Odstawiwszy kubki na drewniany stół, koleżanka usiadła naprzeciwko mnie.
Zaczyna się o piętnastej... - odparłam, biorąc łyk gorącego napoju, po czym znów skierowałam wzrok na twarz dziewczyny - Jesteś w grupie dla początkujących? - w moim głosie, pewnie można było wysłyszeć nutkę nadziei.
- Nie, średnio-zaawansowanych. - Ada uśmiechnęła się pogodnie - Ja zaczynam trening dopiero po szesnastej trzydzieści, o ile się nie mylę...
- Szkoda, że nie jesteśmy razem w grupie. Prawdę mówiąc, znam tu niewiele osób. Jesteś jedną z pierwszych, z którymi się spotykam poza zajęciami w szkole... - stwierdziłam z lekkim zakłopotaniem.
- To może... - koleżanka zamyśliła się, przez moment wbijając spojrzenie w podłogę - Jutro pojedziemy gdzieś razem po południu? Przy okazji pokazałabym ci swojego ulubieńca...
- Jasne! - rozpromieniłam się - A znasz Dancing Star?
- Chyba nie... A czemu pytasz? - zdziwiła się odrobinę dziewczyna.
- To koń, którym od jakiegoś czasu się opiekuję. Straszny z niego łobuz, ale przekochany jak nie wiem co...
- Czyli nie ja jedyna wybrałam sobie "trudnego konia"... - roześmiała się Ada, wstając od stołu, a następnie podchodząc do szafki przy wejściu.
Przez kolejne kilkanaście sekund szperała w szufladzie, aż w końcu udało jej się znaleźć smycz.
- Tak jak już wcześniej wspomniałam, muszę wyprowadzić Raven na spacer. Może, gdy wypijemy herbatę, przejdziemy się razem? Chyba że masz inne plany...
- Nie, nie. Bardzo chętnie. Możemy spotkać się przed budynkiem akademika? - postawiłam kubek i czym prędzej podniosłam się z krzesła - Dziękuję za herbatę. Zaraz wrócę.
- Okej... - koleżanka wyglądała na nieco zaskoczoną faktem, iż zamierzam tak nagle opuścić pomieszczenie, aczkolwiek na moje szczęście, zdecydowała się zbytnio nie wnikać w przyczynę takowego postępowania.
Zamknąwszy za sobą drzwi, skierowałam się w stronę swojego pokoju.
***
Chwyciwszy za klamkę, szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Wyszłam na korytarz, cicho je zatrzaskując i przekręciłam w nich kluczyk, który następnie schowałam do kieszeni kurtki.
- Dzięki, że na mnie poczekałaś! - zawołałam, wybiegając z budynku - Musiałam go ze sobą zabrać. Nie chcę, żeby cały dzień spędził w akademiku...
Ada uśmiechnęła się, widząc kruka siedzącego na mym ramieniu. Nilay skanował ciemymi oczyma suczkę koleżanki od góry do dołu, strosząc przy tym pióra na głowie.
- Nilay, Raven ci nic nie zrobi... - zachichotałam, głaszcząc ptaka po lewym skrzydle.
- Ale ją mierzy wzrokiem... - dziewczyna zasłoniła usta, z trudem powstrzymując śmiech.
Zaiste, spojrzenia zarówno Raven, jak i Nilaya, wyglądały wyjątkowo komicznie.
- Myślisz, że się polubią? - Ada wciąż cicho podśmiewała się pod nosem.
- No, raczej muszą. Nie widzę innej opcji. W przeciwnym razie będą zostawać w pokojach. - stwierdziłam, poprawiajając szalik.
Wolnym krokiem przemierzałyśmy wyznaczoną przez Adę trasę.
***
Zdążyłyśmy już okrążyć wszystkie trzy stajnie, by następnie skierować się wąską, wydeptaną ścieżką w stronę pastwiska. Raven biegała kilka metrów od nas, raz na jakiś czas zerkając na właścicielkę, aby sprawdzić, czy na pewno jest w pobliżu; zaś Nilay po prostu przechodził z ramienia na ramię, jakby szykował się do lotu, ale najwyraźniej stwierdził, że lepiej się nie oddalać.
- Ada, mogę cię o coś zapytać? - zwróciłam się do koleżanki, gdy po raz kolejny przymierzała się to rzutu patyka, przyniesionego przez suczkę.
- Pewnie, tyle że zależy o co... - dziewczyna wzruszyła ramionami.
Trochę głupio było mi tak ją, o wszystko wypytywać. W końcu znamy się stosunkowo krótko.
- Wiesz, nie chcę być wścibska... - lekko przygryzłam wargę, starając się jakoś ubrać myśli w słowa - Jak to się stało, że trafiłaś do akademii?
Ada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)