czwartek, 28 grudnia 2017

Od Esmeraldy C.D Gale'a

-Już myślałam, że nie przyjdziesz.- uśmiechnęłam się, odbierając tacę z pożywieniem.- Nie jestem chyba egoistką?- zapytałam, chwytając widelec do ręki.
-Wcale.- Gale odparł, odwracając się w moją stronę, usłyszałam tylko stłumiony chichot.
Zaśmiałam się, po czym spaliłam cegłę, przypominając sobie, że jestem pod kołdrą jedynie w koszuli nocnej, a na łóżku siedział chłopak, powtórzmy...CHŁOPAK. Śniadania nie zjadłam prawie w ogóle, na co brunet siedzący na łóżku, zareagował jedynie niezadowolonym mruknięciem - później i tak to zjadł. Zerknęłam ukradkiem w stronę paczki chipsów. Od otworzenia paczuszki dzieliły mnie milimetry, gdy do pokoju wtargnęła pielęgniarka.
-O nie moja droga, tego nie jesz.- Kobieta wyrwała mi z rąk paczkę, niczym zabawkę małemu dziecku.- Śniadanie było?- pielęgniarka spojrzała na pusty talerz i kubek z resztką herbaty na dnie, na co jedynie pokiwałam głową.
Kobieta w białym fraczku szybko ustąpiła i wyszła z pokoju, zostawiając mnie przy Gale'u, który wpatrywał się w nie wiadomo co za oknem, z czego skorzystałam. Natychmiast podniosłam się z łóżka, oczywiście ono zaskrzypiało, co przyciągnęło wzrok bruneta. Na moje szczęście stałam tyłem, a koszula nie była prześwitująca, ale i tak wprawiło mnie to w zawstydzenie. Szczerze miałam nadzieję, że nie gapi się na mnie. Czegokolwiek bym nie robiła, czułam na sobie czyiś wzrok - czy to całowałam kota, czy poprawiałam strzemiona, dziwne uczucie nie znikało. Gdy odkładałam na wieszak wypastowane siodło konia, zauważyłam, że na przednim łęku, skóra delikatnie się ściera, zapewne przez zsiadanie w niewygodnej kamizelce. Siodło nie było stare, z resztą w naprawie było kilka razy, właśnie przez piekielną kamizelkę, tym bardziej dziwiło mnie, że znowu problem z łękiem. Usiadłam więc przy stole i zaczęłam naprawiać przednią część. Po 30 minutach siodło odstawiłam na wieszak, po czym poszłam umyć posklejane Kropelką palce, które swoją drogą chciałam jeszcze zatrzymać, przydają się do wielu czynności, uwierzcie. W moich spodniach coś zawibrowało, o nieee, bez takich, nie myślcie sobie. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni ocieplanych bryczesów mojego fona, po czym odblokowałam ekran. ~Gdzie jesteś?~ dostałam wiadomość od Gale'a. Oczywiście od razu wysłałam wiadomość, że w stajni. ~A co tam robisz?~ Kolejna wiadomość przyszła. Znowu odpisałam coś zupełnie dla was nieważnego...i tutaj nie dostałam żadnej odpowiedzi.
-Esma, idziesz do pokoju?- Naomi spytała, odkładając na jeden z wieszaków siodło i ogłowie Mezza.
-Właściwie to idę, choć mi się nie chce, zapewniam, że mam znowu zły dzień.-miauknęłam, łapiąc rzucane do mnie jabłko.- Poczekaj chwilę... Albo idź. - powędrowałam starymi schodami na górę do składziku siana.- A co ty tu robisz?- zapytałam, zdziwiona widokiem dobrze znanego mi bruneta.
-A co mam robić?- zapytał, dłubiąc palcem w sianie.
-No nie wiem.- usiadłam obok niego. Nagle poczułam woń mocnych męskich perfum, tak, to na pewno Gucci. Znam ten zapach doskonale, wąchałam go raz w jakieś cholernie drogiej perfumerii, nigdy nie miałam tak drogiej perfumy, wolałam wydać pieniądze na nowy sprzęt dla konia, niż na perfumę, którą raz psiknę, a i tak się skończy.- Ładnie pachnie. Gucci?- zapytałam, śmiejąc się.
Szybko zbiegliśmy po schodach, po czym wskoczyliśmy na konie i pogalopowaliśmy w las.
-Złap mnie, jeśli potrafisz!- krzyknęłam, dodając łydki Jaskółce. Choć uraz biodra i nogi miałam całkiem niedawno, to werwa wróciła mi na tyle mocno, iż potrafiłam zrobić coś takiego, co zrobiłby zdrowy człowiek.
***


Gale? Koniec całkiem lipny, więc wymyślaj co chcesz ^^ <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)