niedziela, 24 grudnia 2017

Od Bellamy'ego C.D Riley

Przez całą drogę ze szkoły, szedłem za tą ciemnowłosą dziewczyną, która dzisiaj wpadła na mnie ze swoim stosem kartek. Ładnie zapisanych, estetycznych kartek, które zapewne były jej referatem. I które skończyły jako pogniecione, bo nie uważałem jak łażę. Jak zwykle. A ona jeszcze za to przepraszała... Wyraźnie wiadomo było przecież, że wszystko to moja wina.
W pewnym momencie spojrzała na mnie, ale po chwili odwróciła wzrok, nie przerywając powrotu do domu. Oczywistym wydało mi się, aby ją przeprosić.
- Cześć! - podbiegłem do nowo poznanej brunetki i z uśmiechem podałem jej rękę. - Bellamy Blake, a ty...
- Riley Jane Black - dziewczyna uścisnęła ciepło moją rękę i wyszczerzyła od ucha do ucha. Sympatyczna osóbka. Najwyraźniej.
- Słuchaj - niepewnie zacząłem rozmowę, której głównym celem było przeproszenie, za rozsypanie referatu z samego rana. - Chciałem przeprosić za dzisiaj. Nie uważałem, jak łażę. Mam nadzieję, że twoja praca przez to nie ucierpiała.
- Nie za bardzo - Riley zaśmiała się, o mały włos nie wyracając się na lodzie.
W ostatniej chwili podtrzymałem ją lekko, tak aby nie upadła. Ciemnowłosa zarumieniła się i dalej, podniosła o własnych siłach.
- Jestem niezdarna, strasznie niezdarna - podkreśliła, patrząc na mnie wielkimi oczami ozdobionymi w delikatnie wytuszowane, długie rzęsy.
- To się zdarza - uśmiechnąłem się do niej i aby podkreślić prawdziwość mojej tezy, sam postanowiłem "przypadkowo" porządnie się wywalić.
To zdecydowanie wyrwało moją towarzyszkę z zadumy i pomogło w rozluźnieniu atmosfery. Droga do akademika przebiegła nam, a raczej na pewno mi - bardzo przyjemnie. Gdy stanęliśmy na korytarzu, z zamiarem rozejścia się, każde do swoich pokoi, zapytałem:
- Z czego napisałaś tą pracę?
- Biologia - oznajmiła Riley naprędce. - Do tego mam smykałkę.
- Tak się dziwnie składa, że ja też. I bardzo chętnie przeczytam o GMO - uśmiechnąłem się do brunetki i podciągnąłem plecak, zwisający z ramienia.
- Nie do wiary - dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie, a na jej twarzy malował się szelmowski uśmiech. - Zobaczymy więc, co potrafisz.
- Uwierz mi, że dużo. - przekonywałem ją do swojej racji, a przecież była to prawda. Przedmioty ścisłe to coś co lubię.
- Sprawdzimy to, Bellamy - Riley poprawiła włosy z uśmiechem. - Wpadnij do mnie, a przepytam cię z GMO.
- Uważaj, żeby to nie skończyło się na uczeniu ciebie - zażartowałem. - Przyjdę, jak tylko zaniosę rzeczy.
- Nie ma na co czekać! Lecimy teraz!
Jak grzeczny piesek, ruszyłem za nowo poznaną koleżanką. Starałem się z każdym w akademii nawiązywać do rozmów i przedstawiać z jak najlepszej strony. Towarzyszyło mi wrażenie, że tym razem, mogę jednak czuć się swobodnie. Przecież przez całą drogę powrotną byłem sobą. Pierwszy raz - kompletnie.
(Riley? Uczymy się tej biolki?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)