piątek, 8 grudnia 2017

Od Leny C.D Esmeraldy

Do moich uszu co chwila docierały przekleństwa padające ze strony Naomki i Esmy. Uśmiechałam się do siebie w duchu, dziękując Bogu, że nie jestem aż tak wysoka, jak dziewczyny. Przyjemniej moje nogi nie ryły w ziemi.
- Sorry Lena! - krzyknęły obie na raz.
Po głowie przeszła mi myśl, że uważają mnie za słodką, grzeczną, ułożoną dziewczynkę, która nigdy nie kala swojego języka wulgarnymi słówkami. Rzecz jasna, jeśli moje przemyślenia nie mijały się z prawdą, obydwie były w błędzie - po prostu nie wkurzyłam się porządnie przy nich. A wtedy zwykle pokazuję, że najwięcej synonimów, znam chyba od nie najpiękniejszych wyrażeń.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się z przekąsem, tak, jak kiedy w mojej głowie rodzi się piękny plan.
~~~*~~
- Daleko jeszcze? - zapytałam niczym małe i wnerwione długą podróżą dziecko.
- Jeszcze trochę - odpowiedziała szybko, trochę poirytowana Esma.
Podskoczyłam, kiedy wjechałyśmy w dziury w drodze. Trzęsłam się jak galaretka, zastanawiając się, czy dobrym pomysłem było branie, zamiast wody, coli. Do pełni szczęścia oddzielało mnie tylko pęknięcie butelki ze słodkim, gazowanym piciem.
- Ciacho? - usłyszałam stłumiony głos Naomi, próbującej powstrzymać ciasteczka przed opuszczeniem opakowania.
- Chętnie - odpowiedziałam i sięgnęłam do pudełka.
Wzięłam do ust owsiane coś. Nie było bardzo słodkie, przez co jak najbardziej mogło znaleźć się na liście rzeczy, które z chęcią spałaszuję.

<Esma? Naprawdę przepraszam, że tak długo czekałaś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)