sobota, 13 stycznia 2018

Od Riley C.D Ady

- No jasne! - zgodziłam się bez chwili wahania, po czym odgarnęłam z czoła kosmyki włosów - O dziesiątej, tak? - upewniłam się.
- Ymh... - przytaknęła przyjaciółka, dokładnie zamykając za sobą drzwiczki od boksu Blue Skay'a.
Gdy już rozsiodłałyśmy konie, wolnym krokiem powędrowałyśmy do siodlarni, aby odłożyć ekwipunek, a następnie w stronę wyjścia. Nim jednak dotarłyśmy do akademika, minęło dobre parę minut (ta, nawet paręnaście, jak zwykle się zagadałyśmy). Dziewczyna była wręcz w doskonałym nastroju i wcale jej się nie dziwię. Gdybym była na miejscu Ady, też bym skakała ze szczęścia na myśl o nowym pupilu.
- Jak wygląda ta klacz, którą kupujesz? - zainteresowałam się, gdy mijałyśmy parkur.
- Poczekaj, pokażę ci fotkę. Gdzieś ją powinnam mieć... - sięgnąwszy do kieszeni, blondynka wyjęła telefon i przez chwilę przeglądała galerię zdjęć, cicho mamrocząc coś pod nosem - O, to właśnie ona. - po tych słowach wskazała na fotografię przedstawiającą irlandzkiego konia sportowego, o cudnej, kasztanowej maści.
- Ale piękna! - aż zapiszczałam z zachwytu, spoglądając na ekran urządzenia.
- Prawda? - Ada lekko się uśmiechnęła.
***
Nazajutrz obudziłam się około godziny dziewiątej. Wreszcie sobota - dzień upragniony. Zerwałam się z łóżka, narzuciłam na plecy długi, czarny szlafrok i powędrowałam do łazienki, przy okazji zdejmując z kaloryfera ręcznik. Po szybkim, letnim prysznicu, jeszcze na chwilę stanęłam przed lustrem, by umyć zęby i rozczesać włosy, które mimo ciągłego, długotrwałego układania i tak zawsze przypominały i będą przypominać siano. Następnie ruszyłam do szafy z ubraniami. Jak zwykle, znalezienie ciuchów możliwie spełniających me oczekiwania, należało do zadań wyjątkowo trudnych. Ale cóż poradzę na swój wybredny charakter?
- Ril... - niespodziewanie usłyszałam z sąsiedniego pokoju znajomy, chrobotliwy głosik.
- Cześć, Nili... - uśmiechnęłam się pogodnie, podchodząc do zwierzaka, siedzącego na oparciu krzesła - Ktoś tu chyba zaczyna lepiej mówić... - delikatnie pogładziłam opuszkami palców główkę pupila, który od razu przeciągnął się z zadowoleniem.
Wreszcie jakieś postępy. Może z czasem nauczy się wypowiadać coś więcej, prócz początku mojego imienia. Cóż, czas pokarze. I tak jestem zadowolona z efektów.
***
Dochodziła dziesiąta, toteż musiałam powoli zbierać się do wyjścia. Czym prędzej ruszyłam korytarzem w stronę drzwi. W końcu głupio by było, gdyby Ada musiała na mnie czekać, a i tak przez cały dzisiejszy poranek grzebię się ze wszystkim.
- Hej, już jestem! - wybiegłam z budynku, widząc dziewczynę stojącą przed wejściem do akademika.
Aduś?^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie spam w komentarzach i nie reklamuj bloga w miejscu do tego nieprzeznaczonym - to będzie karane usunięciem twojej uwagi. Nie zapominaj też o zasadach interpunkcji i ortografii! ;)