będąc tuż obok jej, nie liczyło się już nic prócz tej chwili. Była niesamowita, czarująca. Zachwycała mnie każdym swoim drobnym ruchem, uśmiechem czy słowem. Jej delikatność urzekała mnie  na każdy sposób. Obecność Caroline powodowała we mnie ciepłe uczucie, które uzależniało bardziej niż niejeden narkotyk. Było cudowne, pragnąłem jej z każdą chwilą coraz mocniej. Chciałem być jak najbliżej niej, chciałem mieć ją tylko dla siebie. 
- Wracamy? - zapytała szatynka, wtulając się w swój szalik. Widząc, a bardziej czując, że robi się coraz zimniej, przystanąłem na jej propozycję, nie mając w zamiarze wywinięcia żadnych sztuczek. 
- Nie wracamy dzisiaj do Akademii, nie mam specjalnej ochoty na pakowanie się w jazdę po ciemku w taką pogodę. Zatrzymamy się w jakimś okolicznym hotelu, dobrze? - uśmiechnąłem się, schodząc z tafli lodu. 
- Jeżeli odmówię, to i tak nie wpłynę na twoją decyzję, więc jasne. - wystawiła mi język i zaczęła ściągać łyżwy. Moje ramiona zaczęły mimowolnie drgać podczas chłodnych powiewów wiatru, nie chciałem wyobrażać sobie co czuję niektóre osoby, które na ramiona mają zarzucone tylko bluzy. Mimowolnie przyglądałem się kolejnym poczynaniom szatynki, która mnie hipnotyzowała, nie myślałem przy niej ani trochę trzeźwo. We wspólnym towarzystwie oddaliśmy wypożyczony sprzęt i w ciszy dotarliśmy do auta, którego maskę zaczęły pokrywać drobne wzorki szronu. Otworzyłem drzwi nastolatce, a później sam zająłem miejsce tuż obok niej. Szybko odpaliłem zmarznięty silnik i włączyłem ogrzewanie, słysząc cichutkie pobrzękiwanie zębów Caroline, która opatulała się swoim płaszczem.
- Jedziemy od razu do hotelu i żyjemy bez kolacji, czy chcesz podskoczyć do jakiejś restauracji? - zapytałem, wyjeżdżając na ulicę. - Bo nie wiem czy skręcać, czy jechać dalej prosto.
- Hotel, błagam, źle się czuję, nic nie przejdzie mi przez gardło. No chyba, że ty jesteś głodny, wtedy bez problemu. - odpowiedziała i oparła głowę o zaparowaną szybę.
- W takim razie jedziemy do hotelu. Jezioro chyba wychodzi, prawda? - mruknąłem, nie czekając nawet na odpowiedź.
Silnik samochodu przestał pracować, gdy zająłem miejsce pod wysoką kamienicą. Mieliśmy pokój na najwyższym piętrze, przez co do pokonania była niezliczona liczba schodów, lecz myśl o tym jak będzie wyglądał widok z naszego lokum, napędzała mnie do jak najszybszego ich pokonania. W recepcji odebrałem kartę do pokoju, a widząc ślimacze tempo dziewczyny, podjąłem jedną z najbardziej spontanicznych decyzji w życiu. Otóż szatynka, co prawda z niemałym piskiem, spoczęła w moich ramionach niesiona niczym panna młoda. Śmiałem się jak głupi, widząc krztę złości, przerażenia, a zarazem rozbawienia w oczach Caroline, która podejmowała ostatnie próby wyrwania się z moich ramion. Droga na siódme piętro nie trwała długo w akompaniamencie krzyków i gróźb szatynki.
- Jesteś urocza gdy się denerwujesz. - szepnąłem tuż obok jej ucha i odstawiłem na stały grunt. Drzwi po przyłożeniu karty od razu ustąpiły, dając nam wgląd do małego apartamentu.
- To miał być pokój.
