Gdy w niedzielę rano dostałam pilną prośbę od pani Laury, by rozprostować kości Pretzel'a i trochę go polonżować, zgodziłam się wręcz od razu. Siwy kuc był jednym z tych, z którymi bardzo lubiłam pracować. Bardzo posłuszny i kochany, lecz lekko leniwy i czasami krnąbrny. Wierzchowiec z wadami i zaletami. Od razu po zauważeniu sms-a z właśnie tą prośbą wstałam z łóżka, na którym leżałam, wzięłam z krzesła ubrania naszykowane wcześniejszego dnia i weszłam do łazienki. Tam wykonałam całą poranną, łazienkową rutynę. Nałożyłam na siebie czarne bryczesy, zielony golf oraz czarną rozpinaną bluzę. Włosy upięłam w wysokiego kucyka, którego wręcz uwielbiałam. Była to chyba najwygodniejsza fryzura na szybki wypad do stajni, oczywiście później trzeba była się fatygować, by założyć kask. Jednak to nie jest dla mnie zbyt ważne!
Wzięłam swoją torbę z całym moim dobytkiem, czyli szarym czaprakiem, szczotkami, kilkoma uwiązami i paroma innymi rzeczami. Następnie schowałam telefon do kieszeni bluzy, opatuliłam się kurtką, a na nogi włożyłam buty. Wyszłam z pokoju, a następnie z akademika, kierując się do stajni. Podczas swojej kilkuminutowej drogi szczególnie uważam, by nie fiknąć na ziemię, która była pokryta grubą warstwą śniegu. On kojarzył mi się ze świętami, które tak naprawdę miały być za niedługo. Nadal nie wiedziałam, czy zostaję w Magic Horse Academy na ten okres, czy raczej jadę do rodziny. Wszystko miałam dopiero ustalić.
Wzięłam wdech jesiennego, wręcz prawie zimowego powietrza i wkroczyłam do stajni. Idąc, przez korytarz pełen koni myślałam, jakie ćwiczeniach mogłabym porobić z moim dzisiejszym towarzyszem. Wiadomo, przejścia z kłusa do galopu, galopu do stępa i tak dalej, ale żeby nie było nudno, mogłabym dodać też coś innego. Mogłabym mu poustawiać cavaletti lub niskie krzyżaki.
Jako że boks kuca Fell, znajdował się dość blisko końca, musiałam przejść dość ciekawą drogę. Tylko czemu ciekawą? Nie dość, że widziałam tak zwany końskie zaloty pomiędzy Ametystem i Lemon (co swoją drogą wyglądało naprawdę dziwnie), to pierwszy raz widziałam Summer przerażoną na widok człowieka, lub mojej torby. Na nasz widok cofnęła się o krok, po czym wierzgnęła głową i prychnęła. Mój opis nie jest dość ciekawy, w realności wyglądało to o wiele lepiej.
Gdy podeszłam do boksu Pretzel'a, kuc stał w nim z opuszczoną głowę, lekko przymykając oczy. Postąpiłam dość brutalnie, musiałam go obudzić. Siwek, najwyraźniej dość zaspany, zarżał cicho. Uśmiechnęłam się i zdjęłam z wieszaka jego kantar oraz wzięłam uwiąz. Weszłam do mieszkanka konia, na co ten zaczął ocierać głowę o mój brzuch. Zaśmiałam się. Szybkim ruchem lekko odtrąciłam jego pyszczek i założyłam mu granatowy, lekko znoszony kantar. Wierzchowiec był najwyraźniej w dość dobrym humorze, gdyż nie przeszkadzał mi podczas oporządzania. Po wyczyszczeniu go wyszłam z boksu i ruszyłam w stronę siodlarni, by zabrać sprzęt potrzebny do lożnowania go. W wiadomości od instruktorki była również zamieszczona informacja, co powinnam dla niego wziąć. Kobieta powiedziała, że wystarczy kawecan, pas do lonżowania i najlepiej czaprak. Zabrałam więc wszystkie te przedmioty i ruszyłam z powrotem do kuca fell. Siwy najwyraźniej uznał, że znowu utnie sobie drzemkę. Musiałam mu ją jednak przerwać. Wałach w mig został przygotowany do lożnowania. Wystarczyło więc wziąć tylko kawałek linki, i iść na kryty lonżownik. Tak jak pomyślałam, tak i zrobiłam. Założyłam tylko rękawiczki i pociągnęłam Siwego w stronę wyjścia. Kucyk ruszył leniwie do przodu, czułam, że może być ciężko go obudzić.
Po wyprowadzeniu konia na zewnątrz zaczęłam szukać wzrokiem lożnownika. Zamiast na krytym lonżowniku mój wzrok zatrzymał się na ławce, na którym siedziała biało włosa dziewczyna, o wyraźnie zagubionym spojrzeniu. Czyżby była nowa? Wraz z kucem podeszłam do niej. Istotka była zapatrzona w ziemię, więc nie zwróciła swoich patrzałek od razu na mnie. Postanowiłam wyrwać ją z zadumy.
- Cześć! - przywitałam się. - Jesteś nowa?
Blondynka natychmiastowo odwróciła wzrok moją stronę i delikatnie kiwnęła głową.
- Cześć! Dokładnie. Zdradziło mnie zapatrzenie w jeden punkt, czy brak bryczesów na sobie?
Zaśmiałam się. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech.
- Ani to, ani to. - odparłam. - Po prostu nigdy cię tu nie widziałam.
Potrząsnęłam głową lekko zdziwiona moją odpowiedzią. Gaia, może byś się przedstawiła?
- Jestem Gaia, bardzo miło mi cię poznać. A ty, to…?
Istotka wstała z ławki i wystawiła dłoń na powitanie. Już zrobiła na mnie dobre wrażenie.
- Olivia. Mnie również bardzo miło cię poznać, Gaia. - Odpowiedziała.
Podałam jej dłoń, a później obie jednocześnie lekko nią potrząsnęłyśmy. Chwilę stałyśmy w niepewnej ciszy, po czym Olivia wreszcie zerknęła na Siwego, którego trzymałam. Spytała się, czy będę go lonżować, na co odpowiedziałam twierdząco. Kuc powoli się niecierpliwił, a ja miałam wielką ochotę dłużej porozmawiać z dziewczyną. Zaproponowałam jej więc coś bardzo… Jakbym to nazwała, zachęcającego?
- Może chciałabyś ze mną iść na lożnownik? Mogłybyśmy sobie porozmawiać i jednocześnie ja bym mogła polonżowac tego o to kucyka.
Olivia? c:
759 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)