niedziela, 31 grudnia 2017

Od Riley do Oriane

Było późne popołudnie. Siedziałam w fotelu, popijając gorącą kawę i wpatrywałam się w oszronioną szybę. Choć pogoda zbytnio nie skłaniała do wyjścia, stwierdziłam, że spędzenie reszty dnia w akademiku, nie miałoby żadnego ma sensu, zważywszy na to, iż jeszcze nie zapadł zmrok. Postanowiłam więc udać się na krótki spacer. Narzuciłam na plecy długi, czarny płaszcz i dokładnie zamknąwszy za sobą drzwi, skierowałam się wąskim korytarzem w stronę wyjścia. Wolnym krokiem przemierzałam pokryte białym puchem tereny Magic Horse, zastanawiając się, czy Dancing będzie dziś chętny do ćwiczeń. Szczerze powiedziawszy, naprawdę miałam dziś ochotę na przejażdżkę. Cóż, to zależne też od nastroju konia, ale znając pełnego energii Stara, raczej nie powinno być z tym problemu.
***
Na szczęście srokacz nie miał nic przeciwko odrobinie ruchu, toteż już po kilku minutach, mogłam wyprowadzić go ze stajni. Galopowałam właśnie w kierunku kolejnej belki, nieco wyższej niż poprzednie, skupiając się, aby Dancing Star utrzymał swoją uwagę na przeszkodzie. Niespodziewanie wierzchowiec ostro zahamował, o mało nie zrzucając mnie ze swego grzbietu.
- Star, spokojnie... - skorygowałam zachowanie konia, pozwalając mu na odejście kawałek dalej, po czym przełożywszy nogę, zsiadłam ze zwierzęcia, wciąż nie odrywając wzroku od jego pyska - Co się dzieje? Czego się wystraszyłeś?
Wałach parsknął tylko, odwracając wzrok w stronę zagrody, gdzie stał jakiś inny koń, a obok niego dziewczyna, o pięknych, ciemnych włosach.
Oriane?^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)