poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Esmeraldy C.D Gale'a

-No, ten...fajnie było.- uśmiechnęłam się, znikając za kasztanowymi drzwiami, które po chwili z hukiem zatrzasnęłam.
Że też nie umiem powiedzieć czegoś normalnie. Naomi i Katniss grały w "papier, kamień, nożyce", a gdy weszłam do pokoju, od razu rzuciły do mnie paczką chipsów i zaczęły nawijać o tym, jak nudno było na wigilii. Dla mnie nie było...
***
-Esmuuś, dlaczego w telewizji o koniach są Twoi rodzice?- Naomi, znająca moich starszych doskonale z moich opowiadań, poznała ich na ekranie.
Próbowałam wytłumaczyć, że kupili jakąś Arabkę z Janowa i tak dalej, ale Naomi przestała słuchać i postanowiła iść potrenować. Sama też postanowiłam ruszyć swój tyłek do stajni, tym razem na poważny trening na torze treningowym, w końcu wiosna się powoli zbliża, a w tym masa wyścigów. Zaglądnęłam w końcu do czeluści mojej ogromnej pak jeździeckiej, z której samego serca, wyciągnęłam zielone siodło wyścigowe i wszystkie paski, które trzeba było zapiąć, żeby nie spaść, samo ich rozplątywanie zajęło mi 10 minut. Załadowałam na siebie całe "wyposażenie" i tak obłożona, ześlizgnęłam się do stajni. Starałam się iść naprawdę szybko, by zbytnio nie zmarznąć. Gdyby nie to, że miałam jeszcze wytężony słuch, to zapewne zeszłabym na zawał, gdy Gale podbiegł do mnie od tyłu i wrzasnął na całe gardło.
-Jeszcze raz to k***a zrobisz, a na twoim policzku zagości wielki rumieniec!- krzyknęłam gniewnie, zbierając ze śniegu tranzelkę mojego karosza.
-Spokojnie! Nie chciałem Cię przestraszyć! - chłopak zaśmiał się, po czym chwycił siodło, które trzymałam na ręce.- Po co Ci to?- zapytał, ważąc siodło w rękach.- Całkiem lekkie.- stwierdził po chwili.
-Bo to siodło wyścigowe, geniuszu.- uśmiechnęłam się wrednie, po czym odebrałam je brunetowi.
-Coś ty taka niemiła?- chłopak podbiegł do mnie, znowu zabierając mi siodło.
-Nie ważne.- odparłam.- Chcesz mi pomóc czy to czysta złośliwość?- czułam w sobie narastającą złość, jednak nie wiedziałam czemu, przecież jej złoża we mnie były uśpione wyjątkowo głęboko.
Gdy wreszcie dotarliśmy do stajni, szybko wyczyściłam konia i założyłam na niego sprzęt.
-Potrzymasz to i będziesz mierzył czas?- zapytałam, gdy już ochłonęłam.
-Dobra...- odparł Gale, lekko zmieszany z powodu mojego zachowania.
Wyprowadziłam karosza. By dostać się na tor treningowy, musieliśmy przebyć dość długą drogę. Już na torze, wręczyłam Gale'owi małe, złote pudełeczko, czyli mój czasomierz, który dostałam na 18 urodziny.
-Podsadzisz mnie?- odsłoniłam swoje białe zęby.
-Jasne.- Gale podszedł do mnie, ustawiając dłoń, tak, abym mogła dosięgnąć wysoko umieszczonego strzemienia.
Sprawnie zasiadłam na grzbiecie ogiera i rozstępowałam go, po czym ustawiłam się na linii, z której wystartowałam. Gale trzymał w ręku czasomierz. Divine biegł bardzo szybko, gdy zorientowałam się, że galopuje wprost na ogrodzenie, z mojej nieuwagi. Wstrzymałam wodze, jednak na marne. Blast nie skoczył, ale zakręcił w ostatnim momencie, przez co moja równowaga zachwiała się, a ja uderzyłam w barierę. Gale podbiegł do mnie od razu, a ja, choć przed chwilą prawie mogłam zginąć, przypomniałam sobie, że rano wcale się nie pomalowałam (choć nie jest mi to do niczego potrzebne, pryszcze wałęsają mi się gdzieniegdzie po twarzy, a rzęsy i brwi mam naturalnie bardzo gęste i ciemne).
-Nie patrz, nie pomalowałam się, a zresztą wyglądam jak potwór...

Galee? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)