- Niespodzianka. - wystawiłem dziewczynie język i symbolicznie zaprosiłem brązowooką do przejścia progu. Będąc już w sypialni z oddzielnymi, szerokimi łóżkami, zrzuciłem z siebie ubranie wierzchnie i ruszyłem w stronę łazienki, z zamiarem zażycia szybkiego, ciepłego prysznicu.
- Lecę pod prysznic, jak chcesz, to zamów sobie coś do jedzenia. - rzuciłem i zamknąłem drzwi od przestronnego pomieszczenia, urządzonego w różnych odcieniach brązu. Pozbyłem się od razu wszystkich ubrań i wskoczyłem do przeogromnej kabiny prysznicowej. Deszcz wody przyjemnie spływał po całym moim ciele, wywołując u mnie gęsią skórkę. Przez nagły kontakt z tak dużym ciepłem, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Po wykorzystaniu całych przypisanych mi kosmetyków hotelowych, spłukałem dokładnie całą pianę i wyszedłem na puchaty dywanik łazienkowy. Mokry ręcznik zawiesiłem na przeznaczonym do tego haczykiem, a na siebie zarzuciłem dzisiejsze luźne spodnie i opuściłem zaparowaną łazienkę. W aneksie kuchennym spotkałem Caroline, modlącą się nad szklanką parującej herbaty.
- Nie chcesz na pewno niczego zjeść? - zapytałem, nalewając do kubka ciecz, która jak okazało się, stała w imbryku na blacie.
- Na pewno, pójdę się umyć, herbata mi trochę ostygnie. - westchnęła i oderwała się od krzesła. Upiłem łyka parzącego napoju i ruszyłem do sypialni, w której to odstawiłem kubek na szafkę nocną i rzuciłem się na miękki materac. W mojej głowie trwała gonitwa myśli jak sprawić, żeby dziewczyna była szczęśliwsza i chociaż trochę zapomniała o towarzyszących jej małych problemach zdrowotnych. Pojawił się tylko pomysł wspólnego obejrzenia filmu, nie chciałem narażać Caroline na dodatkowe wychodzenie na mróz, który przybierał z każdą godziną coraz bardziej na sile. Włączyłem telewizor, jak się okazało, na szczęście z opcją netflixa i zacząłem kopać, w poszukiwaniu fajnego filmu, a raczej tego, który będzie miał najciekawszy tytuł i miniaturkę. Padło na jakiś horror, który zachęcił mnie opisem. W oczekiwaniu na towarzyszkę, rozłożyłem koc na łóżku i popijałem herbatę, która mocno rozgrzewała moje wnętrze. Z lekkim uśmiechem, wspominałem wydarzenia z dzisiejszego dnia, który zdecydowanie należał do tych udanych. Pocałunek z Caroline, co prawda nie do końca najpewniej chciany, był najlepszą rzeczą, która spotkała mnie po przyjeździe do Akademii. Mam nadzieję, że dziewczyna jednak też nadawała temu niewinnemu całusowi jakiekolwiek znaczenie. Pozytywne, rzecz jasna.
Zrezygnowana nastolatka przeszła przez próg i rzuciła na mnie przelotne spojrzenie.
- Zapraszam, madame, do wspólnego obejrzenia filmu. - uśmiechnąłem się, klepiąc naszykowane miejsce na moim łóżku. - No nie daj się prosić.
Szatynka zajęła miejsce i widząc pluszowy koc, szczelnie się nim owinęła. Ku mojemu zaskoczeniu, ułożyła się na moich kolanach, a ja, totalnie nie planując tego ruchu, objąłem ją lekko ramieniem.
- Ja wybieram film. - mruknęła i wyrwała pilota z mojej dłoni. Jeździła po kilku miniaturkach, zwiedzając opisy filmów, zostając przy jednym thrillerze. Wydany w tym roku, zachęcał swoją nowością i popularnością. Dziewczyna otworzyła film i uniosła głowę, posyłając mi uśmieszek.

Caroline? <3

1003 słowa = 6 punktów 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)