środa, 13 grudnia 2017

Od Naomi do Riley - "przeprowadzka"

Stało się tak, jak myślałam - akademia zdecydowała się na przeprowadzkę. Zdziwiło mnie trochę nowe położenie - Chorwacja nie była dużym ani znanym europejskim krajem, przed przeglądnięciem informacji o niej wiedziałam tyle tylko, że istnieje. Okazało się, że klimat tam mają niesamowity, a przynajmniej mi bardzo odpowiadał - zimy były śnieżne, zimne, lodowiska i stoki narciarskie mieliśmy mieć na wyciągnięcie ręki, czego nie było na Florydzie. Lata natomiast równie ciepłe, jak w Miami, a i morze mieliśmy blisko! Dziwiło mnie, że niektórzy niechętnie wyprowadzają się z Ameryki, no ale przecież upodobania są różne.
W końcu, po długich oczekiwaniach, nadszedł właściwy dzień. Co dziwne, miałam najmniej pakunków z całego pokoju - tylko 5 wielkich waliz i 3 spore torby, nie licząc bagażu podręcznego! Dla przykładu, moja droga Esma posiadała dwa razy więcej asortymentu, nawet nie wiem, skąd wytrzasnęła taką porcję przedmiotów. Smuciło mnie natomiast, że nie biorę ze sobą żadnego zwierzęcia. No cóż, życie! Wzięłyśmy po włożeniu bagażów do odpowiednich pojazdów, same wsiadłyśmy do busa. Na szczęście, nie musiałyśmy się martwić o limonkowego mercedesa Esmeraldy, został już wcześniej przewieziony do odpowiedniego miejsca, skąd miał odpłynąć promem.
- Będziemy tarzać się w śniegu, będziemy tarzać się w śniegu! - śpiewałam.
- Nie jestem tak rozentuzjazmowana, tam jest zimno! - próbowała ostudzić mój zapał przyjaciółka.
- Po 2 latach życia w ciągłym cieple, nie mam nic przeciwko.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu.
- Mój! - wyciągnęłam z kieszeni smartfon i, widząc na ekranie zdjęcie mamy, odebrałam.
- Naomcia?! - wykrzyknął znajomy głos.
- Tak, to ja.
- Uzgodniliśmy już z panią Rose - po wylądowaniu w Chorwacji bierzemy Cię na kilka dni do naszego nowego domu, w Austrii!
- Super! - uśmiechnęłam się, nigdy nie byłam w bieżącym apartamencie moich rodziców.
- Pssst, mamy dla ciebie niespodziankę...
- Już nie mogę się doczekać. Ale muszę już kończyć, dojeżdżamy do lotniska. Całuski! - wyłączyłam komórkę i zajęłam się szukaniem w górnych półkach mojego małego bagażu.
Po wysiadce i skierowaniu się w stronę wielkiego gmachu portu lotniczego wcale nie poszło prosto - przejście wszystkich kontroli, załatwienie wszelkich formalności, wysiedzenie paru chwil w poczekalni i w końcu wyjście do czekającego samolotu zajęło nam łącznie ponad 2 godziny. Na szczęście, miałam przy sobie przyjaciółki, z którymi wszystko przegadałam.
- Ostatni wdech florydzkiego powietrza... - westchnęłam, stojąc na ustawionych schodkach, tuż obok wejścia do wielkiego Boeinga. Mimo że, jak wcześniej wspominałam, cieszyłam się na myśl o przeprowadzce, wiedziałam już, że będę tęsknić za Florydą.
- Koniec nostalgii, inni czekają! - upomniała mnie Katniss, po czym wepchnęła do samolotu.
***
Lot minął głównie na spaniu i chrapaniu, i oglądaniu Youtube, czekaniu w kolejce do toalety, przeglądaniu internetów i masie innych rzeczy. Nie ma się co dziwić, w końcu trwał on ponad 12 godzin. Kiedy w końcu wylądowaliśmy w na chorwackim lotnisku, czekał nas niemały zawód - zamiast przepięknych płatków śniegu z nieba lał się deszcz! Cóż, życie. W każdym razie, na lotnisku czekali na mnie rodzice - uzbrojeni w peleryny przeciwdeszczowe i parasole. Pożegnałam się z Esmą i Kat, które także spotykały się tutaj z rodziną i pognałam w ich stronę.
