piątek, 29 grudnia 2017

Od Leny - event bożonarodzeniowy #2

Doszły nas słuchy, że w Porec organizowana jest wielka, świąteczna akcja mająca na celu pomoc zwierzętom ze schroniska. Na wielkim targu będą sprzedawane własnoręcznie wykonane przedmioty (także jedzenie), za pieniądze rzecz jasna kupuje się później potrzebne rzeczy. Postanawiasz wesprzeć świąteczny bazarek! Napisz opowiadanie (min. 500 słów), jak to robisz.


- Gdzie są moje czekoladki?! - krzyknęłam trochę głośniej, niż chciałam, otwierając bombonierkę.
Wstrzymałam oddech ze strachu i zaczęłam się zastanawiać, czy jakiś wnerwiony człowiek nie wpadnie, by zwrócić mi uwagę, że nie powinno się krzyczeć w akademiku. Gdy nic takiego się nie zdarzyło, zajrzałam ponownie do pudełeczka, gdzie powinny znajdować się małe słodkości.
- Kto mógł mnie pozbawić moich ulubionych? Akurat wtedy, kiedy potrzebne są, żeby poprawić mi humor.
Westchnęłam i rzuciłam się na łóżko. Ręką wyczułam w torbie coś kształtem przypominającego telefon ze słuchawkami. Już miałam nacisnąć ikonkę Muzyka, kiedy wyświetliła się bateria z czerwono-czarnym wnętrzem. Chwilę potem smartfon wyzionął ducha.
- Ch****a - syknęłam.
Zwlekłam się z wyrka i podłączyłam telefon do ładowarki. Ruszyłam do pokoju Esmy.
- Pojedziesz ze mną do miasta? - zapytałam z nadzieją na darmową podwózkę i towarzystwo.
- Jazda - powiedziała przepraszająco dziewczyna, mijając mnie w drzwiach.
- Okay... To pójdę na przystanek.
~~*~~
Wysiadłam z w miarę ciepłego wnętrza busa na zimno.
- Boże, za jakie grzechy - sapnęłam. Kuląc się, podeszłam do najbliższego sklepu i szybko weszłam do środka.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie ze sprzedawczynią, rozglądając się po pomieszczeniu.
Było bardzo małe, a produkty poupychane gdzie się dało.
- Dobry - odpowiedziała z uśmiechem starsza kobieta za ladą.
- Będzie mleczna czekolada?
- Będzie - odparła kobieta, kładąc przede mną średniego rozmiaru tabliczkę - Coś jeszcze?
- Może te ciasteczka, jakaś niegazowana woda... Co by tu jeszcze...
Podeszłam do ściany, by mieć lepszy widok na wszystko. Wtedy też zauważyłam plakat wiszący na ladzie.
"Pomórz bezdomnym zwierzakom!"
Wczytałam się treść owego plakatu. Ponownie rozejrzałam się po sklepie.
- To jeszcze bym chciała to, to i jeszcze tamtego.
~~*~~
- Ał, mój palec... Czemu igły nie mogą się same nawlekać?
Gdy w końcu udało mi się dokonać niemożliwego, przystąpiłam do zszywania wszystkich elementów, wcześniej dokładnie wyciętych. Do różowego konturu sowy doszyłam, składające się z kilku elementów w różnych odcieniach niebieskiego, skrzydła. Następnie dziób z pomarańczowego skrawka, oczy z białych i czarnych kółek. 'Uszy' z kolejnych niebieskich elementów. Zaczęłam przyszywać plecy pluszaka, ale zanim dokończyłam to robić, napchałam do środka pluszu. Gdy opanowałam tę technikę, zaczęłam tworzyć sówki w różnych wariantach kolorystycznych, a później do grona milutkich zwierzątek dołączyły kotki, pieski i konie. Nie wyglądały one, jakby wyszły dopiero co z dobrej fabryki, ale nie można było narzekać na brak uroku. Zresztą od zawsze wiadomo, że rzeczy robione ręcznie mają duszę. Tak więc wrzuciłam całą wesołą gromadkę do siatki, która o mało nie eksplodowała od tłoku, który tak zapanował i skierowałam się ponownie do pokoju Esmy.
- A teraz masz czas?
- Tak, zaraz... Co ty tam masz? - dziewczyna rzuciła się do mojej torby.
- Pluszaki na targ dobroczynny.
- Słodkie. Sama robiłaś?
- No, tak. Idziemy już?
- Czekaj, daj wziąć swoje rzeczy - poprosiła dziewczyna, prawie zabijając się przez kota, który zaszedł jej drogę.
Wybuchnęłam śmiechem, widząc, jak kotka ucieka pod łóżko, nie przejmując się, że jej pani nie bez powodu leży na podłodze.
~~*~~
- Mamo, kup mi taką sówkę - usłyszałam błagalny ton jakiejś dziewczynki przed moim ala' stoiskiem.
- Ile one kosztują?
- Pięć kun - odparłam, wskazując na, nalepiony na skrzynce służącej za ladę, napis.
- Hej, dużo już ci ubyło - usłyszałam głos Esmy, obładowanej różnymi klamotami.
- Schodzą jak ciepłe bułeczki. Może chcesz jednego?
- Ile chcesz za tego czarnego kucyka?
- Masz kuny?
- Jakieś tam mam.
- To dawaj pięć i konik jest twój.
- Rozbój w biały dzień - zaśmiała się dziewczyna, wrzucając do mojej puszki monety.
~~*~~
- Dziękuję wszystkim za przybycie! Zebraliśmy już wszystkie zarobki od sprzedawców. Po podliczeniu okazało się, że pieniędzy starczy na utrzymanie zwierząt, oraz na remont! W imieniu wszystkich mieszkańców oraz pracowników schroniska dziękuję za poświęcenie nam waszego cennego czasu i pieniędzy. Życzymy wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Większość ludzi klaskała, niektórzy gwizdali. A chwilę później wszyscy zaczęli się rozchodzić. Tłum był prawie nie do przebicia się, więc truchtałam tuż za Esmą.
- To do akademii?
- A co chcesz robić tu jeszcze?
- No właśnie nic.
Otworzyłam drzwi od auta Esmy i razem pojechałyśmy z powrotem do akademii.

The End

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)