sobota, 23 grudnia 2017

Od Lucy C.D Riley

- Lucy. - uśmiechnęłam się. - Jak ma na imię? - zapytałam, patrząc na kare piórka.
- To jest Nilay. - powiedziała, głaszcząc ptaka po małej głowie.
Pogłaskałam lśniące upierzenie już z mniejszym strachem.
- Riley, masz może ochotę gdzieś pojechać? Konno, oczywiście. - zaproponowałam.
- Muszę odstawić kruka do domu, przebrać się i ogranąć. Będę gotowa za godzinę. - uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia! - pożegnałam ją i chwilę spacerowałam po białym śniegu. Przykrył on idealnie całe podwórze, a nowe płatki opadały powoli tak, aby tego dnia nie zabrakło białego dywanu.
***
Sama również pobiegłam do swojego pokoju i ubrałam sztyblety, śnieżnobiałe bryczesy i czarny toczek. Wzięłam także palcat (przezorny zawsze ubezpieczony!) i kilka przysmaków.
Nagle powiększyło się jedno z moich marzeń - poproszę Riley, abyśmy pojechały do schroniska! To przecież niedaleko, a już od dawna przymierzałam się do zaadoptowania kota. Więc do plecaka zapakowałam transporter. Mam nadzieję, że znajdę ukochanego kociaka. Bo czemu nie? To moje marzenie jak pracowanie z końmi. Choć obowiązki mogą mi zająć resztę wolnego czasu, warto spróbować.
***
O umówionej godzinie stałam przy bramie stajni z osiodłaną Pompeją. Nałożyłam jej ochraniacze, na wypadek niespodziewanych przeszkód. Rozglądałam się za dziewczyną, ale nie widziałam jej. Rozłożyłam mapę okolicy. Starałam się wybrać trasę łatwą dla koni i przyjemną dla mnie i Riley. Zaznaczyłam na czerwono łąkę, na której będziemy mogły zagalopować, i poskakać. Apteczka przypięta do siodła. Na wszelki wypadek. Bo choć ufam kasztance, kto wie? Zawsze możemy mieć wypadek. Usłyszałam kroki, a ze stajni wyłoniła się Riley na...

< Riley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)