piątek, 5 stycznia 2018

Od Ady C.D Dagoberta

Nasze konie popędziły galopem, Dago I Hollywood prowadzili.
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, wprowadziliśmy konie do środka (co było w sumie dość głupie, jednak owa ,,szopka'' jakoś da radę...). Sami weszliśmy równo między konie, w samą porę zamknęliśmy drzwi, chwilę później słyszeliśmy jak leje deszcz. Włączyłam telefon, dokładniej latarkę w telefonie, aby trochę oświetlić zamknięte pomieszczenie. Nagle, gdy usłyszałam grzmot (prawdopodobnie był to piorun, ale w końcu nie widziałam), odruchowo musiałam za coś chwycić I w sumie ścisnąć - tyle że teraz była to... ręką Dago...
- Oj, przepraszam... - powiedziałam szybko, zabierając rękę, gdy tylko się skapnęłam.
Pogłaskałam swoją klacz po plecach, głowie... przynajmniej się wtedy nie bała, co chyba najważniejsze.
Dago, nie odzywając się, spojrzał na mnie tak, jakby chciał powiedzieć,,Nic nie szkodzi...'' - Ale skąd ja mam to wiedzieć.
Ja sama spojrzałam na niego z zakłopotaniem, w końcu przed chwilą kurczowo ścisnęłam jego rękę, jakbym była jakaś... hmm... dziwna?... Sama się w sumie za taką uważam, jednak nie lubię tego słyszeć z ust kogo innego, chociaż zależy w jakim sensie.
- Ciekawe, kiedy minie ta cała burza... - powiedziałam, odwracając głowę, jak i zarówno wzrok w kierunku Red Royal, gładząc ręką jej czoło. Bardzo chciałabym, aby to już przeszło... nie lubię siedzieć w takich miejscach, przy takich warunkach...

Dago? ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)