sobota, 23 grudnia 2017

Od Riley do Bellamy'ego

Obudziłam się zaledwie dziesięć minut przed budzikiem. Stres zżerał mnie od środka. Miałam dziś na pierwszej godzinie lekcyjnej, przedstawić swój referat na temat organizmów celowo modyfikowanych genetycznie (innymi słowy GMO) oraz najpopularniejszych chorób genetycznych występujących u ludzi i zwierząt. Do takowej prezentacji, przygotowywałam się od ponad tygodnia, więc wykułam wszystko na blachę; ale emocje i tak robiły swoje. No nic, co będzie, to będzie. Wyskoczyłam z łóżka, chwytając w biegu z krzesła ubrania przygotowane poprzedniego dnia, po czym pognałam pędem do łazienki. Biorąc szybki prysznic, wciąż po cichu powtarzałam sobie, to co mam powiedzieć na zajęciach. Gdy już się możliwie ogarnęłam, zostawiłam pełną miskę Nilayowi, który o dziwo jeszcze smacznie spał. Wychodząc z pokoju, dokładnie zamknęłam za sobą drzwi, wrzucając kluczyk do kieszeni bluzy.
***
Oczywiście nim dotarłam do budynku zajęć, coś musiało pójść nie tak. Dopiero będąc przy wejściu do szkoły, zorientowałam się, że gumka od teczki, w której trzymałam przygotowany referat, została przerwana. Wspaniale, po prostu świetnie!
- Wielkie dzięki, Nilay... - pokręciłam głową, spoglądając na teczkę - Całe szczęście, żeś się nie dodziobał do kart...
Byłam tak pochłonięta sprawdzaniem, czy na pewno mój nieuleczalnie szalony pupilek nie zniszczył niczego więcej; że ani się spostrzegłam, jak się z kimś zderzyłam. Kartki pofrunęły w górę, rozpraszając się po niemal całym korytarzu. Cóż, w takim tłumie nie trudno o wypadek, zwłaszcza jak się człowiek zamyśli.
- Ojej! Przepraszam, niezdara ze mnie... - stwierdziłam z zakłopotaniem w głosie, zbierając pogubione materiały.
- Nic nie szkodzi, zdarza się. - odparł nieznajomy - To chyba twoje... - po tych słowach uśmiechnął się do mnie, podnosząc z podłogi jedną z kart.
- O, tak... Dziękuję... - nieśmiało odwzajemniłam jego uśmiech - Jeszcze raz, sorry.
- Spoko. - chłopak wstał z drewnianej posadzki, po czym wolnym krokiem oddalił się w nieznanym mi kierunku.
Na szczęście, po chwili udało mi się odnaleźć wszystkie potrzebne materiały. Przemierzywszy gwarny korytarz, dotarłam do sali biologicznej, gdzie przed drzwiami wejściowymi, czekała już niewielka grupka osób. Większość z nich siedziała z nosem w telefonie. Cóż, taka już natura młodych pokolenia.
***
Wolnym krokiem wracałam ze szkoły, idąc oblodzonym chodnikiem w kierunku stajni. Przystanęłam na chwilę, by wyjąć telefon i słuchawki. Niespodziewanie usłyszałam za swoimi plecami czyjeś kroki. Dyskretnie odwróciłam wzrok. Chłopak o ciemnych, kręconych włosach zmierzał w moją stronę. Od razu go poznałam.

Bellamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)