środa, 13 grudnia 2017

Od Riley C.D Nolana

Siedziałam właśnie w boksie mojego ulubieńca. Wreszcie jakieś postępy, ktoś prócz Nilaya cieszy się na mój widok.
- Pretzel, nie ruszaj się... - zmarszczyłam brwi, nieudolnie starając się założyć zwierzęciu uzdę.
Jakimś cudem bez problemu pozwolił mi się wcześniej osiodłać, choć robiłam to pierwszy raz w życiu. Znacznie gorzej sprawa miała się z wędzidłem. W sumie to wcale mu się nie dziwię. W końcu przychodząc do kuca, zawsze miałam coś smacznego w kieszeni, nic więc dziwnego, że dziś odczuwał potrzebę dokładnego sprawdzenia mojej kurtki.
- Czy mógłbyś choć przez chwilę nie machać tak tą głową?... - westchnąwszy, zrezygnowana oparłam się o ścianę.
Po chwili dostrzegłam kogoś kilka boksów dalej. Przez jakiś czas tylko się przyglądałam. Spostrzegłszy, że ktoś go obserwuje, chłopak nieco zaskoczony skierował na mnie wzrok.
- Cześć... - posłałam mu lekki uśmiech.
- Hej... - odparł nieznajomy z małym zakłopotaniem.
Zamknęłam za sobą drewniane drzwiczki, kierując się w stronę boksu Hollywood.
- Jestem Riley. - uznałam, że skoro już zaczęliśmy rozmowę, to wypadałoby się przedstawić.
- Nolan. - kolega podał mi rękę z uśmiechem na twarzy.
- Sorry, że zajmuję ci czas, ale mam problem z założeniem uzdy, a nie wiem do kogo się w tej sprawie tutaj zwrócić. Pomożesz?
- Gdybym wiedział jak, to chętnie, ale... - rozmówca zerknął na ogiera stojącego obok - Prawdę mówiąc sam nie wiem jak to zrobić.
- Serio? - nie ukrywałam, iż nieco zaskoczyła mnie jego odpowiedź (myślałam, że tylko ja nie wiem co i jak).
- Wiesz, męczę się z tym zadaniem od kilku minut... - chłopak poklepał konia po szyi - Ale ten tu, niezbyt mi pozwala cokolwiek przy sobie zrobić.
- Słuchaj... - Może sróbuję ci pomóc? We dwójkę coś wymyślimy. Oczywiście przysługa za przysługę, ty pomożesz później z Pretzlem.
- No... Ok. - zgodził się po chwili namysłu Nolan - To jak się do tego zabrać?
***
Niestety ani Hollywood, ani Pretzel nie były chętne do współpracy, toteż po jakimś czasie stwierdziliśmy, że lepiej będzie im odpuścić. Sama nie wiem, czy wynikało to z naszego braku doświadczenia, czy też po prostu niechęci ze strony koni.
- Eh, a wydawało się to takie proste... - mruknął z niezadowoleniem nowy znajomy.
Nieoczekiwanie wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Zaczekaj tu chwilę. Zaraz wracam... - poprosiłam, biegnąc w stronę siodlarni.
Po chwili wróciłam do stajni z dwoma kantarami w dłoni, po czym podałam jeden z nich koledze - Na początek spróbujmy z czymś takim. Myślę, że będzie prościej i szybciej.
Ku naszemu zaskoczeniu poszło nawet nieźle. Zarówno Hollywood, jak i Pretzel miały założone kantary.
- Mam nadzieję, że dobrze to zrobiliśmy... - uśmiechnęłam się pod nosem, przyglądając się koniom.
- Raczej tak, znaczy się chyba...
- Okej, skoro już udało się nam im coś założyć, to może...
- Przejażdżka odpada. - stwierdził pospiesznie Nolan, pokręciwszy przecząco głową - Nie umiem jeździć konno.
- A myślisz, że ja umiem? - przewróciłam oczyma - Po prostu weźmy je na krótki spacer. Nie musimy na nich jeździć, przynajmniej na razie. - po tych słowach chwyciłam za uwiąz od kantara Pretzla - Idziemy?

Nolan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)