- Naomciu, tak dawno cię nie widzieliśmy! - zawołała uradowana mama.
- Jak wyrosłaś, opaliłaś się, wypiękniałaś... - dodał jak zwykle tata.
- Dziękuję, a wy się tak pięknie zestarzeliście! - odburknęłam z sarkazmem po utuleniu obu osób.
- Ech, no oczywiście... Lata mijają. Ale nie uwierzysz, co czeka na Ciebie w domu!
- Rzeczywiście, nie mogę sobie wyobrazić, co to jest. W ostatnich czasach o nic was nie prosiłam - stwierdziłam.
- No dobrze, dowiesz się na miejscu. Chodźmy lepiej szybko do auta, zanim Patrycia wszystko wygada - stwierdził ojciec i skierował nas do samochodu.
Po kolejnych kilku godzinach spędzonych na gadaniu, co podziało się w naszych życiach, samochód zatrzymał się przed sporym domem z ogrodem.
- Uwaga, uwaga, trzeba zobaczyć najpierw, czy Max odpowiednio wywiązał się ze swoich obowiązków! - poinformował tata, po czym wyszedł z samochodu. Po chwili wrócił, mówiąc, że mogę wejść.
Skoro to wymagało pilnowania, to chyba jakieś zwierzę, dla przykładu...
- CHART! - moje serce podskoczyło z radości na widok na oko półtorarocznego, wysokiego psa. - I TO JESZCZE BORZOJ! Jesteście kochani!
Po uściskaniu rodziców i, zupełnie odruchowo także siostrzeńca - Maxa - uklękłam przed psem i zaczęłam:
- Ojejku, jesteś przepiękny, masz takie mądre oczy... Jak się wabisz?
- Możesz mu teraz zmienić imię - oficjalnego jeszcze nie ma.
- W takim razie... będziesz Syurpriz! - umiejąc się biegle posługiwać rosyjskim, wiedziałam, że znaczy to tyle, co niespodzianka. - Chodź, dostojniku, dostaniesz karmy, a później... A później położę się spać.
***
Nowy budynki akademii spodobały mi się już z zewnątrz - był zupełnie w moim stylu. Niestety, mimo chłodu, śniegu nadal nie było, ale chociaż nie padało, co w sumie dodawało duży plus. Większość osób, które znałam, nie wróciło od znajomych, ale akademia wcale nie była pusta - wraz z nowym budynkiem w Europie sporo osób zgłosiło się. Z Pri u boku weszłam do recepcji, gdzie kochana pani Aisha, która zdecydowała się jak i większość kadry pojechać do Chorwacji, zarejestrowała mnie w katalogu pokoi i podała odpowiedni kluczyk. Oczywiście, jak zwykle miałam dzielić pokój z Katniss i Esmeraldą. Po przytaszczeniu wszystkich tobołków do odpowiedniego pomieszczenia wyszłam na dwór (bez Syurpiza, który zmęczony postanowił ułożyć się na poduszce koło kominka). Zdecydowałam się na pójście do stajni, by zobaczyć, jak podopieczni akademii przeżyli podróż. Powoli przechadzałam się po korytarzu, witając z osobna każdego konia.
- Cześć, wiesz może, gdzie jest stajnia dla koni do dzierżawy? - z gorącego witania Follow wyrwał mnie głos dziewczyny, która niespodziewanie pojawiła się koło mnie.
- Wiesz co... Do tego kompleksu przyjechałam dopiero przed chwilą, nie mam zielonego pojęcia, gdzie co jest - wytłumaczyłam. - Może, skoro właściwie nie znamy samych terenów, przejdziemy się razem i zobaczymy, co nowego tutaj dobudowali? O, tak w ogóle, to jestem Naomi.

Riley? ^^ Mam nadzieję, że dość spoko skończyłam i nie będziesz miała przez to problemów z zaczęciem odpisu, bo ja ogólnie nie umiem kończyć. xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)