sobota, 23 grudnia 2017

Od Esmeraldy C.D Gale'a

-Ale gorąc! Szczerze to nawet okej, bo mi w cholerę zimno dzisiaj.- westchnęłam, rzucając okiem na ciastka w piekarniku. - Skąd pochodzisz?- zapytałam tak z ni gruszki, ni pietruszki.
-USA, a ty?- odbił piłeczkę, opierając się o blat.
-Niemcy.- odparłam, siadając na parapecie. Niedługo później przez szybę przeszły do mnie mroźne promyki, dreszcze, które ogarnęły moje ciało i pod ich wpływem lekko zadrżałam.
-Do której grupy Cię przydzielili?- zapytałam, unosząc swe kąciki ust lekko w górę i przechylając głowę lekko w lewo, moja postawa wymagała odpowiedzi.
-Średniozaawansowani, ale ten stan nie będzie długi, zapewniam.- odparł, uśmiechając się. - A ty?
-Em... Sportowy już. Dwa lata w Akademii zrobiły swoje. Dorobiłam się trzech koni.- uśmiech nie zszedł mi z twarzy, a gdy wspomniałam o moich trzech ślicznotkach, to on (uśmiech) poszerzył się jeszcze bardziej.
-Chciałbym je zobaczyć.- Gale powiedział, patrząc na zegarek.- Minęło 15 minut! Ciastka trza wyjmować!- krzyknął nagle, rzucając się biegiem do piekarnika.
Udało nam się nie spalić ciastek, co nazwaliśmy prawdziwym cudem, gdyż jak się okazało, żadne z nas nie miało nadzwyczajnej żyłki do cukiernictwa. Pierniczki wyszły całkiem znośne, więc przybiliśmy sobie piątki i zabraliśmy się do robienia lukrów. Dobrze, że w obszernej szufladzie znaleźliśmy barwniki spożywcze, które dodaliśmy do jogurtu i dużej ilości cukru pudru. Kolorki wyszły całkiem ładne, więc gdy pierniczki ostygły, zabraliśmy się do lukrowania. Pierwszy rząd oblukrowaliśmy zielonym słodzikiem, następny rządem obdarzyliśmy białym lukrem i różowym. Później doszliśmy jakieś postoju i inne duperele, które na końcu uznaliśmy za zbędne.
***
Umierałam całym ciałem, nawet włosy mnie bolały, choć jak to moja nauczycielka z podstawówki mawiała "włosy nerwów nie mają", a tu proszę. Okazało się, że kucharki nas polubiły i kazały nam kolejny raz zawitać w tak dobrze znanej nam kuchni.
-Możemy powołać się na niepoczytalność!- wykrzyknęłam nagle, gdy w swojej głowie odnalazłam świetny pomysł.
-U Ciebie może się udać.- chłopak skinął głową,
otwierając bardzo szczelnie zamknięte drzwi od stajni prywatnej.- Wreszcie świeże powietrz...-chciał krzyknąć brunet, gdy nagle podjechało auto i zasmrodziło nam spalinami, a ja zaczęłam teatralnie kaszleć.
-To co, za chwile na ujeżdżalni i poćwiczymy skoki?- zapytałam z nadzieją, zaplatając dłonie.
-Chętnie sobie tutaj poskaczę.- odpowiedział chłopak, zacierając rączki.- Idę więc po konia!- wrzasnął, odbiegając.
-Nie w tę stronę!- odkrzyknęłam w stronę biegnącego chłopaka.
Gdy Gale pobiegł w dobrą stronę, ja schowałam się we wcześniej wspomnianej stajni. Z siodlarni przyniosłam komplet mojego ogiera, po czym wyczyściłam go i później cały sprzęt zarzuciłam na niego. Sama założyłam swój czarny, ocieplany kask i wyprowadziłam ogiera na zewnątrz. Kara maść była teraz dobrze widoczna nawet z daleka. Na ujeżdżalni już siedział Gale na gniadej Melanii. Idąc w jego stronę z Holsztynem s ręku, zastanawiałam się, ile czasu zajęło mi siodłanie konia.
-To, na jaką wysokość mam ustawić? - zapytałam, wlokąc drągi.
- Czterdzieści centymetrów.- Gale odpowiedział, stępując energiczną klacz.
Przytaknęłam, po czym utworzyłam mały trzyczłonowy szereg z przeszkód 40 centymetrów. Wszystko poszło bardzo szybko. Na koniec ustawiłam coś wyższego - 100 cm.
-Na pewno nie spróbujesz? To nawet prostsze!- zapewniłam Gale'a, przygotowując woltą Divine'a do skoku. Chłopak jednak zaprzeczył, więc zagalopowałam i namierzyłam przeszkodę. "Hop"- powiedziałam, robiąc półsiad. Podwyższyłam jeszcze do 120 cm i znowu skoczyłam... Demon miał z tego niezłą radochę, gdyż nie skakał od dwóch tygodni.
-Chodź, skoczysz.- zachęciłam bruneta znowu, klepiąc szyje Blasta.

Gale? ^^




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)