- No cioo, Pędzelku? - pogładziłam go po łopatce. - Za niedługo będą Cię zajeżdżać, na pewno się nie cieszysz, ale ja jak najbardziej.
- Powinnaś chyba użyć pierwszej osoby liczby pojedynczej - powiedziała pani Rose, która jak wszystko w tej akademii pojawiła się znikąd.
- Co ma pani na myśli?
- Otóż chcielibyśmy złożyć Ci pewną propozycję... Ale chodź najpierw do gabinetu - stwierdziła. Podekscytowana nie wymieniłam z nią już słowa, zanim nie usiadłam na dobrze mi znanym, szarym krześle.
- A więc do rzeczy - nie owijając w bawełnę, nie mamy czasu, żeby zajeżdżać Mezza. I wiemy, że nawet jeśli, zepsuje się w szkółce, a przecież już od źrebaka dobrze się zapowiadał. Zauważyliśmy też, że jest jedna osoba, która wspaniale nadaje się właściciela takiego konia, która ma możliwość zajeżdżenia go i dalszej jazdy tak, że nie zmarnuje się - to ty. Chciałabym ci sprzedać tego wierzchowca, za niską cenę oczywiście - powiedziała jwdnym ciągiem słów kobieta, prosto z mostu. - Omówiłam już sprawę z twoimi rodzicami, pytanie tylko, czy ty chcesz.
Przez chwilę nie mogłam ochłonąć po takim obrocie spraw. Jasne, że chcę!
- Rzecz jasna! Od dawna czekałam, aż zaczną się państwo nim bardziej interesować, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- No widzisz. W takim razie zostaje tylko wypełnić formalności.
Po podpisaniu papierów radośnie pobiegłam do pokoju, by opowiedzieć, co się właśnie wydarzyło.
***DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ, bo czas w akademii płynie inaczej 8))***
Przez pierwszy kwartał z Mezzem wiele się stało - w szczególności to, że się do skubańca bardzo przywiązałam. Wprowadziłam w jego życie codzienne spacerki po okolicy, bo młodemu koniowi takie jak najbardziej były potrzebne. Nie zamierzałam się zbytnio śpieszyć z zajazdką - raczej dopiero tuż przed trzecimi urodzinami będę go zaznajamiać ze sprzętem. Często go lonżowałam, by wykształcił sobie odpowiednie mięśnie, ale nigdy nie były to długie sesje i zawsze po największym kole. Pędzel, bo tak go stajennie ochrzciłam na cześć narzędzia malarskiego, które omal nie wylądowało w jego brzuchu przy pracach remontowych stajni, był bardzo pojętny. Doskonale rozumiał już słowne komendy do przejścia w różne chody, co bardzo przydałoby się w przyszłości.
Ogólnie, zrobiłam mu szybką powtórkę z wychowania, bo zazwyczaj nierobienie tego konsekwentnie przez jedną osobę przynosiło średnie skutki. Dostał też nowy osprzęt (ten, który na razie jest mu potrzebny) - nowy kantarek, uwiązik i derka na pewno się przyda, kupiłam też Magic Brush'a, a reszta jego szczotek była na tyle zdatna do użytku, by nie wydawać więcej kasy. Co jeszcze? Młody dorasta, psoci i zjada jednocześnie, próbując pobić rankingi w uprzykrzaniu życia ludziom. Szczerze mówiąc, jak na razie i tak bardziej koncentruję się na moim drugim podopiecznym.
Przez chwilę nie mogłam ochłonąć po takim obrocie spraw. Jasne, że chcę!
- Rzecz jasna! Od dawna czekałam, aż zaczną się państwo nim bardziej interesować, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
- No widzisz. W takim razie zostaje tylko wypełnić formalności.
Po podpisaniu papierów radośnie pobiegłam do pokoju, by opowiedzieć, co się właśnie wydarzyło.
***DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ, bo czas w akademii płynie inaczej 8))***
Przez pierwszy kwartał z Mezzem wiele się stało - w szczególności to, że się do skubańca bardzo przywiązałam. Wprowadziłam w jego życie codzienne spacerki po okolicy, bo młodemu koniowi takie jak najbardziej były potrzebne. Nie zamierzałam się zbytnio śpieszyć z zajazdką - raczej dopiero tuż przed trzecimi urodzinami będę go zaznajamiać ze sprzętem. Często go lonżowałam, by wykształcił sobie odpowiednie mięśnie, ale nigdy nie były to długie sesje i zawsze po największym kole. Pędzel, bo tak go stajennie ochrzciłam na cześć narzędzia malarskiego, które omal nie wylądowało w jego brzuchu przy pracach remontowych stajni, był bardzo pojętny. Doskonale rozumiał już słowne komendy do przejścia w różne chody, co bardzo przydałoby się w przyszłości.
Ogólnie, zrobiłam mu szybką powtórkę z wychowania, bo zazwyczaj nierobienie tego konsekwentnie przez jedną osobę przynosiło średnie skutki. Dostał też nowy osprzęt (ten, który na razie jest mu potrzebny) - nowy kantarek, uwiązik i derka na pewno się przyda, kupiłam też Magic Brush'a, a reszta jego szczotek była na tyle zdatna do użytku, by nie wydawać więcej kasy. Co jeszcze? Młody dorasta, psoci i zjada jednocześnie, próbując pobić rankingi w uprzykrzaniu życia ludziom. Szczerze mówiąc, jak na razie i tak bardziej koncentruję się na moim drugim podopiecznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)