poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Holiday - 1 zadanie tematyczne

- Cho*era, czegoś mi brakuje w tym pokoju... - mruknęła Helcia, spacerując po pokoju. Już dziesięć minut spędziła z zamyśloną miną, narzekając "że czegoś jakby jest za mało", co chwila ujęte innymi słowami. I tak od tamtego czasu co chwila powstrzymywałam się, żeby nie parsknąć nagle niekontrolowanym śmiechem i nie zrujnować tej magicznej aury koncentracji Helenki. Od tych pieprzonych dziesięciu minut ani razu na mnie nie spojrzała, dzięki Bogu, bo wyraz mojej twarzy musiał być naprawdę przekomiczny. Nagle na jej twarzyczkę wstąpił cwany uśmieszek triumfu. O nie, co tym razem? - Już wiem! - uniosłam brew nie do końca przekonana co do tego pomysłu. Co to, to nie, ale nasze pomysły często zaliczały się do kategorii "głupawe", albo po prostu "zabawne". - Musimy Ci sprawić choinkę. A że zapewne nie chce Ci się ruszyć dupy do miasta, więc pójdziemy sobie ją przyciachać w lesie, co ty na to?
Nagle zabrakło mi słów. To był chyba najmądrzejszy plan Helen, jaki kiedykolwiek usłyszałam, a możecie wierzyć, bądź nie, ale planów i teorii spiskowych odkąd trafiłam do akademii, było już sporo. A ponieważ są to moje drugie święta spędzone w akademiku (gdyż przy pierwszych byłam zbyt bardzo zawstydzona) to powinnam sprawić sobie dekoracje świąteczne, hm, a może kto wie...? Zaproszę nawet rodzinę albo do nich wyjadę? Plan co najmniej genialny, jak sądzę.
- Dobra, lecimy - wstałam z łóżka - Dnie są teraz krótkie, niedługo zachód, a ja nie mam zamiaru siedzieć w lesie po zmroku, bywa nieprzyjemnie. - podeszłam do wieszaka i ściągnęłam z niego kurkę, a następnie założyłam miękkie kozaki. Odwróciłam się do Heli, która stała parę metrów ode mnie, jakby nie dowierzając - No co? - przewróciłam oczami - Mam jakiś syf na twarzy? Może dopiero teraz zauważyłaś, że sobie szminkę kupiłam?
- Nie. Czy ty naprawdę do cho*ery się właśnie zgodziłaś? Myślałam, że uznasz to za najgłupsze, co dotąd usłyszałaś. - zaśmiała się lekko. - Ale ok. - z tymi słowami wstała i zaczęła się ubierać.
~*~
- Mam siekierkę! - zawołałam zadowolona, biegnąc w kierunku Heli. Znając swoje szczęście, zaraz się przewrócę i się na nią nadzieję, tyle będzie z tego narzędzia. Helenka patrzyła na mnie, jakby właśnie dokładnie to samo co i mi przyszło do głowy. Widać, jak bardzo obydwie znamy i cenimy mój potencjał i szczęście.
Ruszyłyśmy do lasu. Ja - z siekierką na ramieniu, gotowa w każdej chwili kogoś zaatakować i Helka - bez żadnych zbędnych obciążeń, pogwizdując jakąś kolędę cicho pod nosem. Rozglądałyśmy się wokół. Niestety, życie to nie bajka i przy wejściu nie było ani jednego pasującego drzewka. Wszystkie albo za wysokie, albo za niskie, albo w pół złamane, czy inne jeszcze po prostu brzydkie wizualnie, po tym, jak wszystko widzące oko Heli, mruknęło z miną fachowca: "Nie, po prostu mi się nie podoba... Nie ma tego czegoś". Coraz bardziej dyszałam, niestety mój niski wzrost dawał czasem o sobie znać i po prostu moje krótkie nóżki nie dawały rady za tymi długimi nogami mojej przyjaciółki. Cały czas wydawało mi się, że przeszłyśmy już co najmniej połowę lasu, ale za każdym razem jak pytałam się blondynki, to odpowiadała, że nawet kilometra jeszcze nie przeszłyśmy. Uroki bycia niskim - przejdziesz kilometr, a wydaje Ci się, jakby co najmniej maraton był Twój. Nie wiem, ile w końcu przeszłyśmy, może z dwa kilometry, gdy Helen się zatrzymała, rozglądając się wokół. Zrobiłam zaskoczoną minę, a ona widząc ją, szybko dodała:
- Kupiłam choinkę u takiego pana, co mówił, że tu ścina. Zresztą... Patrz, tamta będzie idealna! - krzyknęła i już jej przy mnie nie było, a jedyne co pozostało mi zrobić to pobiec za nią. Rzeczywiście - Helen zatrzymała się przed na oko półtorametrową choineczką, mrużąc oczy. Nie za wysoka nie z niska, w sam raz, jak na taką małą, sprawiającą wrażenie uroczej. - Jest jeszcze młoda, nada się.
Nie czekając na żaden gest z mojej strony, wyciągnęła mi siekierkę z ręki i już się przymierzała do wykonania ostatecznego ciosu, kiedy ją powstrzymała. - Helcia, mogę jaaaaa? - specjalnie przedłużyłam ostatnią literę i zrobiłam urocze oczka zbitego kotka. Skinęła po chwili namysłu głową i zaśmiała się lekko pod nosem. Przykucnęłam, położyłam sobie siekierkę na ramieniu, by zrobić zamach, jak prawdziwy fachowiec, a potem wydałam ostateczny wyrok na choineczkę. Na chwilę się zachwiała, jakby nie do końca mając pewność, w którą stronę polecieć, aż w końcu poleciała w tą najmniej oczekiwaną stronę, na mnie.
- O ku*wa, Hela, ona na mnie leci, ona na mnie leci! - wrzasnęłam histerycznie, uciekając przed zbliżającą się szybko w moją stronę choinką. Helen, zamiast mi pomóc, zaczęła się zwijać ze śmiechu na ziemi. Nie ma to jak przyjaciółka. - Dziękuję, Helen, poradziłam sobie już! - mruknęłam niby oburzona, ale tak naprawdę w środku zwijałam się ze śmiechu.
~*~
- Holiday... Już nigdy nie pójdę z Tobą zrywać choinki, żebyś sobie nie myślała. - westchnęła Hela, rozwodząc się nad moją głupotą. Od dziesięciu minut szłyśmy przez las, ciągnąc z sobą półtorametrową, okropnie ciężką choinkę. Oczywiście zapomniałyśmy wziąć taczki, które ułatwiłyby nam całe to zadanie, ale niestety podczas wychodzenia z akademika żadnej z nas nawet nie przeszło to przez myśl. Przy każdym kroku nasze ręce nabywały nowych obtarć, gdyż nawet o rękawiczkach żadna z nas nie pomyślała. Ja, dlatego, że nawet ich nie posiadałam, a Hela, gdyż stwierdziła, że w zasadzie to trzymanie rąk w kieszeni jest o wiele lepszym rozwiązaniem. Także teraz, mimo bólu, brnęłyśmy dzielnie przez śnieg.
- Ty wiesz, że musisz ze mną ją udekorować? - spytałam spokojnie. Oczywiście, znałam odpowiedź. Helcia zrobiłaby to i tak, jakby naprawdę jej się nie chciało.
Kocham Cię, Helenko.

Brawo, punkty ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)