- U siebie w domu miałam ją od szczeniaka, ale gdy tu przyjechałam, mieszkałam jakieś kilka dni sama. Lubię jej towarzystwo... - skierowałam wzrok w stronę suczki, jej oczy błyszczały dzisiaj tak radośnie, tak uroczo… - Mam nadzieję, że cię polubi.
Riley uśmiechnęła się wesoło, raz spoglądając na mnie, raz na Raven.
- Może chcesz herbaty? W sumie to przyda nam się chwila na ogrzanie się. - zażartowałam.
- Chętnie, lubię herbatę.
Poszłyśmy więc do kuchni, wszystkie trzy: ja, Riley i Raven. Riley usiadła przy stole, natomiast ja wstawiłam wodę na herbatę, a suczka cały czas siadała obok mnie, a gdy tylko robiłam krok w inną stronę, robiła to samo. Tuż wstawieniu wody, postawiłam cukier na stole i wyjęłam herbatę, miałam nadzieję, że Riley lubi zwykłą, bo owocowych i tym podobnych aktualnie nie miałam. Chyba muszę się zaopatrzyć, zwłaszcza że uwielbiam pić herbatę.
Gdy woda się zagotowała, zalałam herbatę, i zakryłam spodkami, aby lepiej się zaparzyła.
Gdy już to się stało, wyjęłam ,,woreczki'' z herbatą, i wyrzuciłam je do kosza na śmieci.
Postawiłam kubki na stół, położyłam obok łyżeczki, i usiadłam na krześle naprzeciw Riley.
Posłodziłam napój trzema łyżkami cukru, energicznie mieszając. Natomiast Riley pozostawiła ją bez niego.
Spojrzałam w stronę okna, na dworze prószył śnieg, a wiatr co jakiś czas delikatnie zaginał drobniejsze gałęzie drzew.
- Jeszcze wyprowadzić psa na spacer, dokończyć szczotkowanie koni… i iść na trening. – powiedziałam, gapiąc się w okno. – Chyba jakoś się wyrobię… A z ciekawości, masz dziś trening?
Riley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)